Zaprzyjaźnić się z przedmiotami

MICHAŁ STONAWSKI, malarz: Rzeczy miały kiedyś znacznie dłuższy żywot. Projektowano je na lata, dlatego starzały się powoli.

25.07.2022

Czyta się kilka minut

Michał Stonawski, Poczta, 2020 / R. SOSIN
Michał Stonawski, Poczta, 2020 / R. SOSIN

MICHAŁ SOWIŃSKI: Tytuł ­najnowszej wystawy w Bunkrze Sztuki brzmi: „To, co widzę, nie jest tym, co widzę”. Co to znaczy?

AGNIESZKA MAZOŃ: Michał Stonawski posługuje się w swojej twórczości rodzajem iluzji, może nawet próbuje nieco oszukać widza, któremu wydaje się, że widzi jakiś przedmiot, a dopiero po chwili dostrzega, że jest on namalowany albo jest obiektem trójwymiarowym zbudowanym z obrazów. Jest to rodzaj gry, w której obie strony pozostają usatysfakcjonowane – zarówno ta oszukująca, jak i ta oszukiwana.

MICHAŁ STONAWSKI: Gdy chodzę ulicami po mojej okolicy, natykam się na różne obiekty – skrzynki na listy, tabliczki, deski czy inne elementy naszej codziennej rzeczywistości, których zazwyczaj nie dostrzegamy. Ja patrzę na nie po swojemu, staram się dotrzeć do ich historii – skąd się wzięły, jaka jest ich struktura, dlaczego starzeją się w taki, a nie inny sposób.

Śledztwo w sprawie starzejącej się materii?

MS: Próbuję prześledzić losy danego obiektu – dlaczego ktoś zeskrobał akurat ten fragment tabliczki albo po co na tej wysokości drzwi od windy przykleił naklejkę. Zależy mi, aby obiekty, które potem maluję, miały bogatą historię.

Nie ma tu przypadku?

MS: Nie, to są rzeczy dobrze mi znane, opatrzone, które codziennie mijam na ulicy. To w pewnym sensie moi znajomi, wręcz przyjaciele, którzy towarzyszą mi w drodze do pracy czy dawniej na uczelnię. Przyglądam się, jak spełniają swoją funkcję – bo są to prawie zawsze przedmioty użytkowe. Obserwuję też, jak zmieniają się na przestrzeni czasu.

Ile trwa takie zawieranie przyjaźni z przedmiotami?

MS: Długo. Najpierw chodzę wokół nich, aż je w końcu zauważę. Potem jakiś czas myślę o nich, sprawdzam, czy osadzają się w mojej głowie. Czasem robię zdjęcie, żeby móc w każdej chwili upewnić się, czy dany obiekt wciąż mnie porusza, czy dalej mam w sobie jakieś uczucia względem niego. Dopiero gdy pozytywnie przejdzie taką weryfikację, zaczynam go malować, aby dowiedzieć się o nim więcej.

O jakich uczuciach tu mówimy?

MS: Najpierw jest zachwyt, poruszenie serca, a z tego, po jakimś czasie, może zrodzić się miłość.

Maluje Pan z natury czy ze zdjęć?

MS: Najbardziej lubię, gdy mam bezpośredni dostęp do przedmiotu, bazuję na dogłębnej znajomości danego obiektu. Niestety nie zawsze jest to możliwe. Medium fotografii nie jest dla mnie obiektywne – mam przeświadczenie, że zdjęcia zawsze przekłamują, choćby w kwestii kolorów. Fotografia jest dla mnie rodzajem zakorzenienia w pamięci, służy mi przede wszystkim do przypomnienia sobie emocji, które wywołał we mnie dany obiekt.

Maluje Pan przedmioty, które powoli znikają, rozpadają się – skoro miłość, to czy także smutek, że odchodzą?

MS: Nie, raczej wdzięczność, że mogłem przez jakiś czas z nimi być, dzielić swoją egzystencję.

Jaką opowieść możemy zbudować z portretów niszczejących przedmiotów?

AM: Projektując wystawę, staraliśmy się zacząć od początku artystycznej drogi Michała, czyli od jego pracowni. To właśnie tam ukształtował się jego charakterystyczny sposób przedstawiania fragmentów rzeczywistości. Szafka na przybory malarskie, puste płótno na sztaludze, kaloryfer pochlapany farbą, kratka wentylacyjna – to wszystko są elementy jego biografii.

A szerzej, co te obrazy mówią o naszej rzeczywistości?

AM: W pewnym sensie to wariacja na temat vanitas, przemijania i nietrwałości świata, w którym wszyscy jesteśmy zanurzeni. Nie ma tu jednak czytelnej alegorii, bo znaczenie portretowanych przedmiotów zapośredniczone jest w osobistym doświadczeniu Michała. Brak tu też smutku czy egzystencjalnego lęku, jest raczej czułość, specyficznie rozumiany sentyment. Tęsknota za czymś przeszłym, zniszczenie i korozja materiału – to w tym przypadku wartości dodatnie, inspirujące, niczym gotyckie ruiny w angielskim ogrodzie. O obrazach Michała można też pomyśleć jak o portretach starych ludzi, których twarze są przeorane zmarszczkami i widać na nich upływ czasu. Tyle że nie chodzi tu o zapowiedź zbliżającej się śmierci, a raczej ślady życia, w którym doświadczyli całego bogactwa emocji. Bo przecież zmarszczki robią się także od częstego uśmiechu.

