Z kruchty na forum

Żyjemy w społeczeństwie pluralistycznym światopoglądowo. A skoro tak, to w katechezie trzeba położyć nacisk na wiedzę religijną, weryfikowalną poprzez wprowadzenie ocen. Dobry katolik to taki, który potrafi swoją wiarę uzasadnić, przyjmując postawę dialogu wobec myślących inaczej.

28.08.2007

Czyta się kilka minut

Po raz kolejny wokół szkolnej katechezy wybuchła wrzawa. Tymczasem nowemu ministrowi edukacji z urzędu przysługuje prawo do wyrażania opinii na temat modelu nauczania, a więc i obecności religii w szkole. To, że wypowiedział swoje wątpliwości bez wystarczającej znajomości regulacji prawnych na styku Kościół-państwo, nie musi być powodem do wpadania w panikę ani przyjmowania postawy konfrontacyjnej. Inaczej łatwo zapomnieć o istotnych zastrzeżeniach związanych z przekazem wiary w ramach instytucji państwowych, a w rezultacie powstaje atmosfera klerykalizacji życia publicznego. Pospieszna reakcja rządu na wystąpienie ministra Ryszarda Legutki stereotyp ten tylko utrwaliła.

Obecność katechezy w szkole wynika z umowy konkordatowej między państwem a Kościołem. Nie może jej zmienić autonomiczna decyzja ministra edukacji. Wystarczyło mu o tym przypomnieć, a z pewnością skorygowałby swoje stanowisko: przecież nie wypowiedział Kościołowi żadnej wojny. Strona kościelna przeszła jednak do kontrataku, który dla obserwatorów przypominał raczej demonstrację siły niż wyraz duszpasterskiej troski o poziom edukacji religijnej. Gdyby nie spotkanie abp. Kazimierza Nycza (przewodniczącego Komisji Wychowania Katolickiego Konferencji Episkopatu Polski) z ministrem Legutką, można byłoby wręcz stracić nadzieję na pogłębioną refleksję nad przekazywaniem wiary w państwie światopoglądowo neutralnym i demokratycznym - w którym jednak większość obywateli identyfikuje się z chrześcijaństwem.

Teczki światopoglądowe

Katecheza budzi wątpliwości od początku powrotu do szkoły. W debatach publicznych sprowadzają się one głównie do czterech rodzajów zarzutów: 1) światopoglądowych - obecność religii w szkole zagraża laickości państwa i łamie standardy świeckiej edukacji; 2) dydaktycznych - katecheza jest przedmiotem nadobowiązkowym i w ogóle nie powinna znajdować się na świadectwie; 3) teologiczno-duszpasterskich: katecheza nie jest przedmiotem, ale inicjacją w wiarę Kościoła katolickiego (bądź jakiegokolwiek innego wyznania), a wiary nie można oceniać stopniem; 4) metodologicznych - katecheza (a także alternatywna etyka) nie spełnia jeszcze programowych wymogów, stąd na razie nie można oceny z religii wliczać do średniej. Dodatkowym źródłem nieporozumień jest to, że obecne rozwiązanie dopuszcza możliwość niewybrania przez ucznia ani religii, ani etyki.

Nie zamierzam szczegółowo interpretować poszczególnych zapisów prawnych dotyczących legalności stopnia z religii na świadectwie szkolnym i wliczania go do średniej: pozostawiam to Trybunałowi Konstytucyjnemu, Ministerstwu Edukacji oraz Komisji Wychowania Katolickiego Episkopatu. Nie uważam jednak, by obecne rozwiązanie prawne było niezgodne z zasadami liberalnej demokracji.

Wybór katechezy jako przedmiotu z oceną nie jest także przejawem zmuszania ucznia przez organy władzy publicznej do ujawnienia swoich przekonań religijnych - jak twierdzi na łamach "Dziennika" (z 21 sierpnia 2007) prof. Jan Hartman - ponieważ on sam czyni to dobrowolnie, wyrażając chęć udziału w katechizacji szkolnej, która ma charakter nadobowiązkowy. Stwierdzenie, że "w wolnym kraju obywatel nie może być narażony na konieczność bezpośredniego lub pośredniego ujawniania przed kimkolwiek, a zwłaszcza przed władzami, swojego wyznania", służy raczej stwarzaniu poczucia zagrożenia, niż jest opisem rzeczywistości. Nie wmawiajmy ludziom krzywdy, która im się nie dzieje - bo inaczej będziemy blisko paranoi, której i tak nie brakuje w naszym życiu publicznym. Uczniowie chodzący na katechezę nie mają dodatkowych "teczek światopoglądowych" w gabinecie dyrektora czy wychowawcy.

