Znawca klęski

Biografia wielkiego rosyjskiego pisarza zbudowana z jego własnych notatek i listów, ułożona i skomentowana przez jego przybranego syna - niezwykły i niezwykle szczery (auto)portret.

13.04.2011

Czyta się kilka minut

"Nie sądzę, by należało w pełni zaspokajać ciekawość czytelników, domagających się szczegółów biografii pisarza...; nie stoi za tym poważne zainteresowanie, raczej wścibskość. Na temat swojego życiorysu chciałbym powiedzieć tylko tyle: uczyłem się, pracowałem jako inżynier w Donbasie i Moskwie, pisałem książki, brałem udział w wojnie jako korespondent wojenny. Były w moim życiu rzeczy dobre i złe, trudne i łatwe; popełniałem błędy, robiłem rzeczy niewłaściwe, chciałem być szczęśliwy, cieszyłem się z sukcesów i cierpiałem, kiedy wpadałem w kłopoty" - pisał w "Początku niedokończonej biografii" Wasilij Grossman (1905-1964).

Jego utwory porównywano z dokonaniami takich pisarzy jak Pasternak czy Sołżenicyn, ale sam Grossman nie lubił, kiedy ktoś szukał podobieństw między jego twórczością a tym, co pisali inni. Uważał, że jeśli młody prozaik staje się niewolnikiem stylu autora, którego ceni, to los jego kariery literackiej jest przesądzony - czeka go klęska.

Urodził się w Berdyczowie, mieście nazywanym "żydowską stolicą". Jego rodzice należeli do zamożnej, zasymilowanej inteligencji. Ojciec, Sołomon Grossman, chemik, pracował w kopalniach Zagłębia Donieckiego. Najpierw należał do partii socjaldemokratycznej, później, gdy to ugrupowanie się rozpadło, przyłączył się do bolszewików. Mały Grossman dorastał w dobrobycie, jeździł z matką za granicę. Mimo że rodzice wcześnie się rozstali, nie stracił kontaktu z ojcem. Zapisał się na uczelnię pedagogiczną w Kijowie, ale wkrótce przeniósł się na Uniwersytet Moskiewski, gdzie, jak ojciec, studiował chemię. Na początku lat 30. zaczął pracować w kopalni "Smolanka-2" w Donbasie. W tym czasie związał się z Anną Macuk - matką jego córki Katii.

Gdy z podejrzeniem gruźlicy wrócił do Moskwy, w torbie miał rękopis powieści "Glikauf". "U mnie wszystko jak dawniej, pracuję w fabryce ołówków, praca zabiera mi prawie cały czas i prawie całą energię, tak że dla swoich zajęć - czytania, pisania - nie zostaje prawie nic... Pisać nie mogę - to wymaga skupienia, wyciszenia wewnętrznego, a ja do siódmej wieczór mam głowę zajętą absolutnie innymi sprawami" - pisał 9 lutego 1933 roku do ojca.

Jego debiutem było opowiadanie "W mieście Berdyczowie", opublikowane na łamach "Litieraturnoj Gaziety". Dostrzegli je najlepsi pisarze, doceniając oryginalność i talent młodego autora. Izaak Babel stwierdził, że nareszcie "nowymi oczami ktoś spojrzał na naszą żydowską stolicę". Michaił Bułhakow ironicznie wtórował: "Czy mam to rozumieć w ten sposób, że można u nas [w "Litieraturnej Gaziecie" - przyp. DG] zamieścić coś sensownego?". Grossman cieszył się z uznania, w jednym z listów nazwał siebie błękitnym ptakiem, który nareszcie może szybować po niebie. Równocześnie przeczuwał, że historia nie obejdzie się z nim łaskawie. Rzeczywiście, nie była łaskawa ani wobec niego, ani wobec tych, którzy byli z nim blisko związani. Tak było nawet po śmierci pisarza. W 1967 roku Aleksander Askoldow wyreżyserował "Komisarza" - film na kanwie opowiadania "W mieście Berdyczowie". Grossman był jednak wtedy pisarzem zakazanym i Askoldowowi już nigdy nie udało się stworzyć żadnego filmu...

Lata 30. to burzliwy okres w życiu Grossmana. Przyłączył się do grupy "Pieriewał", związał z Olgą Huber, która zostawiła dla niego męża, Borisa Hubera, i dwójkę dzieci. W 1937 roku "Pieriewał" się rozpadł, a Olga, podobnie jak jej mąż, trafiła do więzienia. Na pisarzu spoczął obowiązek wychowania jej dwóch synów. Oldze udało się wprawdzie szybko wyjść na wolność, spokój nie miał jednak trwać zbyt długo.

Podczas wojny Grossman został korespondentem frontowym gazety "Krasnaja Zwiezda". "(...) pracuję w warunkach bardzo, ale to bardzo ciężkich, i chciałbym, żeby moją pracę traktowano z większą uwagą i troską..." - pisał 5 grudnia 1942 roku. Mimo to czuł się spełniony i szczęśliwy, wiedział, że realizuje pewną misję. "(...) cieszę się z tego, jak się w życiu moim układa: kiedy pracowałem w Donbasie, to od razu w najgłębszej, najgorętszej kopalni, o największym stężeniu gazów - Smolance II, a kiedy nadszedł czas iść na wojnę - trafiłem do Stalingradu, i dziękuję za to losowi. Dopiero tutaj można zrozumieć, odczuć i zobaczyć wojnę w całym jej majestatycznym, tragicznym rozmachu" - notował w 1943 roku.

