Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Twierdził, że jest szczęśliwy, ponieważ choroba, degradując totalnie jego ciało, nie pozbawiła go możliwości prowadzenia badań naukowych i słuchania muzyki. Śmierć Hawkinga, oprócz zadumy nad kondycją psychofizyczną istoty ludzkiej, skłoniła mnie do refleksji na temat pokrętnych losów jednej z najbardziej znanych sentencji przekazanych nam przez starożytnych.
W powszechnym obiegu funkcjonuje maksyma: „W zdrowym ciele zdrowy duch”. Jej autorem jest żyjący na przełomie I i II wieku rzymski poeta satyryczny Juwenalis. W wersji oryginalnej sentencja Juwenalisa brzmi: „Orandum est, ut sit mens sana in corpore sano” (modlić się trzeba o to, żeby w zdrowym ciele był zdrowy duch). Nie wiem, czy taka była intencja autora, ale wyraźnie korespondowała ona ze starogreckim ideałem człowieka kalos kagathos (piękny i dobry), co oznaczało docenianie na równi zalet ducha i ciała.
Relacja między rozwojem duchowym a fizycznym jest bardziej złożona, niż się potocznie wydaje. Nie wiadomo, kto i kiedy wpadł na pomysł, żeby amputować pierwszy – postulatywny – człon sentencji Juwenalisa (trzeba się modlić, żeby...), a pozostały interpretować w trybie oznajmującym: że zdrowe ciało jest warunkiem duchowego rozwoju. W każdym razie tak okaleczona myśl Juwenalisa stała się sztandarowym hasłem wszelkich organizacji i instytucji propagujących kulturę fizyczną i zdrowy styl życia.
Osobiście w pełni podzielam pogląd, że tężyzna fizyczna i zdrowie somatyczne są wartościami, które trudno przecenić. Niemniej potwornie zniekształcona sylwetka genialnego astrofizyka – wskutek prawie całkowitego zaniku funkcji ciała – może stawiać pod znakiem zapytania wiarygodność propagatorów kultury fizycznej odwołujących się do hasła „w zdrowym ciele zdrowy duch”.