Ze świecami w dłoniach

Słowacka opozycja zbudowała tzw. Kościół podziemny: ludzie nie tylko chodzili na nabożeństwa, ale spotykali się w mieszkaniach, rozprowadzali podziemne wydawnictwa chrześcijańskie, chodzili na pielgrzymki. Domagając się wolności religijnych, wywalczyli wolność narodu.

28.03.2007

Czyta się kilka minut

W 1946 r. w Czechosłowacji odbyły się bardziej czy mniej demokratyczne wybory. Na Słowacji wygrała je Partia Demokratyczna (ponad 60 proc.) - formacja antykomunistyczna, w której zjednoczyli się katolicy i ewangelicy; Komunistyczna Partia Słowacji zyskała 31 proc. Do zwycięstwa Partii Demokratycznej przyczynili się biskupi katoliccy, którzy oświadczyli, że nie popierają powołanej przez komunistów partii "katolickiej", założonej po to, by wprowadzić wyborców w błąd. W Czechach zaś wybory wygrali komuniści i to oni utworzyli rząd ogólnokrajowy. A w 1948 r. ustanowili dyktaturę.

W odpowiedzi następowały akty oporu. Na całym terytorium Słowacji pojawiają się wówczas tajne grupy zwane Białą Legią. Niektóre decydowały się na akcje sabotażowe. Legia nie miała jednak szans na sukces i do 1954 r. została rozbita. Inną formą oporu była wówczas obrona księży w parafiach - po tym, jak na początku lat 50. komuniści aresztowali wielu duchownych, mieszkańcy wsi i miasteczek organizowali patrole, które pilnowały plebanii, aby milicja nie mogła aresztować ich księdza.

Lata 50. pokazały jednak, że komunizmu nie da się pokonać w otwartym starciu.

Kościół podziemny

W latach 60. punkt ciężkości walki ze stalinowskim komunizmem przeniósł się do wnętrza partii komunistycznej. W 1963 r. Aleksander Dubček został I sekretarzem partii na Słowacji. W Bratysławie zapanowała atmosfera wolności. W styczniu 1968 r. Dubček awansował na Sekretarza Generalnego Komunistycznej Partii Czechosłowacji. Wiadomo, jak to się skończyło: w sierpniu 1968 czołgi Układu Warszawskiego rozjechały "Praską Wiosnę".

W latach 60. wychodzili też z więzień duchowni i działacze katoliccy, których zamykano w latach 50. Było wśród nich wielu wychowanków chorwackiego jezuity Tomislava Kolakovica. W 1943 r. musiał on uciekać z ojczyzny, gdyż szukało go gestapo. Udało mu się przyjechać na Słowację i tu skupił wokół siebie młodych ludzi, studentów i intelektualistów. Uczył, czym jest komunizm, i przygotowywał na to, co ich czeka. Kolakovica po wojnie aresztowano i jako posiadacza belgijskiego paszportu deportowano z kraju; jego uczniowie odsiadywali wyroki. W latach 70. to oni, tzw. kolakovicowcy, zaczęli organizować małe kręgi wiernych. Najpierw na wyższych uczelniach, a potem ruch rozszerzył się po kraju. Uczestnicy tego ruchu modlili się w mieszkaniach, czytali teksty religijne i społeczne, dyskutowali.

Nie była to wprawdzie radykalna opozycja antykomunistyczna, ale potrafiła zgromadzić więcej ludzi niż np. "Karta 77". Ci ludzie na Słowacji zbudowali tzw. Kościół podziemny. Nie był to Kościół inny niż ten działający w legalnych świątyniach. Uczestnicy Kościoła podziemnego chodzili do świątyń tak jak inni, ale na tym nie kończyła się ich religijność. Spotykali się, szerzyli chrześcijański samizdat, uczestniczyli w pielgrzymkach, ich dzieci zakładały podobne kręgi w szkołach średnich.

Opór przeciw komunizmowi na Słowacji ma pewną cechę charakterystyczną. Podczas II wojny Słowacja była państwem pod niemiecką kuratelą; na czele stał ks. Jozef Tiso. W latach późniejszych komuniści wykorzystywali ten fakt, uznając jakikolwiek przejaw słowackiego patriotyzmu za faszyzm. Trudno było się bronić przeciw takiemu stygmatyzowaniu, bo nawet Zachód nie potrafił ocenić, czy określenie "faszysta" jest tu sprawiedliwe.

Skoro opór przeciw komunizmowi nie mógł organizować się w duchu narodowym, jedyną ideową ramą, zdolną mobilizować większą liczbę ludzi, było chrześcijaństwo. W latach 70. i 80. rosła liczba uczestników pielgrzymek, umacniał się samizdat, rosło poparcie dla różnych petycji w obronie prześladowanych. Wreszcie, pojawiła się współpraca między opozycją słowacką a czeską: gdy któregoś z działaczy Kościoła podziemnego reżim nazywał "klerofaszystą" [określenie odnoszące się do czasów Tisy - red.], a czeska "Karta 77" wystąpiła w jego obronie, zagranica nie miała wątpliwości, że chodzi o opozycjonistę. Reżim zdawał sobie sprawę, że na Słowacji jego najsilniejszym oponentem jest Kościół, dlatego starał się go podporządkować; w 1987 r. nie było ani jednego biskupa, który byłby wyświęcony za zgodą Watykanu.