Szatani z szóstką

Ocena z religii na świadectwie jest informacją na temat znajomości dziedzictwa religijno-kulturowego chrześcijaństwa, a skoro na uczelniach wyższych można zaliczać przedmioty teologiczne i nikomu nie przeszkadzają oceny z tych przedmiotów w indeksie studenta, dlaczego inaczej miałoby być w edukacji podstawowej? Udział w harcerstwie też jest wyborem pewnego światopoglądu, a jakoś nikt nie protestuje, że uczniowie się tam zapisują i noszą mundurki, które na dodatek identyfikują ich więź bądź to z ZHP, bądź ZHR, których koła działają na terenie szkoły. Również ucząc etyki nauczyciel będzie wiedział, jakie przekonania ma jego uczeń. Oceniać go jednak będzie za myślenie, a nie światopoglądowy wybór.

W komentarzach medialnych padały stwierdzenia, że ocena z religii zagraża inicjacji w wiarę, ponieważ może doprowadzić do pojawienia się generacji "szatanów z szóstką z religii". Czy są to obawy uzasadnione? Każdy uczeń może uczyć się jakiegoś przedmiotu tylko po to, żeby mieć czerwony pasek. Nie tylko ma to miejsce, ale zarówno rodzice, jak i nauczyciele często takie postawy promują: jedni mogą się wykazać swoimi osiągnięciami pedagogicznymi, drudzy mają powody do tego, aby być dumnymi ze swoich pociech. Dlaczego w przypadku katechezy mówi się, że taka sytuacja byłaby zagrożeniem dla wiary uczniów? Na czym to zagrożenie miałoby polegać?

Dlatego właśnie, że żyjemy w społeczeństwie pluralistycznym, uważam, iż w katechezie szkolnej trzeba postawić większy nacisk na wiedzę religijną, weryfikowalną również poprzez wprowadzenie ocen. Dobrym katolikiem nie jest bowiem uczeń, który chodzi na religię w szkole "na pokaz" albo dlatego, że jest "fajnie", ale ten, który po jej ukończeniu potrafi swoją wiarę uzasadnić, przyjmując postawę dialogu wobec myślących inaczej. Jeśli boimy się, że uczniowie zaczną katechezę traktować koniunkturalnie, to przeciwdziałajmy temu w sposób rozsądny, a nie sprowadzajmy religii do przedmiotu niezobowiązującego ani ucznia, ani nauczyciela.

W różny sposób można motywować uczniów do tego, aby to nie ocena, lecz poważne zaangażowanie w zgłębianie religijno-kulturowego dziedzictwa chrześcijaństwa zachęcało ich do udziału w katechezie. Sęk w tym, że brak ocen i odchodzenie od treści prawd wiary w nauczaniu religii nie jest wcale gwarantem sukcesu. Z drugiej strony nie chodzi o abstrakcyjne przyswajanie wiedzy poprzez wkuwanie katechizmu, ale o dialog, w którym jest przestrzeń dla stawiania pytań i pogłębiania prawd wiary. Trzeba również pamiętać o tych uczniach, którzy na katechezę przyjdą nie dlatego, że są wierzący, lecz dlatego że interesuje ich poznanie chrześcijaństwa, a zwłaszcza katolicyzmu. Katecheza z oceną daje im równe prawa.

Przed wyborem

Dla każdego, kto identyfikuje się z pewnym wyznaniem religijnym, refleksja taka będzie swoistego rodzaju dialogiem pomiędzy tradycją a osobistym doświadczeniem. Mylą się więc ci, którzy twierdzą, że w nauczaniu religii chodzi o przygotowanie kolejnego pokolenia bezmyślnych, ale posłusznych Kościołowi wiernych, łamiących standardy państwa świeckiego i obywatelskiego bądź będących dla niego "z definicji" zagrożeniem.

Wieki temu św. Augustyn zauważył, że "nikt nie może w cokolwiek wierzyć, jeśli wcześniej nie rozpozna, iż jest w stanie obdarzyć to swoją wiarą" ("nullus quippe credit alliquid nisi pius cogitaverit esse credendum"). To rozpoznanie niewątpliwie musi mieć charakter emocjonalno-przeżyciowy, wiara opiera się bowiem na zaufaniu. Przed credo jest credendo: a więc akt wiary poprzedza namysł!

