Znacie drogę

Miała to być ostatnia wieczerza. Trzeba się wczuć w atmosferę tego, co dzieje się po raz ostatni. Ostatnie spotkanie z najbliższymi. To byli twardzi ludzie, mocni, przyzwyczajeni do trudnej pracy. Ale właśnie dlatego, że tacy, byli to wypróbowani przyjaciele. Zbliżała się śmierć. I trzeba było coś zostawić po sobie - coś, co by było i wspomnieniem, i nadzieją.

Zanim jednak stało się to, co najważniejsze, Jezus wziął wodę i zaczął obmywać nogi uczniom. Natrafił na Piotra. A Piotr jeszcze kilka dni wcześniej był świadkiem przemienienia na górze i słyszał słowa: “Ten jest Syn mój umiłowany". I nagle ten umiłowany Syn znalazł się u stóp Piotra. “Ty mi nogi będziesz umywał?". Mamy tutaj obraz Boga, który klęczy u stóp człowieka.

A potem jest chleb - owoc pracy, wino - owoc pracy i słowa: “To jest ciało moje". Potwierdzenie cielesności. Śmierć przychodzi do człowieka przez ciało, wgryza się przede wszystkim w ciało. Chrystus jakby to czuł, dlatego na przekór śmierci potwierdza: to jest ciało. To ma być ciało m o j e. To ma być coś, czego śmierć nie zwycięży. W obliczu zagrożenia Jezus jakby potwierdza związek z ciałem. To dalszy ciąg wcielenia. “To jest ciało...". “To jest krew...". Mamy tu zapowiedź zmartwychwstania.

I jeszcze: “To czyńcie na moją pamiątkę". Ile pamiątek po tamtych czasach zostało? Dziś nie ma już po nich ani śladu. A ten Chleb i to Wino trwają, pozostały. I wciąż, do dnia dzisiejszego, gromadzą wokół siebie ludzi - ludzi prostych, twardych, rzetelnych, ludzi, dla których “tak" jest “tak", “nie" jest “nie".

***

Modlitwa w Ogrójcu ma w sobie coś niesamowitego. Samotny Chrystus. W pewnej odległości od Niego śpią uczniowie. I słowa: “Panie, jeśli to możliwe, niechaj odejdzie ode mnie ten kielich. Ale nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie". I ślady jakiegoś niezwykłego lęku. Czy chodzi o lęk przed śmiercią, czy chodzi o jeszcze głębszą wizję zła tego świata? Tego nie wiemy. Ale słowa - słowa tej modlitwy - są niezwykłe. “Nie moja, lecz Twoja wola"... Co to znaczy? Czym jest wola Boga? Wola Boga to wolność Boga. Bóg nie chce niczego na zasadzie konieczności. I Chrystus także nie chce, aby rzecz, która się dokona, dokonała się na zasadzie konieczności. Pozostawmy tę tajemnicę tajemnicą.

***

Sąd nad Chrystusem pozostaje aż do dnia dzisiejszego wielkim symbolem sądów ludzkich i zarazem nadludzkich.

Najpierw Sanhedryn, a więc sąd o charakterze religijnym. Ludzie tego samego wyznania wyrzekają się Jezusa. Potem sąd Piłata, a więc sąd świecki, sąd państwowy. Czym zajmuje się sąd religijny? Idzie o bluźnierstwo. Jest to sąd nad bluźniercą. Mniejsza o to, jakie były konkretne przykłady tego bluźnierstwa. Istota rzeczy na tym polega, że oto stoi przed Sanhedrynem człowiek, który czyni siebie najwyższym autorytetem w sprawach religii. Dla istniejących autorytetów religijnych wygląda to na prawdziwy zamach stanu, na wielkie bluźnierstwo. Sąd ten może wprawdzie skazywać na śmierć, ale jego wyroki nie mają mocy obowiązującej bez potwierdzenia ze strony sądu rzymskiego. I oto drugi sąd - dokonywany przez Piłata. Piłat “nie znajduje winy w tym człowieku". Ale w obecności Piłata oskarżenie ma inny charakter. Tu nie chodzi już o sprawę religijną, tutaj chodzi o sprawę wagi państwowej. Chrystus jest oskarżony o bunt przeciwko władzy państwowej. Czyni siebie królem, a to znaczy, że dokonuje zamachu na autorytet państwowy. W tym sądzie miesza się jakieś kłamstwo z jakąś prawdą, miesza się podstęp z rzetelnością. Piłat umywa ręce, ale to umycie rąk w gruncie rzeczy oznacza wyrok śmierci.

Ziemska sprawiedliwość ma dwie twarze - religijną i cywilną. I jedna, i druga twarz jest twarzą sprawiedliwości skrzywionej. Gdzieś poza tą sprawiedliwością skrzywioną Bóg pisze swoje zamiary, swoje intencje. Sprawdzą się słowa, że “gdy zostanę wywyższony, wszystko, cały świat pociągnę ku sobie". To wywyższenie będzie mieć jednak krzyżowy charakter.

***

Zachodzi głęboki związek pomiędzy drogą a nadzieją. Kiedy człowiek ma nadzieję, powstaje droga. Kiedy człowiek traci nadzieję, nie ma drogi. Kiedy człowiek traci nadzieję, wtedy ziemia pod nogami zamienia mu się w grób.