Dziś myślimy o przedmiotach ­niemalże wyłącznie w kategoriach użyteczności – rzeczy stare i zniszczone po prostu wymienia się na nowe.

MS: Pamiętam z dzieciństwa w latach 80., że rzeczy miały znacznie dłuższy żywot. Projektowano je na długie lata, dlatego starzały się powoli. Ta dbałość o trwałość, refleksja nad tym, jak coś będzie wyglądało za pięć, dziesięć czy dwadzieścia lat, często uwzględniane były na etapie produkcji. A to z kolei miało znaczący wpływ na późniejszy sposób ich postrzegania i użytkowania przez właścicieli.

AM: Tego z pewnością brakuje w dzisiejszym świecie, gdzie przy wyborze materiałów decyduje przede wszystkim cena, a nie jakość. Łatwa zastępowalność przedmiotów to podstawa dzisiejszego projektowania i produkcji.

Metal jest ciekawszy niż plastik?

MS: To zależy, plastik też może się ciekawie starzeć – na przykład utleniać się pod wpływem energii słonecznej czy powoli rozpuszczać się od ciepła. Każdy materiał pracuje inaczej, trzeba to brać pod uwagę. Łatwo jest zrobić coś, co wygląda ładnie przez tydzień czy dwa, a potem szybko traci dla nas wartość, staje się po prostu odpadkiem.

Po co nam malarstwo hiperrealistyczne w epoce wszechobecnej fotografii w wysokiej rozdzielczości?

AM: Michał stanowczo odżegnuje się od hiperrealizmu, który często mu się przypisuje.

MS: Wolę słowo „naturalizm”, bo hiperrealizm kojarzy mi się z odhumanizowaniem malarstwa. Ja nie dążę do uzyskania efektu fotografii, ukrycia malarskiego gestu, śladów duktu pędzla.

AM: Hiperrealiści używali przede wszystkim farb akrylowych, które dają efekt gładkiej powierzchni. Farba olejna pozostawia unikalną fakturę, czyli bardzo ważny element w pracach Michała, który obficie czerpie z możliwości, jakie oferują mu grube impasty, zacieki, chropowatość płótna. Nie wstydzi się warsztatu, eksponuje go jako wartość estetyczną.

MS: Zawsze fascynowała mnie martwa natura, czyli różne sposoby ujmowania prostych przedmiotów składających się na daną kompozycję. Nie tylko kształty i kolory, ale też kadrowanie czy perspektywa. Stąd, krok po kroku, zrodził się mój pomysł na malowanie rzeczy w skali 1:1. Zrezygnowałem zupełnie z tła, z przestrzeni, która miałaby tworzyć ramę dla obiektu – u mnie wypełniają one całą powierzchnię. Zamiast tworzenia efektu głębi wolę wnikać w strukturę samej materii.

Dużo maluje Pan książek.

MS: Wszystkie portretowane przeze mnie przedmioty są mocno zakotwiczone w mojej codzienności. Pierwsze pozycje pochodziły z mojej biblioteczki. Niektóre z nich należały jeszcze do moich rodziców. Mój ojciec jest inżynierem i zostawił mi wiele podręczników z czasów swoich studiów, między innymi „Teorię względności” Einsteina, którą nawet próbowałem czytać, ale szybko zrezygnowałem. Za to zafascynował mnie jej fizyczny wygląd.

Wystawa o rzeczach, które nie są tym, co widzimy, to kuratorskie wyzwanie?

AM: Wszyscy lubimy ulegać iluzji, więc to jest nasz punkt wyjścia do tej opowieści. W zakamarkach średniowiecznych piwnic Pałacu Potockich realistyczne obrazy i obiekty mogą być „niewidoczne”, a odwiedzający wystawę zostają wciągnięci w rodzaj gry. W ten sposób chcemy otworzyć widzów na inne, mniej oczywiste kategorie piękna, zmienić nieco percepcję względem rzeczy pozornie banalnych, które widzimy na co dzień. Choć tak naprawdę, zgodnie z tytułem wystawy, wcale ich nie dostrzegamy. ©

AGNIESZKA MAZOŃ (ur. 1986) jest historyczką sztuki, kuratorką, antykwariuszką. W Galerii Bunkier Sztuki na stanowisku specjalisty ds. kolekcji.

MICHAŁ STONAWSKI (ur. 1984) uprawia malarstwo, rysunek, tworzy obiekty i instalacje. Absolwent Wydziału Malarstwa ASP w Krakowie, nauczyciel rysunku i malarstwa w krakowskim liceum plastycznym.

Michał Stonawski „TO, CO WIDZĘ, NIE JEST TYM, CO WIDZĘ” 23.07 – 2.10.2022, Galeria Sztuki Współczesnej Bunkier Sztuki, Rynek Główny 20, Kraków

Więcej informacji: www.bunkier.art.pl

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Redaktor i krytyk literacki, stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 31/2022