Żeby sport nie był męczarnią

Prof. Jerzy Żołądź: Zdarza się często, że przegrywa się sportowca już w początkowej fazie jego kariery. Trener widząc, że młody człowiek ma talent, eksploatuje go ponad siły. Zawodnik zostaje mistrzem szkoły, mistrzem województwa, mistrzem Polski, reprezentantem kraju i... w tym momencie już nie ma sił. Rozmawiał Michał Olszewski

16.09.2008

Czyta się kilka minut

Michał Olszewski: Co Pan myśli, słysząc, że 27-letnia florecistka Sylwia Gruchała "nie ma już w sobie walczaka", a 26-letni piłkarz Radosław Matusiak, do niedawna nadzieja polskiej reprezentacji, kończy karierę, bo "nie chce mu się grać"?

Jerzy Żołądź: Powodów takiego stanu rzeczy może być wiele. Jednym z nich jest atmosfera panująca w grupie treningowej i w związku sportowym. Bez radosnej atmosfery na treningach, jak i poza nimi, trudno myśleć o sukcesach w sporcie, a w chwilach porażki sportowej zamiast analizować jej przyczyny, myśli się o odejściu ze sportu. Tak dzieje się zazwyczaj, gdy zawodnik nie uzyskuje należytego wsparcia ze strony grupy sportowej, trenera i związku. Słowa tych młodych sportowców odczytuję nie jako zapowiedź zakończenia kariery, lecz wołanie o pomoc.

Adam Małysz, którego wspólnie z Apoloniuszem Tajnerem, Piotrem Fijasem i Janem Blecharzem doprowadził Pan do olbrzymich sukcesów, miał świadomość, że sport powinien przynosić radość?

Przejmowaliśmy kadrę skoczków w kryzysowym momencie, w 1999 r., świadomi, że jeśli nie zaszczepimy zawodnikom innego myślenia o sporcie niż to, w którym zostali wychowani, nawet najlepsze treningi nie przyniosą rezultatu. Zadbaliśmy, by czas wolny był równie ważny jak trening. Adam fotografował Alpy, czytał czy poznawał szczegóły działania nowych urządzeń elektronicznych - sztukę tę opanował na poziomie inżynierskim. Zachęcaliśmy zawodników, żeby nie odpoczywali zamknięci w pokojach hotelowych, lecz wychodzili na spacery. Organizowałem też dla kadry skoczków zajęcia na temat fizjologii żywienia sportowca - doszli do takiej wprawy, że patrząc na talerz potrafili określić, ile mniej więcej znajduje się na nim białka, ile tłuszczu i węglowodanów.

Nie wiedzieli wcześniej?

Nie jest to wiedza wśród polskich sportowców powszechna. Nawet trenerzy zbyt mało uwagi poświęcają fizjologii żywienia, chociaż wiadomo, że dieta ma nie tylko wpływ na wynik sportowy, ale na długowieczność człowieka. Sportowcy zbyt szybko sięgają po suplementy lub poszukują "cudownych tabletek", które mają im dodać siły i wytrzymałości. Winno być odwrotnie: najpierw należy zadbać o właściwą dietę, a ewentualnie potem można rozważyć sens stosowania dozwolonych suplementów. Zawodnik dobrze odżywiany osiąga lepsze wyniki.

Skąd te przeorane cierpieniem twarze polskich sportowców?

Zdarza się często, że przegrywa się sportowca w początkowej fazie jego kariery. Trener widząc, że młody człowiek ma talent, eksploatuje go ponad siły. Zawodnik zostaje mistrzem szkoły, mistrzem województwa, mistrzem Polski, zostaje reprezentantem kraju i... w tym momencie już nie ma sił. Kariera sportowa powinna być planowana na 8-12 lat, tak aby najlepsze wyniki zawodnik osiągał w pełni rozwoju biologicznego. Obok treningu ważną składową przygotowania jest wypoczynek, jak i czas na naukę oraz hobby. Bez tego będziemy mieli do czynienia z zawodnikiem przemęczonym.

Jak więc nie przegrać zawodnika?

Wielkie sukcesy częściej osiągają sportowcy, o których rozwój sportowy troszczą się również rodzice. Dla mnie najpiękniejszym przykładem jest historia biegacza średniodystansowego Sebastiana Coe. W latach 70. Peter Coe poszukiwał bezskutecznie odpowiedniego trenera dla swojego syna. Nie znalazł go, więc sam zaopiekował się jego karierą. Efekt był wspaniały - Sebastian kilka razy poprawił rekord świata w biegach średnich oraz dwukrotnie został mistrzem i wicemistrzem olimpijskim na dystansach 1500 i 800 m. Nie nakłaniam wszystkich rodziców do studiowania podstaw treningu, natomiast zachęcam do poszukiwania trenerów, co do których wiadomo, że ich treningi oparte są na współczesnej wiedzy z zakresu fizjologii i biochemii wysiłku.

