Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nieraz chętnie wystąpilibyśmy w roli ekspertów od religijnego trzęsienia ziemi. Połączylibyśmy je umiejętnie z wichurą, która druzgocze, miażdży i niszczy. Tymczasem Bóg wybiera inne środki działania, tak odległe od siły ekspresji, która byłaby bliska naszym psychicznym potrzebom. Jego przyjścia wciąż zaskakują delikatnością wybranych środków, jak wtedy w noc betlejemską czy wówczas, gdy zmartwychwstały Chrystus dyskretnie dołączył do zasmuconych wędrowców.
Prorok Eliasz ostatecznie odkrył Jego obecność w "szmerze łagodnego powiewu" (1 Krl 19, 12). Któż będzie jednak w stylu proroka nasłuchiwał szmerów po silnych podmuchach wichury? Kto po trzęsieniu ziemi zauważy jeszcze łagodny powiew bryzy? Reklamowo--medialny styl naszej cywilizacji w naturalny sposób kieruje uwagę w stronę tego, co krzykliwe i naznaczone sensacją. Fotoreportaż z dobrego trzęsienia ziemi może skądinąd podnieść nakład bez korzystania z dodatkowych środków cenionych przez tabloidy.
Jak ocalić w naszej postawie Eliaszową wrażliwość na to, co przychodzi dyskretnie i cicho? Jak zachować subtelność spojrzenia Maryi, która wśród rozbawionych uczestników wesela w Kanie pierwsza dostrzegła kłopoty z zaopatrzeniem? Jak zasłuchać się w łagodny szmer, jeśli w codziennym pejzażu dominują elokwentni krzykacze?
Prorocy i święci potrafią nie tylko przemawiać, lecz również słuchać. Potrafią zauważyć dyskretny szmer powiewu wówczas, gdy najbliżsi reagują jedynie na kolejne trzęsienia ziemi. W najcichszym szmerze umieją odnajdywać zapowiedź wichru Ducha Świętego.