Z czego cieszymy się wspólnie...

Zasadnicza część ostatniego felietonu pani Józefy Hennelowej (“Prawie recenzja", “TP" nr 29/03) poświęcona jest konfliktowi między “Przystankiem Woodstock" a “Przystankiem Jezus". Niestety, zarówno niektóre zawarte w felietonie informacje, jak i wyciągnięte wnioski są nietrafne. Jako że w felietonie kilkakrotnie wymieniono moje nazwisko, czuję się zobowiązany do napisania kilku słów wyjaśnienia.

Pani Redaktor pisze o “polowaniu" mediów. Jurek Owsiak miał prawo być zmęczony nieustannym dopytywaniem się dziennikarzy o konflikt, który zawsze jest o wiele bardziej sensacyjny niż ewentualna zgoda. Rozumiem go, bo takim samym “polowaniem" otoczony był także “Przystanek Jezus". Konfrontacji poszukiwano po obu stronach, choć może nie zawsze przez te same gazety, rozgłośnie czy stacje telewizyjne. I jestem tym tak samo zmęczony jak Jurek.

Józefa Hennelowa pyta retorycznie, o czym nadawało z placu Radio Maryja: “O czymże, jak nie o grzesznej młodzieży, ich grzesznym idolu i apostołach?". Rozumiem, że pytanie to wynika z apriorycznego założenia, bo chyba nie z nasłuchu audycji RM. W przywołanym przez felietonistkę “TP" moim artykule w “Niedzieli" napisałem: “Kto słuchał, ten wie, że transmisje radiowe z »Przystanku« nie miały żadnego zaczepnego czy negatywnego charakteru wobec »Przystanku Woodstock«. Podczas transmisji z »Przystanku Jezus« nie pojawiły się żadne treści wymierzone przeciwko »Woodstockowi«, jego organizatorom czy obecnej tam młodzieży". Szkoda, że Pani Redaktor opuściła w lekturze ten akapit.

Wyjaśnienia domaga się także równoległość czasowa mojej rozmowy z Jurkiem Owsiakiem a tekstem opublikowanym w “Niedzieli". Tekst ten powstał jako rozdział książki “Kiedy Jezus przychodzi w glanach" i rzeczywiście został napisany w końcu maja. 24 czerwca dopisałem krótkie post scriptum, którego clou brzmi: “Jurek na naszą obecność się nie zgadza i nie zgodzi się". Co jest prawdą i dzisiaj, jeśli myślimy o inicjatywie o nazwie “Przystanek Jezus". Tekst ten został przekazany do opublikowania w “Niedzieli", której jestem redaktorem, przed spotkaniem z Jurkiem Owsiakiem. Dyskusja, która odbyła się z inicjatywy “TP", miała miejsce 26 czerwca i nie była częścią rozmów podejmowanych przez organizatorów “Przystanku Jezus". Nie miała być wcale próbą przekonywania siebie czy wyproszenia zgody, raczej prezentacją obu stanowisk. Dowiedziałem się o niej niemal w przeddzień wieczorem i o mały włos wcale by do niej nie doszło. Po powrocie z Warszawy uznałem, że nie ma potrzeby wycofywania tekstu z “Niedzieli", gdyż stan rzeczy sprzed, jak i po rozmowie jest taki sam: odmowa obecności “Przystanku Jezus" na “Przystanku Woodstock".

Nie zgadzam się więc z tezą, że w moim artykule dokonałem oceny Jurka Owsiaka. Moje stanowisko wobec Jurka jest niezmienne od lat. Nie zmieniło go także to, co Jurek powiedział w debacie. Na jej zakończenie dostałem od niego książkę o Wielkiej Orkiestrze z dedykacją: “Dzięki za rozmowę, bo zawsze tyle myśli może się zderzyć i coś z tego wyniknie! Oby". Oby!

