Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Masowe mordy i pogromy etniczne, gwałty, niewolnictwo i ludożerstwo. Taki apokaliptyczny obraz rzeczywistości Sudanu Południowego rysuje sporządzony właśnie raport Unii Afrykańskiej, oskarżanej przez liberalne Brukselę, Paryż i Nowy Jork o karygodną wyrozumiałość wobec rodzimych władców, ich politycznych zwyczajów i stylu sprawowania władzy. Jeśli więc afrykańscy władcy potępiają kogoś ze swego grona, oznacza to, że sprawy w jego królestwie mają się naprawdę źle.
Zanim przed czterema laty Sudan Południowy ogłosił niepodległość, musiał stoczyć półwieczną wojnę o wolność, która miała przynieść także pokój, bezpieczeństwo i wyrwanie z nędzy – jedną z najdłuższych, najkrwawszych i najokrutniejszych, jakie zna współczesność.
Nierówna walka afrykańskich i wyznających chrześcijaństwo ludów znad górnego Nilu przeciwko traktującym ich jak niewolników Arabom, muzułmanom z Chartumu, zakończyła się na początku obecnego stulecia pokojową ugodą. Sudan, największy kraj Afryki, przymuszony przez Zachód, zgodził się dokonać samobójczego aktu. Nikt nie miał wątpliwości, że mając wolny wybór, mieszkańcy sudańskiego Południa nie dadzą się skusić Chartumowi obietnicami większych swobód i praw w zachowanym, wspólnym państwie, ale opowiedzą się raczej za secesją i niepodległością.
Do podobnej odwagi skłaniała ich nie tylko świeża pamięć o zdradach chartumskich władców i doznanych krzywdach, ale także wsparcie, jakiego wojnie Południa udzielał od lat bogaty i niezwyciężony Zachód, a zwłaszcza amerykańscy Republikanie, wierzący w powierzoną im przez Opatrzność misję zbawienia świata. Sudańczykom z Południa od lat też pomagały rozmaite organizacje dobroczynne, którym ten zakątek świata dostarczał doskonałych dowodów na konieczność ich istnienia. I kto wie, czy właśnie nie ta nieustanna troska cudzoziemców, ich żarliwa chęć, by wyręczać we wszystkim mieszkańców sudańskiego Południa, przyczyniła się do klęski, jaką poniosło najmłodsze państwo świata?
Przywódcy wojny wyzwoleńczej zaraz po wielkim dniu niepodległości okazali się bowiem jeszcze gorszymi łajdakami, tyranami i zbrodniarzami niż ci, przeciwko którym przez tyle lat walczyli o wolność. Co gorsza, wolność rozumieli jako przywilej na wyłączność, niczym już nieograniczoną ani z nikim niedzieloną swobodę sprawowania władzy. Zachód, opiekun i dobrodziej Sudanu Południowego, nie dostrzegł w porę tego niebezpieczeństwa. Odrzucał myśl, że bojownicy o wolność widzą w niej jedynie łup, a każdego, kto próbuje im odebrać zdobycz, uznają za wroga gorszego niż ten, z którym walczyli o wolność. Na Zachodzie wierzono, że władzy w nowym państwie wystarczy dla wszystkich starających się o nią. Zgodnie między nich podzielona – miała ich połączyć. Pięć lat, wyznaczonych na przygotowanie sudańskiego Południa do niepodległościowego plebiscytu, zeszło więc nie na próbach godzenia wrogich sobie dawnych bojowników o wolność, a dziś pretendentów do władzy, lecz na wytyczaniu granic nowego państwa i zapewnieniu mu ochrony przed zemstą Chartumu.
Ale to nie przed Chartumem trzeba było go bronić, lecz przed nim samym. Mieszkańcy Sudanu Południowego nie zdążyli się jeszcze nacieszyć wolnością, gdy w ich kraju wybuchła nowa wojna, brutalna i krwawa jak ta, która niedawno się skończyła. Tym razem toczyła się jednak nie o wolność, lecz o władzę i łupy, jakie obiecuje. A wywołali ją niemogący się znieść, ale przymuszeni do przymierza prezydent i wiceprezydent najmłodszego państwa świata, niedawni bohaterowie i wyzwoliciele. ©
Autor jest dziennikarzem PAP.