Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Być może zrozumiał to prezydent Wiktor Juszczenko, który twardo sprzeciwia się koncepcji nowych wyborów i wciąż podtrzymuje wolę współpracy z Julią Tymoszenko - we wtorek ma zgłosić jej kandydaturę na premiera. W sobotnim wystąpieniu radiowym prezydent gorzko zauważył, że przypadającą w ubiegłym tygodniu dziesiątą rocznicę konstytucji Ukraina obchodziła bez sądu konstytucyjnego, bez rządu i z niezdolnym do pracy parlamentem. Juszczenko winę za ten stan rzeczy przypisuje parlamentarzystom i liderom partii politycznych. Rzeczywiście, gdyby koalicja powstawała miast trzech miesięcy trzy tygodnie, sytuacja w kraju mogłaby wyglądać inaczej. Tyle że Juszczenko nie przyczynił się (a mógł) do wcześniejszego powstania koalicji, dając czasem do zrozumienia, że porozumienie z Janukowyczem nie jest wykluczone. Będąc też jedyną w pełni legitymizowaną władzą w kraju - bo trudno za taką uznać dotychczasowy rząd, który trwa tylko dlatego, że nowy nie może powstać - nie reagował na trwające tygodniami protesty i polityczne demonstracje na wschodzie i południu kraju. Rozpędzona przez Partię Regionów machina musiała dotrzeć i do Kijowa. Pomarańczowa koalicja szuka wyjścia. Chce rozmawiać z Janukowyczem o roli opozycji w państwie i zażegnać kryzys przy stole. Pomarańczowi zdają sobie bowiem sprawę, że kolejnej szansy mogą już nie dostać.