Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
2. „Wolni Polacy” to wedle Lichockiej, powołującej się na autorytet „mistrza z Milanówka”, J.M. Rymkiewicza, „ci wszyscy, którym nie jest obojętny los Polski. Dla wolnych Polaków suwerenność nie jest wartością anachroniczną, nie chcą czepiać się klamek w Moskwie czy Berlinie i mają swój polski sposób życia. I najważniejsze: wolni Polacy to ludzie, których immanentną cechą jest niezgoda na kłamstwo w życiu publicznym”. To ludzie, „którzy nie dają się nabierać na propagandę władzy płynącą ze wszystkich mediów elektronicznych”.
3. „Wolnym Polakom” przeciwstawia publicystka „Gazety Polskiej” ludzi, którzy „nie myślą w kategoriach wolnościowych”. „Oni raczej – mówi dalej – troszczą się o to, jak spłacić kredyt, żyć spokojnie, wychować dzieci i jeździć na wakacje”. I dopowiada: „Tacy ludzie mogą spokojnie kibicować Radkowi Sikorskiemu w jego hołdzie berlińskim”.
4. Lichocka sprzeciwia się utożsamianiu „wolnych Polaków” ze zwolennikami Jarosława Kaczyńskiego, protestuje przeciw patrzeniu na nich w perspektywie partyjnej. Te zapewnienia brzmiałyby bardziej prawdopodobnie, gdyby sformułowane przez nią definicje nie odwoływały się tak wyraźnie do dwu walczących ze sobą (tu i teraz) partii.
5. Rozmowę Mazurka z Joanną Lichocką można czytać jako fragment wewnętrznej dyskusji, która od pewnego czasu toczy się w warownym grodzie prawicowych publicystów. Jeśli komuś wydaje się istotna odległość pomiędzy środowiskami „Uważam Rze” i „Gazety Polskiej”, to zarówno złośliwości prowadzącego rozmowę, jak uniki rozmówczyni z pewnością go zaciekawią (skądinąd: w tym pojedynku względnego umiarkowania z niewątpliwym radykalizmem łagodnie uśmiechająca się Lichocka jest stroną silniejszą i skuteczniej posługującą się socjotechnicznymi chwytami). Podobnie: jeśli kogoś zajmują narzekania prawicowych publicystów na stronniczość mediów oraz jeśli ten ktoś nie lekceważy prób tworzenia drugiego obiegu informacyjnego, to rozmowa niewątpliwie da mu do myślenia (chociaż opowiastka o „całych wsiach w Ciechanowskiem czy Płockiem”, pożyczających sobie jedną płytę DVD z filmem Lichockiej, pobrzmiewa tonem przesadnego samochwalstwa i sprzeczna jest z kiepsko maskowaną chęcią powrotu do publicznej telewizji). Co do mnie: dostrzegając wspomniane problemy, chciałbym się na chwilę zatrzymać przy samym określeniu „wolni Polacy”, używanym przez Lichocką ze śmiertelną powagą, a przez Mazurka z dość wyraźnym dystansem.
6. Każdy obywatel polskiego państwa ma prawo nazwać się Polakiem; aby nim być, nie trzeba bez przerwy mówić i myśleć o Polsce. Analogicznie: zdecydowana większość mieszkańców dzisiejszej Polski ma prawo myśleć o sobie jako o ludziach wolnych. Jeśli zatem grupa, spojona ideową wspólnotą, przyjmuje nazwę „wolnych Polaków”, to jest to albo pusty gest, podszyty skłonnością do zbędnego patosu, albo rodzaj patriotyczno-wolnościowej nerwicy, objawiającej się w przymusie bezustannego powtarzania słów „Polska” i „wolność”, albo uroszczenie, związane z poczuciem własnej wyższości i lekceważeniem wszystkich innych. Doprawdy, nie warto się zastanawiać nad tym, która z tych możliwości jest w wywodach Lichockiej najbardziej widoczna... Warto natomiast zwrócić uwagę na to, iż wbrew zapewnieniom publicystki o otwartości „wolnych Polaków”, ich myślenie zamknięte jest w jednym, wywiedzionym z XIX w., z epoki spisków i powstań, modelu polskości i patriotyzmu. Wiecznotrwałość tego modelu gwarantuje Jarosław Marek Rymkiewicz, Król-Duch z Milanówka (oraz jego, dość żałośni, epigoni)...
7. Nie namawiam nikogo do zapominania polskiej tradycji i odrzucania myśli o Polsce. Przeciwnie: namawiam do myślenia o polskiej tradycji i współczesności, do poddawania krytycznej refleksji różnych kształtów polskiego patriotyzmu. Choćby po to, aby „wolni Polacy” nie stali się na naszych oczach i za naszą zgodą jedynymi depozytariuszami polskości.