W połowie lat 80. liczba i nakład samizdatowych czasopism chrześcijańskich przekraczały nakład całego pozostałego samizdatu. Na procesy działaczy opozycyjnych przychodziły dziesiątki ich zwolenników, by wyrazić solidarność ze skazanymi. Z powodu braku biskupów mianowanych przez papieża, autorytetem cieszyli się księża tajnie wyświęceni. Powszechnie uznawaną głową Kościoła stał się bp Jan Korec, później kardynał. Tajnie wyświęcony na biskupa w latach 50., w latach 60. odsiedział osiem lat w więzieniu, a potem pracował długo jako robotnik.

Kościół podziemny znajdował oparcie w Polsce: grupy młodych jeździły na oazy do Polski, słowaccy pielgrzymi uczestniczyli w pielgrzymkach do Częstochowy. Przez Polskę wędrowała do nas literatura od słowackiej emigracji na Zachodzie: książki łatwiej niż na Słowację było dostarczyć do Polski, potem w plecakach przynoszono je nad granicę, gdzie przejmowali je słowaccy adresaci.

Bratysława 1988

W 1987 r. grupa działaczy katolickich na Morawach sporządziła petycję w sprawie wolności religijnej w Czechosłowacji. Poparł ich praski kardynał František Tomášek (1899-1992) i rozpoczęła się akcja zbierania podpisów. Do końca 1987 r. w całej Czechosłowacji zebrano ich ponad pół miliona, z czego dwie trzecie zebrali działacze Kościoła podziemnego na Słowacji. Zebranie takiej liczby podpisów, które przekazywane były do kard. Tomáška w Pradze, świadczyło, że struktura Kościoła podziemnego pokryła cały kraj.

Na 25 marca 1988 r. ogłoszono w Bratysławie demonstrację, która miała trzy postulaty: nominowanie biskupów zgodnie z wolą papieża, wolność religijną w Czechosłowacji i przestrzeganie praw obywatelskich. Uczestnicy demonstracji mieli przynieść świece. Właśnie tak powstała nazwa "demonstracja ze świecami w dłoniach". Na placu Hviezdoslava w Bratysławie zebrało się dwa tys. ludzi, a na okolicznych ulicach stały dalsze tysiące, których na plac nie puściła milicja. Ogólną liczbę ocenia się na 10 tys. Była to największa demonstracja w Czechosłowacji od "Praskiej Wiosny". Milicja użyła armatek wodnych, ponad stu demonstrantów aresztowano.

Komuniści bali się zjednoczenia nurtów opozycji o orientacji chrześcijańskiej z tymi zorientowanymi na obronę praw obywatelskich, podobnie jak zjednoczenia słowackiej i czeskiej opozycji. W latach 80. dochodziło jednak do takiego połączenia. Było ono wynikiem pogłębiającej się solidarności między poszczególnymi nurtami opozycji w Czechosłowacji, ale też kryzysu komunizmu w skali światowej. Symbolem zjednoczenia opozycji na Słowacji było aresztowanie tzw. bratysławskiej piątki w lecie 1989 r. Wśród aresztowanych byli katolicy, ewangelicy, niewierzący, wierzący, zdecydowani komuniści i eks komuniści, ludzie różnych zawodów i środowisk. Ich obrona zjednoczyła przeciwników komunizmu i wątpiących w komunizm. Petycję w ich obronie podpisali m.in. tajnie wyświęcony biskup Korec i Aleksander Dubček, działacze Kościoła podziemnego i nauczyciele uniwersyteccy czy aktorzy.

17 listopada 1989 r. w Pradze odbyła się demonstracja studencka - impuls do zmian w całym kraju. Komunizm w Czechosłowacji upadł z powodu sprzyjającej koniunktury międzynarodowej - jednak upadek systemu był przygotowany także wewnątrz kraju. A na Słowacji - także przez chrześcijan.

Przeł. Tomasz Maćkowiak

JÁN ČARNOGURSKÝ (ur. 1944) jest prawnikiem; w czasach komunizmu jeden z czołowych działaczy opozycji na Słowacji. Aresztowany w sierpniu 1989 r. jako jeden z tzw. bratysławskiej piątki. Po Aksamitnej Rewolucji wicepremier tymczasowego Rządu Jedności Narodowej. Założyciel i wieloletni przewodniczący Ruchu Chrześcijańsko-Demokratycznego (KDH).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2007

Artykuł pochodzi z dodatku „Historia w Tygodniku (13/2007)