Zadanie duszpasterza

Rola, która mi przypadła w "Tygodnikowym" zestawieniu tekstów, nie polega na wprowadzaniu wiernych w wątpliwości.

29.07.2008

Czyta się kilka minut

Szanowny Panie,

odpowiadając na Pański tekst, pragnę podziękować za wnikliwą lekturę materiałów z poprzedniego numeru dotyczących antykoncepcji, która zmusza mnie, by powrócić do tematów poruszonych w "Tygodniku".

Widać bardzo jasno, jak bardzo ważne i dotkliwe problemy pojawiają się w życiu wielu ludzi w spotkaniu z nauką Kościoła w sprawie czystości współżycia małżeńskiego oraz wobec zasady odrzucenia antykoncepcji w małżeństwie. Niebanalnym wydaje się pytanie, czy naprawdę Pan Bóg oczekuje od małżeństw tak wyraźnych znaków heroizmu wiary i rezygnacji z jakiegoś sposobu zaspokajania potrzeb, które zresztą sam człowiekowi dał.

Pisze Pan o dwóch różnych spojrzeniach na problem. Tak jest rzeczywiście. Jest ks. Prusak - którego znam osobiście i bardzo cenię - teolog, który ma obowiązek znać naukę Kościoła, a zarazem zadawać pytania: jak dotychczas głoszona nauka postępowania zgodnie z wiarą odnosi się do faktów i sytuacji dnia dzisiejszego oraz doświadczenia moralnego chrześcijan. Teolog musi zadawać pytania, czy nie istnieją jakieś przesłanki, które naświetlałyby prawdę o człowieku w pełniejszy sposób niż dotąd. Fakt, że wielu chrześcijan nie rozumie lub w praktyce nie akceptuje nauki Kościoła o odrzuceniu antykoncepcji, jest ważnym argumentem do refleksji. Każdy ksiądz musi zadawać sobie też pytanie: czy jeżeli coś niezrozumiale przekazujemy, to może sami problemu nie rozumiemy?

W odniesieniu do etyki współżycia małżeńskiego teolog musi uwzględnić taką sytuację, że być może dyskusja doprowadzi nas do odkrycia jakichś dotąd niezauważanych prawd o człowieku i stanie się konieczne wypracowanie nowych norm zachowania w relacji seksualnej tak, aby uwzględnić całą tę prawdę. Nauczanie etyczne Kościoła nie jest bowiem sprawą dyscypliny: że coś jest dozwolone albo zabronione. Jest zadaniem praktycznej wierności Prawdzie o człowieku, którą odkrywamy w świetle dostępnej nam cząstki Bożego Dzieła wobec świata, zwanej Objawieniem.

Inna rola w Kościele przypada duszpasterzowi, a więc w tym zestawieniu artykułów - mnie. Obowiązkiem duszpasterza jest przekazywanie niesfałszowanej nauki Kościoła na pytania zadawane przez szukających drogi. Wobec pytań, które zadaje sobie każdy żyjący wiarą chrześcijanin, nie jest rolą duszpasterza wprowadzanie wiernych w wątpliwości. Jego zadaniem jest udzielenie kompetentnej i wyczerpującej odpowiedzi. Jeżeli sprawa jest określona przez nauczanie Kościoła, to tak należy to przedstawiać wiernym i nie wprowadzać ich w błąd. Co innego, jeśli sprawa jest na etapie rozpoznawania.

Nie jestem pewien, czy właściwie zrozumiałem zarzut, jaki formułuje Pan wobec mnie: iż z urzędu powtarzam naukę Kościoła, że "Nie ma innego Imienia, w którym byśmy byli zbawieni" oraz że "poza Kościołem nie ma Zbawienia". Te prawdy chciałbym nie tylko powtarzać, ale wyznawać każdą chwilą mojego życia. Prawdziwie boję się, abym nie robił tego ani urzędowo, ani bezmyślnie.

Odnośnie sumienia człowieka nauka Kościoła jest bardzo wymagająca. Domaga się wierności swojemu, dobrze ukształtowanemu i otwartemu na Bożą łaskę sumieniu. Jest to zadanie wymagające wysiłku od każdego, osobiście, na całe życie. Właśnie nasze sumienie, czyli osobiste rozeznawanie, ma za zadanie rozpoznać, jaka jest wola Boża i Boża prawda w odniesieniu do naszych czynów - także współżycia małżeńskiego - i przynaglić nas do najlepszego sposobu realizowania postulatów sumienia. Jest to wymaganie wobec każdej osoby. W dodatku od postępowania zgodnie z sumieniem naprawdę zależy nasze otwarcie na tajemnicę Zbawienia, czyli na wieczność.

Jeszcze inna sprawa dotyczy sposobu przekazu nauki wiary. Ta sprawa jest dla mnie najtrudniejsza w Pańskim tekście. Sztuki porozumiewania się i dialogu uczę się świadomie od kilkunastu lat. Myślę, że tak jest ewangelicznie: spotkać drugiego człowieka i mówić do niego tak, aby był traktowany na miarę osobistej godności, nie zaś urzędowo ani instrumentalnie.

Jeżeli w moich wypowiedziach słyszy Pan mowę urzędnika, muszę zaliczyć swój udział w "Tygodniku" do porażek. Myślę, że również Pan nie ustrzegł się tej porażki, ponieważ także chciałbym być traktowany wyłącznie z życzliwością, bez oceny motywów mojego działania przez kogokolwiek.