Są rozmaite drogi, tak jak rozmaite są nadzieje człowieka. Jest także droga krzyżowa - droga, która prowadzi na krzyż. Człowiek zapowiedź tego krzyża niesie na swoich barkach. Jeszcze nie został ukrzyżowany, ale krzyż już na nim spoczywa. Co to znaczy? To znaczy, że nie ma jeszcze rozpaczy. Niesie się krzyż, ale droga - droga jakiejś nadziei - wciąż jest otwarta.

Krzyżowa droga Chrystusa prowadziła ku największej z możliwych nadziei, nadziei nadludzkiej, nadziei pojednania ziemi z niebem, pojednania człowieka z Bogiem. Na tak wielkiej drodze czy liczą się takie czy inne przeszkody - upadek, zmęczenie, szyderstwo tłumów? W ostatecznym rozrachunku liczy się ten niezwykły, nadludzki sens. Niezwykła, nadludzka nadzieja.

***

Ukrzyżowanie ma być zwycięstwem nad śmiercią. Padają tam słowa: “Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił"... Czy to jest tylko cytat z psalmu, czy to jest także jakaś prawda? Przyjmijmy, że to była prawda. Że śmierć jest dla człowieka znakiem opuszczenia przez Boga. Jest taki moment w życiu człowieka, w którym Bóg wypuszcza człowieka z rąk i pozwala mu lecieć w jakąś tajemniczą przepaść. Człowiek zapada w głąb tej przepaści. Ale zanim jeszcze dosięgnie jej dna, powie: “W ręce Twoje oddaję ducha mojego". Co oznaczają te słowa? Ostatni wybór, jaki człowiek podejmuje na tym świecie. Człowiek podejmuje w życiu wiele wyborów. Ten ma być jego ostatnim wyborem. I ten wybór jest także ratunkiem człowieka. Więc kiedy już człowiek zapadnie w tę przepaść, nadzieja jego oczekuje, że po drugiej stronie przepaści będą ręce Ojca. Że trafi w Jego objęcia.

Niemniej to, co widzimy, jest przerażające. Ale śmierć jest podobno wymysłem diabła. Nie człowiek wymyślił śmierć, nie Bóg wymyślił śmierć. To pomysł diabła. Bóg wymyślił życie, wymyślił miłość, która z życia się bierze - i z której życie się bierze. Powiedziano kiedyś: “miłość mocna jako śmierć". A krzyż ma pokazać coś głębszego: że miłość jest mocniejsza jako śmierć.

***

Woda wprowadza nas w tajemnicę życia. Gdzie nie ma wody, tam nie ma życia. Woda pojawia się tam, gdzie kończy się śnieg, mróz, zima. Tam też świat zaczyna się zielenić jakąś nadzieją. Ale woda ma także głębszy sens. To symbol, znak pierwotnej czystości. Woda płynie ze źródła. Idąc w górę, dochodzimy do źródła. A przy źródle woda zawsze jest czysta. Człowiek sięgając po czystą wodę dokonuje oczyszczenia samego siebie. Zaczyna życie od nowa. Woda to symbol nieustannie odnawiającego się człowieczeństwa.

Święta Wielkiej Nocy mają nas wprowadzić w sam rdzeń prawdy o strumieniu życia. Bo życie płynie - jak ta woda. Życie to radość i smutek, cierpienie, przyjemność... To przede wszystkim miłość. Święta Wielkiej Nocy mają nam pokazać, w jaki sposób miłość przezwycięża śmierć. Dziwne są to opowieści: oszczędne w słowach, bardzo bogate w wydarzenia. Właściwie są to opowieści o pustym grobie. Wszyscy stoją bezradni nad pustym grobem, nie pojmują, co się stało. Chrystus żywy pojawia się raz w wieczerniku, raz nad wodą jakiegoś jeziora. Znów jesteśmy w krajobrazie wody. Starożytni mówili, że życie zamyka się w kole: woda spada z nieba i do nieba z powrotem wraca. Tak żyje przyroda. Ale człowiek, niestety, nie posiadł tajemnicy wiązania początków z końcem. Dlatego - mówili - musi umrzeć. Święta Zmartwychwstania opowiadają o czymś innym: właśnie o tym, że człowiek posiada tajemnicę wiązania początku i końca. Że miłość zwycięża przez śmierć - i zwycięża śmierć.

***

Droga jest tam, gdzie jest nadzieja. W Ewangelii droga pojawia się bardzo często. Chrystus mówi: “Znacie drogę"... “Znacie drogę" to znaczy “macie nadzieję". Ale tym, co szczególnie charakterystyczne w tej drodze z Ewangelii wziętej jest to, że człowiek idąc drogą idzie za kimś. Jak wiadomo, na drodze są rozmaite przeszkody: i ciernie, i płoty, i zapadłości, i czasem zakazy ludzkie, i nogi bolą, i choroba, i umęczenie...

W ewangelicznej drodze ważne jest, aby człowiek wiedział, że to, co przeżywa, ktoś już przeżywał. Że drogą, którą idzie, przeszedł kiedyś Chrystus. Nie umiera pierwszy, nie kocha pierwszy. Ma przed sobą Mistrza. “Znacie drogę" - “gdzie ja idę, wy kiedyś pójdziecie"...

opr. Wojciech Bonowicz

Powyższe rozważania zaczerpnięto z filmu “...gdzie ja idę, wy kiedyś pójdziecie..." (reż. Win Spinler, współprac. Anna Gabriela Kortońska-Nalepa, scen. Krzysztof Michno). Nagrań dokonano wiosną 1996 r. w Łopusznej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2004