Ważność pamięci

13 marca jest dniem 63. rocznicy likwidacji krakowskiego getta. Pod koniec stycznia obchodziliśmy po raz pierwszy Światowy Dzień Holokaustu. W ustanawianiu Dni i Marszy Pamięci dostrzec można przede wszystkim wysiłek pamiętania o ludziach, którzy w zamyśle organizatorów Ostatecznego Rozwiązania Kwestii Żydowskiej mieli bez śladu zniknąć z powierzchni ziemi.

24.03.2006

Czyta się kilka minut

Marsz Pamięci w Krakowie różni się od Światowego Dnia Holokaustu. Przede wszystkim jest wydarzeniem lokalnym - wyrazem pamięci mieszkańców tego miasta, którego obywatele zostali zgładzeni dlatego tylko, że byli Żydami. Chociaż to demonstracja oficjalna i uczestniczą w niej władze, Marsz pozostał wydarzeniem cichym i wyjątkowo intymnym, choć z roku na rok uczestniczy w nim coraz więcej osób. Wśród idących z placu Bohaterów Getta do Płaszowa są ludzie młodzi i bardzo młodzi, a także przyjeżdżający specjalnie w tym celu obywatele Izraela, którzy czują się krakowianami. Zresztą tożsamość idących w Marszu jest ich osobistą sprawą - łączy ich pietystyczna wędrówka na grób. Niewielu już z nich straciło tam lub w innych miejscach Zagłady krewnych, przyjaciół, znajomych. Zdecydowana większość może porównać ten dzień z odwiedzaniem grobów prababki, mistrza Matejki czy wielkiego nauczyciela. Z tą jednak różnicą, że ci, dla których pamięci krakowianie uczestniczą w Marszu, nadal pozostają anonimowi. Nie znamy w większości ani ich twarzy, ani nazwisk. Możemy sobie tych ludzi przybliżyć lekturą książek, jak "Kartki z dziennika doktora Twardego" Juliana Aleksandrowicza czy "Zamordowany świat. Losy Żydów w Krakowie 1939-

-1945" Katarzyny Zimmerer. Ale przecież ta droga do grobu, którego nie ma, niczym nie przypomina wędrówki w Weronie do grobu Julii, której nie było...

Wartość udziału w Marszu Pamięci tkwi (chociaż nie jedynie) w zaprzeczeniu próbie wymazania całego narodu. A tym było Endlösung. Zapewne wielu krakowian nadal nie wie o tym, że w ich mieście także był obóz koncentracyjny, w którym dokonywała się Zagłada. Po części dlatego, że nie uczono o tym w szkole i nie mówiono w domu. Przez wiele lat po zakończeniu II wojny mówiono

o Holokauście szeptem albo nie mówiono wcale. I dzisiaj czujemy się nieswojo, gdy usłyszymy zdanie opisujące Polskę jako cmentarz narodu żydowskiego. Kto poza takimi ludźmi jak dr Marek Edelman chce i czuje, że powinien żyć na cmentarzu? Czy wielu jest takich jak on?

Jest jeszcze jeden trudny problem, związany z pytaniem, na które nie ma i chyba nigdy nie będzie pełnej odpowiedzi. Dlaczego najwięcej obozów śmierci umieszczono właśnie tu, na polskich ziemiach? Czy dla wyjaśnienia wystarczy podać racjonalny powód, że właśnie tutaj żyło wówczas najwięcej Żydów?

I pytanie jeszcze trudniejsze, które nawet trudno wypowiedzieć - czy Polacy przyczynili się do Holokaustu?

Ci, którzy dają wyraz wysiłkowi pamiętania o zamordowanym narodzie, dają też świadectwo innej trudnej próbie, którą trzeba zacząć, ale której chyba nie można zakończyć - próbie włączenia w tożsamość narodową świadectw niechlubnych. Tutaj nie liczy się liczba drzewek oliwnych w Alei Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Trud tej próby odsłania się wtedy, kiedy uczuciem towarzyszącym odbieraniu Medalu Sprawiedliwego w imieniu dziadka czy babki, którzy uratowali ludzkie życie, jest zaskakująco wstydliwa potrzeba anonimowości. To prawda, wielu jest ludzi dobrych, którzy dzielą się ostatnim groszem anonimowo. Nie życzą sobie, by ktokolwiek o tym wiedział, nawet obdarowany. Miłosierdzie jest przecież sprawą osobistą i każdy ma prawo być miłosiernym w ciszy. Ale dlaczego wstydzić się dobrego dziadka? Albo miłosierdzia babki?

Ci, którzy idą chodnikami Podgórza w Marszu Pamięci, idą we własnym imieniu. Można domniemywać, że jest to dla nich element wewnętrznego procesu, trudnej pracy stawania się człowiekiem pełnym. Warto przypomnieć oczywistą, a łatwo zapominaną prawdę, że pełnia człowieczeństwa to zgoda na złożoność i niejednoznaczność postaw i potrzeb. Oraz, co ważne, ciągłe harmonizowanie ich w sobie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2006