Ufam, że nasza rozmowa przyczyni się do otwarcia na światło Boże, które kiedyś rozjaśni wszystkie nasze rozterki.

Szanowny Panie,

odpowiadając na Pański tekst, pragnę podziękować za wnikliwą lekturę materiałów z poprzedniego numeru dotyczących antykoncepcji, która zmusza mnie, by powrócić do tematów poruszonych w "Tygodniku".

Widać bardzo jasno, jak bardzo ważne i dotkliwe problemy pojawiają się w życiu wielu ludzi w spotkaniu z nauką Kościoła w sprawie czystości współżycia małżeńskiego oraz wobec zasady odrzucenia antykoncepcji w małżeństwie. Niebanalnym wydaje się pytanie, czy naprawdę Pan Bóg oczekuje od małżeństw tak wyraźnych znaków heroizmu wiary i rezygnacji z jakiegoś sposobu zaspokajania potrzeb, które zresztą sam człowiekowi dał.

Pisze Pan o dwóch różnych spojrzeniach na problem. Tak jest rzeczywiście. Jest ks. Prusak - którego znam osobiście i bardzo cenię - teolog, który ma obowiązek znać naukę Kościoła, a zarazem zadawać pytania: jak dotychczas głoszona nauka postępowania zgodnie z wiarą odnosi się do faktów i sytuacji dnia dzisiejszego oraz doświadczenia moralnego chrześcijan. Teolog musi zadawać pytania, czy nie istnieją jakieś przesłanki, które naświetlałyby prawdę o człowieku w pełniejszy sposób niż dotąd. Fakt, że wielu chrześcijan nie rozumie lub w praktyce nie akceptuje nauki Kościoła o odrzuceniu antykoncepcji, jest ważnym argumentem do refleksji. Każdy ksiądz musi zadawać sobie też pytanie: czy jeżeli coś niezrozumiale przekazujemy, to może sami problemu nie rozumiemy?

W odniesieniu do etyki współżycia małżeńskiego teolog musi uwzględnić taką sytuację, że być może dyskusja doprowadzi nas do odkrycia jakichś dotąd niezauważanych prawd o człowieku i stanie się konieczne wypracowanie nowych norm zachowania w relacji seksualnej tak, aby uwzględnić całą tę prawdę. Nauczanie etyczne Kościoła nie jest bowiem sprawą dyscypliny: że coś jest dozwolone albo zabronione. Jest zadaniem praktycznej wierności Prawdzie o człowieku, którą odkrywamy w świetle dostępnej nam cząstki Bożego Dzieła wobec świata, zwanej Objawieniem.

Inna rola w Kościele przypada duszpasterzowi, a więc w tym zestawieniu artykułów - mnie. Obowiązkiem duszpasterza jest przekazywanie niesfałszowanej nauki Kościoła na pytania zadawane przez szukających drogi. Wobec pytań, które zadaje sobie każdy żyjący wiarą chrześcijanin, nie jest rolą duszpasterza wprowadzanie wiernych w wątpliwości. Jego zadaniem jest udzielenie kompetentnej i wyczerpującej odpowiedzi. Jeżeli sprawa jest określona przez nauczanie Kościoła, to tak należy to przedstawiać wiernym i nie wprowadzać ich w błąd. Co innego, jeśli sprawa jest na etapie rozpoznawania.

Nie jestem pewien, czy właściwie zrozumiałem zarzut, jaki formułuje Pan wobec mnie: iż z urzędu powtarzam naukę Kościoła, że "Nie ma innego Imienia, w którym byśmy byli zbawieni" oraz że "poza Kościołem nie ma Zbawienia". Te prawdy chciałbym nie tylko powtarzać, ale wyznawać każdą chwilą mojego życia. Prawdziwie boję się, abym nie robił tego ani urzędowo, ani bezmyślnie.

Odnośnie sumienia człowieka nauka Kościoła jest bardzo wymagająca. Domaga się wierności swojemu, dobrze ukształtowanemu i otwartemu na Bożą łaskę sumieniu. Jest to zadanie wymagające wysiłku od każdego, osobiście, na całe życie. Właśnie nasze sumienie, czyli osobiste rozeznawanie, ma za zadanie rozpoznać, jaka jest wola Boża i Boża prawda w odniesieniu do naszych czynów - także współżycia małżeńskiego - i przynaglić nas do najlepszego sposobu realizowania postulatów sumienia. Jest to wymaganie wobec każdej osoby. W dodatku od postępowania zgodnie z sumieniem naprawdę zależy nasze otwarcie na tajemnicę Zbawienia, czyli na wieczność.

Jeszcze inna sprawa dotyczy sposobu przekazu nauki wiary. Ta sprawa jest dla mnie najtrudniejsza w Pańskim tekście. Sztuki porozumiewania się i dialogu uczę się świadomie od kilkunastu lat. Myślę, że tak jest ewangelicznie: spotkać drugiego człowieka i mówić do niego tak, aby był traktowany na miarę osobistej godności, nie zaś urzędowo ani instrumentalnie.

Jeżeli w moich wypowiedziach słyszy Pan mowę urzędnika, muszę zaliczyć swój udział w "Tygodniku" do porażek. Myślę, że również Pan nie ustrzegł się tej porażki, ponieważ także chciałbym być traktowany wyłącznie z życzliwością, bez oceny motywów mojego działania przez kogokolwiek.

Ufam, że nasza rozmowa przyczyni się do otwarcia na światło Boże, które kiedyś rozjaśni wszystkie nasze rozterki.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 31/2008