Czy Pan również narzeka na wychowanie fizyczne dzieci w szkołach?

Jest całkiem dobre, chociaż można rozważyć potrzebę wprowadzenia dodatkowej lekcji wychowania fizycznego, jak i wzbogacenie wychowania fizycznego o wiedzę na temat zasad żywienia. Znacznie gorzej jest ze sportem pozalekcyjnym, kiedy młodzi ludzie mogą rozwijać swoje zainteresowania. To poza lekcjami musi realizować się spontaniczność sportu.

Po Pekinie niemiecki wioślarz polskiego pochodzenia Tomasz Wylenżek opowiadał, że nie wyobraża sobie,by spędzić 250 dni w roku poza domem na zgrupowaniach, jak jego polscy koledzy .

Tu byłbym bardzo ostrożny. Niektóre dyscypliny sportu wymagają obecności na treningach w określonych miejscach. Skoczkowie narciarscy muszą skakać na różnych skoczniach w Europie, a ich częsta zmiana jest częścią właściwego procesu treningowego. Sportowcy motorowi muszą trenować na różnych torach, najczęściej poza granicami kraju. Najważniejsze, żeby liczba treningów z racji przebywania na obozach sportowych nie przekraczała zdolności adaptacyjnych organizmu sportowca.

Czy wpływ działaczy na postawę sportowca jest naprawdę tak wielki? Może przegrani usprawiedliwiają w ten sposób swoje porażki?

Rola działacza sportowego czy raczej menedżera sportu może być bardzo duża. Menedżer powinien służyć zawodnikowi, a nie pełnić roli bezdusznego urzędnika. W polskim sporcie można wskazać kilka przykładów dobrych menedżerów. Z relacji Sylwii Gruchały wynika, że nie otrzymała należytego wsparcia. Trudno powiedzieć z tej perspektywy, czy było to głównym powodem jej niepowodzeń w Pekinie. Ale łatwiej walczyć o medale, posiadając wokół siebie profesjonalnie funkcjonujący zespół.

Małysza działacze nie popsuli, choć atmosfera w związku była daleka od idealnej.

Adam ma swoje zasady, dzięki którym również osiągnął mistrzostwo. Ponadto miał silne wsparcie zespołu i jasny cel - być najlepszym skoczkiem świata. Wierząc w taką filozofię, jest się odpornym nawet na destrukcyjną atmosferę. Poza tym z działaczami kontaktował się głównie trener Tajner. Dostęp działaczy związkowych do grupy był możliwy jedynie na określonych przez nas zasadach, a kontakty z nimi ograniczone zostały do niezbędnych.

Przy okazji ostatnich igrzysk usłyszeliśmy jeszcze o tym, jak się produkuje sportowców: o amerykańskich selekcjonerach, którzy wyszukują na pływalniach zawodników o wydłużonym tułowiu i krótszych nogach.

Antropometria to stosunkowo tania i oczywista metoda. Lecz nawet w zastosowaniu tego typu badań w polskim sporcie zostaliśmy daleko w tyle. Nie ma pieniędzy na drogie badania sportowców wyczynowych, absolutnie niezbędne w sytuacji, kiedy o zwycięstwie decydują ułamkowe różnice. Wiemy, jak pracują koledzy na Zachodzie, ale na wiedzy się kończy.

Przykłady proszę.

Potrzebujemy danych o wpływie różnych rodzajów treningu na funkcjonowanie mięśni i organizmu sportowca. Na przykład: jaki jest skład włókien mięśniowych danego sportowca, jak postępuje transformacja jego izoform miozyny pod wpływem treningu, tempo relaksacji mięśni pod wpływem treningu, jaki jest wpływ treningu na wytrzymałość, moc mięśni i zasób energii w mięśniach, biogenezę mitochondriów. Są to pytania o podstawowym znaczeniu dla opracowania najlepszego programu treningowego sportowca. Odpowiedzi wymagają sporych nakładów finansowych, a w dyskusjach o kosztach przygotowań zawodników do igrzysk olimpijskich czy mistrzostw świata o badaniach tego typu nie ma mowy.

To jeszcze sport czy już tylko zaawansowana biologia? Gdzie miejsce na radość?

Sportowiec nie musi znać tych szczegółów! Od tego są trener i fizjolog. W 1999 roku znaliśmy kilka szczegółów, które pozwoliły nam wyprzedzić świat na poziomie fizjologii. To była jedna ze składowych sukcesu.

Jakich?

Nie powiem. Nadal są ważne, więc nie składajmy broni.

Prof. dr hab. Jerzy Żołądź - kierownik Katedry Fizjologii i Biochemii Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie, fizjolog. Współtwórca sukcesów Adama Małysza.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2008