Węzeł śląski

Żaden chyba region współczesnej Polski, poza Kaszubami, nie przechował wrównym jak Górny Śląsk stopniu tradycji swojej odrębności historycznej ikulturowej. Żaden też (może wyjąwszy tak zwane Kresy) nie stał się tak bardzo przedmiotem mitologizacji. Mit nie jest oczywiście niczym złym, dla budowania tożsamości społecznej bywa wręcz niezbędny. Gorzej, gdy traktuje się go instrumentalnie, czyniąc orężem walki politycznej, albo gdy okazuje się źródłem szkodliwych stereotypów.
 /
/

"Górny Śląsk ma pecha do mitów - pisze Aleksandra Klich. - Przyklejają się do niego natarczywie i od kilkuset lat. Głoszą np., że to brudna prowincja Niemiec albo Polski. Region, w którym mieszkają sami zapracowani, uczciwi ludzie albo tępe »robole«. Miejsce, w którym śliczne dziewczęta z czerwonymi koralami biegają po hałdach i śpiewają o Karliku. Wszyscy mówią gwarą i marzą o odłączeniu Śląska od Polski. Eksperci z zachodu głoszą, że to ziemie odwiecznie germańskie, ci ze wschodu - że odwiecznie polskie". Tymczasem - tłumaczy dalej autorka - chodzi o "fascynujący tygiel żywiołów", do którego żadna z tych etykiet nie ma zastosowania.

W epoce domagającej się jednoznacznych wyborów różnorodność bywała przekleństwem mieszkańców pogranicznej krainy. "Jak żyć w miejscu, w którym nie wiadomo, gdzie przebiegają granice między miastami, państwami, nacjami, kulturami, religiami, językami? Czasem dzielą jeden familok, kiedy indziej - jedną rodzinę. Jak podczas powstań śląskich, gdy - bywało - jeden brat walczył o polski Śląsk, a drugi - bronił jego niemieckości. Jak podczas okupacji, gdy jeden podpisywał volkslistę, by uniknąć Auschwitz, a drugi - z przekonania. Racje polskie i niemieckie splatają się na Śląsku w dramatyczny sposób. Bywa, że tych węzłów nie da się rozwiązać, trzeba je przeciąć. A po takiej operacji zostają rany, stresy, depresje, traumy. Taką cenę płacą bohaterowie tej książki".

Jest ich trzynastu, nie ma wśród nich - może szkoda? - ani jednej kobiety, za to aż trzech hierarchów Kościoła katolickiego (kardynałowie August Hlond i Bolesław Kominek oraz ordynariusz katowicki biskup Herbert Bednorz). Jest nieznany u nas zupełnie gliwiczanin Oskar Troplowitz (1863-1918), wynalazca receptury pasty do zębów, plastra na skaleczenia i kremu Nivea. Są pisarze: Gustaw Morcinek (1891-1963), polski piewca tematu śląskiego; Horst Bienek (1930-1990), kolejny gliwiczanin, który - choć zmuszony po II wojnie do opuszczenia Śląska, w swej niemieckiej prozie pozostał mu wierny; Henryk Bereska (1926-2005), ucieleśnienie śląskiej podwójności, świetny tłumacz literatury polskiej na język niemiecki, osiadły po wojnie we wschodnim Berlinie.

Tylko jeden z bohaterów - Michał Grażyński, uczestnik powstań śląskich z ramienia armii polskiej, wojewoda śląski od 1926 roku - nie był rodowitym Ślązakiem, a w książce znalazł się nie tyle nawet z racji wspomnianej funkcji, ile jako główny oponent najwybitniejszego ze śląskich polityków II RP, Wojciecha Korfantego. Politykiem był także Jerzy Ziętek (1901-1985); przed wojną sanacyjny burmistrz Radzionkowa, podczas wojny w Rosji, po wojnie członek partii i wieloletni rządca województwa katowickiego. Opolanin Edmund Osmańczyk (1913-1989), przedwojenny działacz mniejszości polskiej w Rzeszy, po wojnie publicysta akceptujący nową rzeczywistość i wieloletni poseł na Sejm PRL, w 1983 r. zagłosował przeciw delegalizacji "Solidarności", a życie zakończył jako "solidarnościowy" senator.

