Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W pierwszym akapicie znajduje się odniesienie do innej wystawy w naszym muzeum - wystawy fotografii Edwarda Hartwiga, o której pisze pan Deptuła jako o “ekspozycyjnym kuriozum". Krytyk powinien wiedzieć z katalogu i informacji prasowej, że wystawę powieszono według koncepcji artysty, planowana była bowiem za jego życia i przy jego udziale.
Nie chciałabym dyskutować opinii wypowiadanych dalej o wystawie Wojtkiewicza, świadczą one bowiem raczej o braku czasu autora na zapoznanie się z materiałami naukowymi (katalog polski i francuski), ale wypowiedzi na temat “fiaska" wystaw Malczewskiego w Musée d’Orsay i Wojtkiewicza w Musée de Grenoble po prostu mijają się z prawdą. Mogę dopuścić, że autor nie zapoznał się z dziesiątkami artykułów, które ukazały się po wystawie Malczewskiego w 2000 r., ale chyba powinien był sięgnąć, przez serwisy internetowe, choćby tylko do prasy lokalnej w Grenoble, aby znaleźć serwis poświęcony wystawie. Wypowiadanie się w imieniu Francuzów okazuje się w takim wydaniu nieporozumieniem.
Dr Dorota Folga-Januszewska, zastępca dyrektora MN ds. naukowych i edukacji
***
W swoich recenzjach istotnie od pewnego czasu wyrażałem zaniepokojenie wyglądem niektórych wystaw w warszawskim Muzeum Narodowym. Nie podważam ich wartości merytorycznych, ale poziom strony wystawienniczej, dawniej nienaganny, ostatnio uległ znacznemu obniżeniu. Dlatego cieszę się, że Pani Dyrektor poczuła się moim tekstem oburzona. Skoro w MNW są jeszcze żywe emocje, nie wszystko stracone.
Napisałem źle o scenografii wystawy Eugeniusza Zaka (“TP" nr 8/04), ale i tak powstrzymałem się od opisu wszystkich wystawienniczych błędów, które zniweczyły wysiłek włożony w przygotowanie tej ekspozycji. W przypadku wystawy Wojtkiewicza zastosowano metody popularyzatorskie właściwe domom kultury, a nie instytucji muzealnej dużej rangi. Są dzieła i jest dokumentacja. Jeśli o tym rozróżnieniu zapomina się w salach MNW, wieszając razem obrazy i barwne reprodukcje, to gdzie się będzie o tym pamiętać?! A jeśli chodzi o materiały naukowe, katalogi etc., to ich zasięg jest ograniczony i nawet najlepsze nie pomogą złej wystawie. Jeśli nieżyjący Edward Hartwig miał niszczącą dla własnych fotografii koncepcję wystawienniczą, to pracownicy Muzeum powinni byli go od niej odwieść, mając na względzie dobro jego dzieła.
Rozumiem już chyba, jak Pani Dyrektor widzi rolę krytyki: krytyk ma chwalić, a jeśli mu się nie podoba, winien milczeć. Gdyby Muzeum Narodowe było już martwe, to bym milczał, ale mam nadzieję, że moje krytyczne uwagi mają sens. Nie zależy mi wcale na psuciu dobrego samopoczucia dyrektorom, chodzi o merytoryczny i wystawienniczy poziom ekspozycji Muzeum, które od wielu lat jest też moim. NARODOWE nie znaczy święte i nieomylne.
Bogusław Deptuła