Wybraliśmy niełatwą drogę

Jesteśmy małżeństwem od 19 lat. Mamy dwoje dzieci w wieku 17 i 15 lat. Od początku małżeństwa praktykujemy NPR, ponieważ kochamy Boga i siebie nawzajem. Naturalne metody dają wiele radości. Wspaniale jest móc spotkać się ze sobą bez żadnych przeszkód: być dla siebie, dawać siebie i przyjmować, nie myśląc o zabezpieczeniach. Wiele osób w “Tygodnikowej" dyskusji wypowiadało się na temat zalet NPR, niewiele przyznało, że jest to droga wymagająca wielu wyrzeczeń, czasami cierpienia.

Na początku małżeństwa nie mieliśmy problemu ze stosowaniem metod. Od razu chcieliśmy mieć dziecko i znajomość NPR pomogła nam wybrać odpowiedni czas. Zaszłam w ciążę. Po kilku miesiącach okazało się, że ciąża obumarła. To był szok i cios. Spróbowaliśmy jeszcze raz. Tym razem, szczęśliwie, po roku urodziła się córka. Dwa lata później - syn. W tamtym czasie musieliśmy rezygnować ze współżycia, ale świadomość, że to tylko na jakiś czas, pomagała nam przetrwać trudne chwile. Czasami nie potrafiliśmy jednak zachować czystości. Nie planowaliśmy poczęcia, ale mieliśmy świadomość, że gdyby tak się stało, przyjmiemy dziecko z radością jako prezent od Boga.

Gdy dzieci podrosły, zaczęły pytać o braciszka lub siostrzyczkę. Postanowiliśmy spróbować raz jeszcze i wkrótce Bóg pobłogosławił nam nowym życiem. Nasza radość trwała krótko - poroniłam. To dziecko było tak wymodlone i wyproszone. Wydawało nam się, że skoro się poczęło, już nic złego się nie stanie. Nie da się opisać tego, co się wtedy czuje. Doszliśmy z mężem do wniosku, że skoro tak się stało, Bóg dał nam odpowiedź na nasze pytanie, co dalej. Otóż: “dajcie sobie spokój". Postanowiliśmy nie mieć więcej dzieci i zaczął się najtrudniejszy dla nas czas. W płodne dni, gdy powstrzymywaliśmy się od współżycia, pytaliśmy siebie, dlaczego musimy siebie unikać? Byliśmy zirytowani i źle się to odbijało na relacjach między nami i relacjach z dziećmi. Gdy zbliżaliśmy się do siebie, wyrzucaliśmy sobie, że nie jesteśmy odpowiedzialni. Była w nas ciągła walka i niepewność. Czy aby nie za szybko zrezygnowaliśmy? Może Bóg chce się przekonać czy naprawdę zależy nam na dziecku? Staliśmy się nerwowi i spięci, a nasze spotkania zamiast być wyrazem wzajemnej miłości i zjednoczenia, zaczęły nas od siebie oddalać.

Dalej praktykowaliśmy NPR. Było to o tyle trudne, że ze względu na trwające 7-10 dni miesiączki, nie miałam fazy niepłodności przedowulacyjnej. A niepłodność poowulacyjna zaczynała się około 20 dnia cyklu. Mieliśmy więc tylko 7 dni na spotkanie się. Wtedy jednak zazwyczaj źle się czułam przed kolejną miesiączką i nie miałam ochoty na współżycie. Bywało też, że byliśmy ze sobą, bo w końcu kiedyś trzeba, bo jak nie teraz, to dopiero za miesiąc. Coraz mniej było w tym wszystkim wzajemnej miłości, czułości i ciepła. Niby wszystko w porządku, bo zgodnie z NPR, ale czuliśmy, że oddalamy się od siebie. Zaczęliśmy się bać naszych spotkań: nie tyle kolejnego dziecka, ale ewentualnych komplikacji. Nie chcieliśmy kolejny raz przeżywać poronienia.

Mogliśmy uciec się do antykoncepcji, ale czy bylibyśmy szczęśliwi odwracając się od Boga? Można też zrezygnować ze współżycia, ale czy Bóg wymaga od nas aż tak wielkiego heroizmu? Krzysztof Jankowiak w artykule “Takie jest życie" (“TP" nr 25/03) pisze: “Miłość nie może być oparta na współżyciu seksualnym. Co więcej, nie może być tym współżyciem uwarunkowana - nie powinno być tak, że bez współżycia małżeństwo będzie przeżywać kryzys. Mamy tu ciekawy paradoks, choć współżycie jest znakiem miłości małżeńskiej, buduje ją i umacnia, miłość ta musi umieć trwać i wzrastać również i bez niego. Takie jest życie". Zaczęliśmy się zastanawiać: czy nie mamy prawa walczyć o naszą miłość? Owszem, można kochać nie współżyjąc, ale skoro udane pożycie w małżeństwie umacnia miłość, sprawia, że chce się góry przenosić, dlaczego tak łatwo mamy z tego rezygnować? Skoro godny akt małżeński uświęca małżonków, dlaczego mamy się nie uświęcać? Czuliśmy, że coś tu jest nie tak, postanowiliśmy walczyć o nasze szczęście i znaleźliśmy rozwiązanie. Po raz kolejny oddaliśmy wszystko w ręce Boga. Ofiarowaliśmy Mu nasze marzenia, problemy, ufając i wierząc, że cokolwiek uczyni będzie dla nas najlepsze. Od tej pory na nowo zapanowała między nami jedność. Każde nasze zbliżenie jest źródłem miłości, radości i pokoju. Wiemy jednak, że ze względu na nasz wiek (40 lat) przyjdzie taki czas, że znowu trzeba będzie zadać sobie pytanie: co dalej? Nie będzie łatwo, ale taką drogę kiedyś wybraliśmy i tak pozostanie.

(dane osobowe do wiadomości redakcji)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 36/2003