"Wszyscy świadkowie mówią o jego umiejętności zdobywania zaufania żołnierzy, przede wszystkim jednak podkreślają męstwo pisarza - pisze we wstępie do "Życia i losu" Jerzy Czech, znawca twórczości Grossmana. - Jego przyjaciel, poeta Siemion Lipkin, pisał we wspomnieniach, że chociaż dzielnych korespondentów nie brakowało, odwaga Grossmana nie przejawiała się w pojedynczych zrywach, ale w codziennym, rzec można, wytrwałym narażaniu się na niebezpieczeństwo. Korespondencje z broniącego się Stalingradu przyniosły autorowi uznanie zarówno czytelników, jak i władz. Stalin docenił jego szkic »Kierunek głównego uderzenia« (1942) i kazał go przedrukować w »Prawdzie«. W tym samym roku »Krasnaja Zwiezda« opublikowała powieść Grossmana »Naród jest nieśmiertelny«, opartą na wydarzeniach pierwszego roku wojny".

Wydaną właśnie książkę przybranego syna pisarza Fiodora Hubera "Wasilij Grossman. Pamięć i listy" cechuje bardzo osobisty ton. Huberowi udało się wyłowić z ogromnej korespondencji Grossmana te fragmenty, które przykuwają uwagę od pierwszego zdania. Ułożył portret, dzięki któremu wyraźnie widać, że największą inspiracją i bodźcem twórczym były dla pisarza osobiste doświadczenia. Najpiękniejsze listy pomieszczone w tym tomie to te, które pisarz kieruje do nieżyjącej matki. Żona pisarza nie chciała, by Jekatierina Grossman z nimi zamieszkała; małżonkowie gnieździli się w kilkumetrowym pokoju. Kiedy wybuchła wojna, matka została w Berdyczowie. Zginęła rozstrzelana w masowej egzekucji, dwa miesiące po wkroczeniu Niemców.

Grossman długo nie mógł sobie wybaczyć, że nie zrobił nic, by uchronić ją przed śmiercią. W 1950 roku pisał: "Kochana Mamusiu, dowiedziałem się o Twojej śmierci zimą 1944 roku. (...) Ale już we wrześniu 1941 roku poczułem w sercu, że nie ma Ciebie. W nocy na froncie miałem sen - wszedłem do pokoju, dobrze wiedząc, że w nim spałaś; z fotela zwieszała się chusta, którą okrywałaś nogi. Patrzyłem długo na ten pusty fotel, a kiedy się obudziłem, wiedziałem, że Cię nie ma już na świecie. Nie wiedziałem tylko, jaką okropną śmiercią zginęłaś". Jekatierina stała się pierwowzorem Anny Siemionowej Sztrum - bohaterki dylogii "Życie i los".

Burzliwe dzieje tej dylogii opisywał na łamach "Tygodnika" Grzegorz Przebinda. Warto bliżej przyjrzeć się dopełnieniu "Życia...", czyli wznowionej w ubiegłym roku przez W.A.B. powieści "Wszystko płynie". "Po konfiskacie powieści »Życie i los« - pisze Fiodor Huber - Grossman ukończył napisany wcześniej, jeszcze w 1955 roku, utwór »Wszystko płynie«. Impulsem do jego napisania były opowieści Wiaczesława Łobody o kolektywizacji na Ukrainie w roku 1932, a także mojego wujka Nikołaja Soczewca o tym, jak zesłano go razem z rodzicami i trzema siostrami. Tam też zostały ich groby. Po dziesiątkach lat Kola przyjechał do ojczyzny, do Soczi, na miejsce, gdzie niegdyś stał jego rodzinny dom, i nie zastał nic prócz gęstych zarośli". We "Wszystko płynie" wyraźnie widać, że Grossmana interesuje przede wszystkim uwikłanie jednostki w machinę totalitarnej władzy. Skonfrontowane tu zostają dwie różne postawy - wybór "mniejszego zła" i poddanie się systemowi (Nikołaj) oraz bunt, który pociągał za sobą tragiczne konsekwencje (Iwan).

Grossman uznał, że fabularna konstrukcja nie udźwignie tematu, dlatego zdecydował się na reporterską narrację. Obserwujemy świat w stanie rozpadu, dramatyczne obrazy ludzkiego cierpienia stawiają czytelnika do pionu i na długo nie pozwalają o sobie zapomnieć. Język jest przenikliwy - nawet kiedy dotyka bolesnych tematów i traktuje o traumatycznych przejściach, nie wyzbywa się ironii. Tym, co wyróżnia tę książkę na tle literackich świadectw tamtego okresu, jest głęboko humanistyczne podejście do bohaterów.

Grossman miał kapitalną pamięć i był uważnym słuchaczem. Kiedy kompletował materiały niezbędne do pracy nad daną książką, starał się niczego nie notować. Dopiero w nocy układał zebrane informacje i zapisywał co ciekawsze spostrzeżenia w czarnych notesach. Świetnie wyłapywał z rzeczywistości paradoksy i niuanse, a bolesne doświadczenia rodaków umiał przekuć w literaturę, która do dziś jest świadectwem zarówno heroizmu, jak i serwilizmu wielu z nich. Udało mu się zbudować przekonujący portret epoki. Nie doczekał się uznania za życia, dziś jego utwory są na nowo czytane i interpretowane. Spoglądamy na niego jak na kolejną gwiazdę na firmamencie rosyjskiej klasyki.

Fiodor Huber, Wasilij Grossman. Pamięć i listy, przeł. i przypisami opatrzył Jerzy Czech, Warszawa 2011, Wydawnictwo W.A.B.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2011

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku 3-4/2011