Nie jest to jednak ostatni krok w wierze. Socjologowie religii coraz częściej podkreślają, że w obecnych czasach "ludzie stają w obliczu coraz bardziej różnorodnych przekonań, wartości, stylów życia i dlatego muszą między nimi wybierać. Wybór zaś wymaga pewnej, chociażby zupełnie elementarnej refleksji, a wybór religijny wymaga pewnej chociażby zupełnie elementarnej teologii" (P. Berger).

Elementarna teologia to właśnie katecheza szkolna, bo życie sakramentalne ma miejsce na terenie parafii, a kształtowanie postaw moralnych odbywa się głównie w domu. Ponieważ współczesność problematyzuje to, co kiedyś uchodziło za oczywiste w sprawach wiary, nie można katechezy sprowadzić do religijnego sentymentalizmu. Młodzi lubią dyskutować i nie zgadzają się na wiele "pewników" wiary chrześcijańskiej. Dajmy im przestrzeń, aby mogli stawiać pytania, ale nie bójmy się ich oceniać za to, jak myślą. To nie ocena z religii na świadectwie zrobi z nich złych obywateli bądź powierzchownych katolików, ale powielany stereotyp, że im bardziej człowiek jest wierzący, tym bardziej jest bezmyślny i należy mu współczuć lub się go bać, bo nic dobrego z niego nie będzie. Zamknąć go w kruchcie i nie dopuścić do forum.

Naukowość katechezy

Nauczanie religii nie przekłada się wprost na postępowanie moralne i nie dzieje się tak również w przypadku nauczania etyki. Ideałem katechetycznym jest połączenie głowy i serca, ale mówiąc o tym wypada zrobić sobie rachunek sumienia z tego, w jakiej harmonii funkcjonują one w naszym życiu i jak wychowujemy dzieci. Inaczej jest to zarzut czysto ideologiczny, który do debaty na temat katechezy w szkole nic nie wnosi. Moralności uczymy się głównie przez przykłady i naśladowanie: katecheza powinna ukazywać, skąd je czerpać i na czym są one ufundowane.

Ocena na świadectwie stawiana jest za wiedzę, a nie dobre sprawowanie poza szkołą. To konfesjonał, a nie szkoła jest miejscem oceny sumienia wierzącego ucznia. Katecheza ma przyczynić się do jego formowania, ale nie ocena na świadectwie jest wyznacznikiem stanu jego "wnętrza". Nie chodzi więc o indoktrynowanie uczniów, jak utrzymuje w "Gazecie Wyborczej" Magdalena Środa.

Ocena "naukowości" katechezy jako przedmiotu szkolnego, jaka pojawiła się w niektórych komentarzach, tchnie pozytywizmem logicznym, należącym do lamusa historii filozofii nauki, a nie kanonów metodologicznych dyscyplin szkolnych czy akademickich. Twierdzenie, że "programy religii nie są znane ani poddane kryteriom merytorycznej oceny", to wynik nieznajomości faktów.

Kwalifikacje merytoryczne i katechetyczne nauczycieli religii są różne, tak jak w przypadku nauczycieli innych przedmiotów, nie wynikają one jednak z braku ustalonego programu studiów, ale z różnic doświadczeń i zdolności poszczególnych osób. Te problemy są analizowane i dąży się do odsuwania katechetów, którzy sprawę nauczania religii sprowadzili do realizacji poczucia religijnej misji w społeczeństwie. Nie twierdzę, że wszystkie uczelnie kształcące nauczycieli religii są na tym samym poziomie, ale przecież to samo można powiedzieć o każdym innym kierunku studiów.

Chociaż 95 proc. dzieci i 90 proc. młodzieży wybiera religię jako przedmiot nadobowiązkowy, to liczby te nie oddają nastawienia uczniów (i katechetów) do oceny z religii. Z badań przeprowadzonych przez GfK Polonia dla "Rzeczpospolitej" wynika, że tylko 36 proc. respondentów opowiada się za tym, by ocena z religii była wliczana do średniej, a 60 proc. jest przeciwnych. Zdecydowanie za oceną z religii wypowiedziało się 16 proc. respondentów; zdecydowanie nie - aż 34 proc. Nie wolno zapomnieć, że wliczanie oceny z religii do średniej nie jest oczywiste ani dla uczniów, ani katechetów. Nie oznacza to jednak zgody na traktowanie religii jak piątego koła u wozu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jezuita, teolog, psychoterapeuta, publicysta, doktor psychologii. Dyrektor Instytutu Psychologii Uniwersytetu Ignatianum w Krakowie. Członek redakcji „Tygodnika Powszechnego”. Autor wielu książek, m.in. „Wiara, która więzi i wyzwala” (2023). 

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2007