Ks. ANDRZEJ DRAGUŁA

Dlaczego pisałam o Tygodnikowym “Przystanku zima"? Bo był bardzo ważny. Nie tylko jako ciekawy materiał prasowy, informacyjny. Był próbą wpłynięcia na rzeczywistość, próbą rozwiązania (a przynajmniej posunięcia ku rozwiązaniu) sprawy sporu między organizatorami obu “Przystanków", żeby nie dopuścić do zmarnowania tak bardzo potrzebnej pracy z młodzieżą. W moim rozumieniu rozmowa między Jurkiem Owsiakiem a ks. Andrzejem Dragułą, chociaż ostra i bolesna, po pierwsze pozwalała lepiej poznać przyczyny konfliktu i decyzji Owsiaka odrzucenia oferty “Przystanku Jezus"; po drugie, przynosiła nadzieję. Dlatego tekst ks. Draguły w “Niedzieli", podsumowujący stan sporu wcześniejszy, sprzed tej rozmowy, a przecież ukazujący się równolegle z zapisem samej rozmowy w “Tygodniku", przypisałam nieporozumieniu. Okazało się, że była to decyzja samego autora. Wynikałoby z niej, że ani końcowe otwarcie Owsiaka w rozmowie w “TP" (cytuję fragment: “przyjedźcie po cichutku i róbcie swoje"), ani zobowiązanie rzecznika “Przystanku Jezus" (tamże: “rozbijemy się na polu, bez wielkiego namiotu, bez transparentu, na Twoich warunkach") nie miały znaczenia do tego stopnia, żeby przynajmniej uzupełnić artykuł w “Niedzieli" o tę informację. Będę szczera: nie potrafię zrozumieć. I jest mi przykro.

A teraz wyjaśnienia. Ks. Draguła wyraża ubolewanie, że “opuściłam w lekturze" passus z jego tekstu w “Niedzieli", w którym podkreśla pozytywny wydźwięk “przystankowych" relacji RM, i pewnie dlatego wyraziłam przypuszczenie o ich krytycznym charakterze. Jeśli takie nie były, to bardzo dobrze. Mnie niestety nie zdarzyło się nigdy wcześniej ani słuchać, ani czytać w mediach ks. Tadeusza Rydzyka i zaprzyjaźnionych z nimi czegokolwiek dobrego o Jurku Owsiaku i Wielkiej Orkiestrze. A jeśli chodzi o relacje z imprez w Żarach, to w “Tygodnikowej" rozmowie Księdza z Jurkiem jest aż nadto sygnałów, że te relacje ze strony katolickiej bolały go i drażniły (jeden cytat tylko: “Moja czternastoletnia córka otwiera jakąś gazetę typu rydzykowatego i płacze..."). To może być odbiór alergiczny, ale skoro jest faktem, czy nie trzeba się z nim liczyć? Wtedy nie można odrzucać za to wszystko wspólnej odpowiedzialności, choćby faktycznie nie miało się na to wpływu. Dla drugiej strony to ten sam Kościół, ta sama postawa “lepszych", na którą Jurek Owsiak reaguje w najwyższym stopniu drażliwie.

I sprawa druga: ks. Draguła stwierdza w liście do redakcji: “Nie zgadzam się z tezą, że w moim artykule dokonałem oceny Jurka Owsiaka". To nie była “teza". Tak podsumowałam te zdania artykułu, w których autor komentował wyznanie Owsiaka, że nie należy do krisznowców, a jest katolikiem, i w których szuka “rzeczywistych powodów nowego, negatywnego zwrotu" ku inicjatorom “Przystanku Jezus". Wraca tam po kilkakroć przypuszczenie: “może się bał". Może tu już niekonieczne jest cytowanie? Bo koniec końców najważniejsze, że naprawdę nadzieja pozostała. Nie będzie w tym roku “Przystanku Jezus" takiego, jaki wymarzyli sobie jego organizatorzy. Ale będą oni, będzie więc w Żarach Chrystus - choć bez “przystanku". O czym tym razem informuje także nowy numer “Niedzieli" i z czego cieszymy się chyba wspólnie, już bez nieporozumień?

JÓZEFA HENNELOWA

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 31/2003