Wojna na biografie

W „Newsweeku” z 9 lipca Cezary Łazarewicz opublikował artykuł o Rajmundzie Kaczyńskim.

24.07.2012

Czyta się kilka minut

1

Tekst zbudowany jest wedle schematu „mało znany ojciec bardzo znanych dzieci” i podporządkowany twierdzeniu, iż z jednej strony Kaczyński nie cenił swych słynnych synów, z drugiej zaś – owi synowie niezbyt intensywnie kultywowali pamięć o nim. Artykuł Łazarewicza trudno nazwać sensacyjnym; trochę za mało w nim pewnych faktów i dociekliwych interpretacji, trochę za dużo domysłów i plotek. A jednak: zainteresowanie nim okazało się znaczne.

2

Jeden z bardów prawicy, Marcin Wolski, poświęcił wspomnianemu artykułowi utwór wierszem, zaczynający się od słów: „Różne glizdy i mendy, / chowu wiadomego, / chcą usilnie zlustrować ojca Kaczyńskiego...” (cytuję za felietonem Tomasza Jastruna, „Wprost” z 16 lipca). Cóż, Wolski nie jest Mickiewiczem, ani nawet Rymkiewiczem – ale też nie o piękność mu chodzi, tylko o wyrażenie gniewu pisowskiego ludu. A gniew ów (sądząc po „glizdach” i „mendach”) jest znaczny.

3

Wierszowane płody pióra Marcina Wolskiego to nieistotna ciekawostka; trochę inaczej jest z reakcją tygodnika „Uważam Rze”, którą znaleźć można w numerze z 16 lipca. Łazarewiczowi odpowiadają najbardziej znani z Niepokornych Autorów pisma: Piotr Semka („Lewa strona lustracji genetycznej”), Bronisław Wildstein („Odpowiedzialność zbiorowa”) oraz bracia Jacek i Michał Karnowscy w rozmowie z Tadeuszem M. Płużańskim, noszącej tytuł „Pajęczyna utkana ze zbrodni”.

4

Co uderza w przywołanych tekstach? Po pierwsze: zbiorowy charakter wystąpienia; sugestia, iż słyszymy głos środowiska (albo nawet: głos skupionej wokół pisma wspólnoty). Po drugie: histeryczno-agresywny ton wypowiedzi (szczególnie mocny w rozmowie z T.M. Płużańskim). Po trzecie: traktowanie artykułu Łazarewicza jako przejawu lustracji (co, skądinąd, brzmi jak mimo-wolne przyznanie się do tego, iż lustracja była i jest traktowana przez wspomniane środowisko jako broń służąca do zniszczenia przeciwnika). Po czwarte: próba zawłaszczenia tematu, a więc: odebrania inaczej myślącym prawa do własnej interpretacji („Kaczyński i jego rodzina nasi są, wara od nich!”). Po piąte: gotowość do natychmiastowej kontrofensywy („chcecie wojny na życiorysy, będziecie ją mieli!”). Po szóste: stara, dobrze znana lista wrogów... Czy jednostronny, ale daleki od skrajności artykuł Łazarewicza naprawdę zasługuje na tak gwałtowną reakcję?

5

Bronisław Wildstein powiada, że w III RP biografie niektórych polityków są chronione, o innych zaś wolno mówić wszystko, co najgorsze; artykuł o Rajmundzie Kaczyńskim ma być dowodem drugiej z wymienionych sytuacji. Nie będę polemizował; w moim odczuciu nieszczęście polega raczej na tym, że w dzisiejszej Polsce badanie politycznych biografii służy nie do tego, by kogoś poznać i zrozumieć, lecz do tego, by obcych potępić, a swoich wywyższyć. Dlatego wojny na życiorysy trwają i będą trwały.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 31/2012