Galerię otwiera urodzony w Łubowicach pod Raciborzem Joseph von Eichendorff (1788-1857), subtelny liryk i prozaik doby romantyzmu, zawłaszczony pośmiertnie przez ideologów niemieckiego nacjonalizmu i nazizmu. Zamyka ją urodzony w Szopienicach Kazimierz Kutz (rocznik 1929), nie tylko twórca współczesnej - wspaniałej! - wersji śląskiego mitu jako reżyser "Perły w koronie", "Soli ziemi czarnej" i "Paciorków jednego różańca", ale też najbardziej dziś znany w Polsce rzecznik spraw śląskich. W przedsłowiu do książki Kutz pisze: "Zaryzykuję i powiem: czuję się senatorem największej mniejszości narodowej bez uprawnień. Śląskość jest historycznie utrwalonym utrapieniem, ale to nie znaczy, żeby godzić się z nim w 50. roku istnienia Unii Europejskiej".

"Gmach bardziej z horroru niż z sielanki" - mówi wybitny reżyser o budowli, w jaką układają się opowiedziane przez Aleksandrę Klich życiorysy. Niewiele tutaj dróg prostych, znacznie więcej powikłań, dylematów, pytań, tragicznych wyborów. Autorka, co w dobie triumfu "szkoły podejrzeń" nieczęste, portretuje swoich bohaterów z sympatią i wrażliwością, unikając łatwych sądów i pokazując, jak wielką cenę płacili czasem za swoje słabości. By wspomnieć tylko Gustawa Morcinka, który po wojnie zgodził się posłować, a potem nie odważył się odmówić, gdy polecono mu zgłosić z trybuny sejmowej wniosek o przemianowanie Katowic na Stalinogród... Wiele w tych biografiach paradoksów - jak w przypadku kardynała Kominka, który zaraz po wojnie jako administrator diecezji opolskiej odbudowywał struktury tamtejszego Kościoła, równocześnie go polonizując, a dwadzieścia lat później, jako inicjator i główny autor listu biskupów polskich do niemieckich, stał się architektem polsko-niemieckiego pojednania. Biskup Herbert Bednorz, twardy wobec władzy komunistycznej - jako zwierzchnik budził nie tylko respekt, ale wręcz strach, a z prymasem Wyszyńskim wyraźnie się nie lubili.

Aleksandra Klich waży racje, zderza ze sobą przeciwstawne oceny. Czy prymas Hlond powinien był w 1939 roku opuszczać Polskę? Czy Jerzy Ziętek to utalentowany i skuteczny administrator, który w imię dobra Śląska włączył się w powojenną grę polityczną pod batutą komunistów, czy też - jak chce Michał Smolorz - "śląski batiuszka", który "miał swoją szansę na sukces wyłącznie dzięki komunistycznemu bezprawiu"? Czy rozmaite powojenne wypowiedzi i decyzje Edmunda Osmańczyka były świadectwem oportunizmu czy raczej wyrazem "śląskiego pragmatyzmu"? Jak notował w swoim dzienniku Stefan Kisielewski: "Osmańczykowi chodzi o Śląsk Opolski - tam się wychował, tam marzył o przyłączeniu do Polski i oto rzecz się stała. A w jakich warunkach ogólnych - to go już nie obchodzi".

Aleksandra Klich, absolwentka polonistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim, jest dziennikarką "Gazety Wyborczej". Tam właśnie miały swój pierwodruk reportaże, które teraz, w zmienionej postaci, znalazły się w książce. Świetnie skomponowane, dopełnione dwiema rozmowami, układają się w całość wyrazistą i wciągającą. Czuje się, że nie powstały na zamówienie, ale są efektem pasji, że autorka pisała je, by lepiej zrozumieć nie tylko portretowanych, ale i najnowszą historię Śląska; bo to, jak rozumiem, także i jej kraj rodzinny. Lektura budzi ochotę na ciąg dalszy; mam nadzieję, że autorka nie porzuci tematu i doczekamy się na przykład portretu śląsko-niemieckiego pisarza Augusta Scholtisa, którego obraz wydarzeń na Górnym Śląsku po I wojnie światowej nie spodobał się narodowcom z obu stron. Albo Teofila Ociepki - maszynisty z kopalni "Wieczorek", miłośnika wiedzy tajemnej i niezwykłego malarza "naiwnego". Marzy mi się też, by ktoś napisał podobny tom reportaży historyczno-biograficznych o Śląsku Cieszyńskim. Ale to już osobna historia - a razie zachęcam do czytania "Portretów ze Śląska"! (Wydawnictwo i Agencja Informacyjna WAW, Racibórz 2007, ss. 250. Współautorem portretów Gustawa Morcinka i Edmunda Jana Osmańczyka jest Marek Baster, a portretów Horsta Bienka i Henryka Bereski - Michał Smolorz.)

Lektor

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2007