Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Do niedawna Uganda uchodziła za oazę wolności i porządku w Afryce. Dziś panujący tu czwartą dekadę władca zamierza przekazać stery potomkowi.
Yoweri Kaguta Museveni objął rządy w 1986 r., wygrywając partyzancką wojnę. Zanim za jego urzędowania kraj okrzyknięto ostoją demokracji, był symbolem tyranii i upadku. Museveni kierował państwem jak partyzancki komendant: rozkazami. Mądrze i sprawiedliwie, ale nie pytając nikogo o zdanie. Ugandę zaczęto stawiać reszcie Afryki za wzór i powoływać się na nią, by zaprzeczyć opinii, iż kontynent jest skazany na klęskę.
Z biegiem lat Museveni stoczył się jednak do roli kacyka, traktującego demokrację jak rytuał. Ostatnie wybory wygrał w 2021 r., mając osiemdziesiątkę na karku. Następne są w 2026 r. i ogłosił, że rządzić już nie musi, a jego syn Muhoozi obwieścił, że widzi siebie w roli prezydenta. Nie byłaby to pierwsza taka sukcesja we współczesnej Afryce: podobne miały miejsce w Togo, Gabonie i Czadzie. ©℗
Więcej w internetowej rubryce Strona Świata