Wciąż przed nami

Psychologiczną potrzebą naszych czasów jest uczestnictwo i bezpieczeństwo. Nietrudno dostrzec te potrzeby w głosach toczącej się na łamach "TP" debaty o kształcie naszej wiary. Z jednej strony poszukiwanie autentyzmu, spontaniczności i głębokiej więzi grupowej uczestników religijnych ruchów odnowy, z drugiej - poszukiwanie wierności tradycji, zgodności z przepisami liturgii i obiektywizmu w jej wyrażaniu. Oba nurty z trudnością potrafią ze sobą rozmawiać, a nawet przyznać sobie prawo do innej wrażliwości i drogi. Spory o kształt liturgii i formy jej wyrazu nabierają wówczas ostrości konfliktów dogmatycznych. Być może dzieje się tak dlatego, że reformy Soboru Watykańskiego zostały w Polsce przyswojone zbyt powierzchownie, jakby zewnętrznie? Bez oporów przyjęliśmy w liturgii język polski, księdza zwróconego twarzą do ludu, msze młodzieżowe, dla dzieci itp. Ale można mieć wrażenie, że zabrakło nam tego dzieła odnowy, które było pragnieniem i przyczyną zaistnienia Soboru. Bez prac teologów na temat historii i rozwoju liturgii, dogmatów, badań nad Biblią, Sobór nie mógłby dokonać epokowego dzieła. Jeśli więc doświadczamy dziś różnorodności w podejściu do liturgii jako zagrożenia, trzeba wrócić do korzeni Kościoła i chrześcijaństwa.

Daniel Rufeisen, karmelita, i Bruno Hussar, dominikanin, obydwaj żyjący w Izraelu, uważali, że jedność w Kościele i jedność chrześcijan można uratować i pogłębić przez to, co nazywali ekumenizmem korzenia - przez ponowne odkrycie, że u źródeł chrześcijaństwa znajduje się Wydarzenie. Dokonało się ono pośród narodu żydowskiego, w łonie ówczesnego judaizmu. W naszych sporach o Mszę warto zwrócić uwagę, że jej geneza tkwi w wydarzeniu Wieczerzy Pańskiej, którą Rabbi Jeszua z Nazaretu odprawił razem z uczniami w dzień przed swą męką. Większość egzegetów jest zgodna - Jezus odprawił liturgiczny żydowski seder paschalny celebrujący przymierze Ludu Wybranego ze swym Panem. W trakcie tej celebracji, wziąwszy chleb i kielich wina, odmówił słowa znane nam z ustanowienia Eucharystii. Jezus posłużył się tradycyjnym obrządkiem żydowskim, nadając mu nowy sens. Pierwsze pokolenie chrześcijan, w większości pochodzące przecież z Żydów, nie miało dużej trudności, by "to czynić na Jego pamiątkę". Znali oni dobrze i praktykowali ów seder paschalny, ale wiedzieli też, co liturgia żydowska zaleca pełnić w każdy szabat - celebrować kidusz. Podczas tego sakralnego posiłku rodzinnego przewodniczący - na ogół ojciec rodziny - odprawia kidusz, czyli "poświęca" szabat, wypowiadając błogosławieństwo nad chlebem i kielichem wina.

Przypominam sobie spotkanie z pewną Żydówką, która nie miała żadnego kontaktu z chrześcijaństwem, ale postanowiła zajrzeć do kościoła w czasie odprawiania Mszy. Na pytanie, co z tego zrozumiała, odpowiedziała: "Ależ wszystko! Znałam to dobrze z mego rodzinnego domu. Oczywiście, wy, chrześcijanie, dodaliście to, co jest związane z Jezusem, ale sam ryt jest dla mnie głęboko czytelny. Raczej to ja mam pytanie, co wy z tego rozumiecie?".

Z pewnością Ucztę Pana interpretowano na różne sposoby, a jej dziedzictwo podlega ewolucji różnych tradycji. Każdy z Kościołów miał prawo do wyrażania jej na swój sposób, właściwy określonej wrażliwości, w zgodzie z własną doktryną. Z upływem czasu spory o jej autentyczność, dostęp do spożywania Ciała i Krwi Pana chrześcijan z innych Kościołów nie tylko nie wygasły, ale nadal ranią serca wierzących. Czy nie dzieje się tak wówczas, gdy stawiamy wyżej naszą przynależność wyznaniową lub utożsamienie z tą czy inną grupą w Kościele nad przynależność do Jezusa na miarę naszej wiary, nadziei i miłości?

Miał rację Aleksander Mień, prawosławny ksiądz zamordowany w ZSRR, że chrześcijaństwo jest dopiero przed nami. I można śmiało powiedzieć, że i my w Polsce musimy je dopiero odkrywać. Być może głęboki namysł nad Ewangelią, życiem i osobą Jezusa jest jedyną drogą do większej wolności w przeżywaniu naszej wiary i szansą na szczere przyjęcie inaczej ją wyznających.

JERZY KLUKOWSKI

ekumeniczna wspólnota "Arka"

(Lanza del Vasto, Francja)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 33/2007