Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
***
Słońce gaśnie,
na pewno,
bo kwitnie podwodny łubin i czarny jaśmin;
chodziliśmy po wielkiej hali, wysypanej pyłem,
prochem tam: podwórko zalane słońcem,
wyłożone wodnymi
kamieniami;
szopa, która jest
twierdzą
gdzieś tu, pod ziemią, musi płynąć
niesłyszalna rzeka.
***
Pokój-kuchnia z białymi meblami, które spalono,
dawno. Jest listopad, rok? żaden.
W głębi domu niezrozumiałe głosy, ludzi, domowników,
za oknem podwórze z zawsze ciemnym księżycem,
zawsze ciemno,
i radio gra zawsze, i jedną piosenkę,
ręka podpiera głowę,
ktoś kładzie się do snu, rozsuwa wersalkę,
przykłada do gorącego pieca pierzynę i otula nią obce dziecko.
A serce, wtedy, i teraz,
bije pod kośćmi
szybko, bezradnie.
***
Pokój z pręgami słońca na ciemnym parkiecie,
mieszkanie na pierwszym piętrze,
za oknem podobno niespotykane, nieziemskie, czarne upały,
susza lipcowa,
tak twierdzi radio; a tu
nieludzkie pragnienie, aby porozmawiać
z kimś, kogo nie ma.
Dlaczego - nie czuję obecności
nie widzę znaków
- w filmie bohater czuł obecność żony -
dlaczego światła na ścianie nie są zapowiedzią,
czego? Tu: miłość skończyła się,
trwała. Minęła.
Za oknem zgiełk miasta, samochodów,
biją dzwony na nabożeństwo,
ktoś jedzie na rowerze, szumią topole.
To, teraz, od kilku tygodni,
to, zdaje się, właśnie jest śmierć.