Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Miesiąc temu, 28 kwietnia, ogromna większość niemieckich posłów poparła rezolucję pt. „W obronie pokoju i wolności w Europie – wszechstronne wsparcie dla Ukrainy”. Przedstawiona wspólnie przez rządzącą koalicję i opozycyjną chadecję, mówiła o tym, iż w obliczu agresji Putina Niemcy umożliwią dostawy ciężkiej broni dla Ukrainy. Także przez tzw. Ringtausch: wielostronną wymianę polegającą na tym, że krajom, które oddają Ukrainie swój sprzęt oparty na technologii sowieckiej, Niemcy przekażą w zamian swoje uzbrojenie.
Minął miesiąc i okazuje się, że rząd Olafa Scholza uczynił niewiele – poza deklaracjami kanclerza, że Ukraina nie może przegrać, i że nie można dopuścić, by Putin dyktował warunki pokoju. Owszem, na front trafiły z Niemiec granatniki Panzerfaust 3 i miny przeciwpancerne, ale to nie jest broń ciężka. Z tej Berlin obiecał tylko siedem haubic – gdy USA wysłały ich już 90 (działek przeciwlotniczych Gepard nie liczymy; choć zbudowane na podwoziu czołgu, nie są czołgami). Scholz wciąż zwleka z rozpatrzeniem wniosków firm zbrojeniowych o zgodę na dostarczenie Ukrainie 100 czołgów i 100 wozów pancernych.
Także Ringtausch nie funkcjonuje, jeśli nie liczyć skromnej obietnicy złożonej Czechom (dostaną 15 czołgów za te oddane). Wciąż nie doszła do skutku „wymiana” ze Słowenią (gotową oddać swoje czołgi), a kilka dni temu tygodnik „Spiegel” napisał, że fiaskiem skończyły się rozmowy polsko-niemieckie. Polska miała oczekiwać, iż w zamian za swoje czołgi oddane Ukrainie otrzyma od Niemiec nowoczesne Leopardy, ale Berlin oferował sprzęt starszego typu (prawdopodobnie miałby on trafić do jednostek, które pilnują granicy z Kaliningradem – nie od rzeczy byłoby więc, aby był on możliwie dobry). Zirytowany Friedrich Merz, lider chadecji, zarzucił niedawno Scholzowi, że gdy idzie o broń dla Ukrainy, kanclerz „nie gra w otwarte karty” i świadomie zwleka.
Kiedyś, w czasach późnego komunizmu, w Niemczech Zachodnich krążył pewien dowcip. Pytanie brzmiało: „Co zrobi żołnierz Bundeswehry, gdy między NATO a Związkiem Sowieckim wybuchnie wojna?”. Odpowiedź: „Zdejmie mundur i pójdzie do domu, bo jego misja się zakończyła – była nią przecież obrona pokoju”.
Strach pomyśleć, co zrobiłby Scholz, gdyby Putin rozszerzył swe ambicje poza Ukrainę. ©℗