Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Interesuje mnie wszystko, co dotyczy Eucharystii, toteż z zaciekawieniem przeczytałem artykuł ks. Dariusza Kowalczyka SJ „Procesja wokół Wieczernika” („TP” nr 25/2003). Śmiem jednak twierdzić, że przedstawiona w tekście argumentacja nie jest przekonująca. Może i lud obawiał się przystępować do Stołu Pańskiego, ale główną przyczyną zaniechania praktyk liturgicznych były zachodzące zmiany w świadomości wiernych powstałe na tle sporów, niepokojących problemów teologicznych i zaniedbań w należytym usposabianiu i uczestnictwie wiernych we Mszy. To właśnie postępująca deformacja Mszy doprowadziła do tego, że wierni przestali uczestniczyć w obrzędach Komunii św., ograniczając się do „oglądania Ciała Chrystusa” w czasie tzw. Podniesienia. Tak wierni nazywali uczestnictwo we Mszy i tak też zrodziła się adoracja Najświętszego Sakramentu poza Mszą. Punktem szczytowym adoracyjnego kultu było ustanowienie i rozpowszechnienie święta Bożego Ciała z jego teoforyczną procesją.
Ks. Kowalczyk napisał, że „protestanci mają kult Słowa Bożego, prawosławni wspaniały kult ikon, a Kościół katolicki otrzymał w darze kult eucharystyczny”. Lepiej byłoby chyba powiedzieć, nawiązując do kultu świętych ikon, że i Kościół katolicki dysponuje obrazami, związanymi z kultem świętych, bo porównanie Księdza sugeruje, jakoby tamte Kościoły były pozbawione przeżyć związanych z Eucharystią.
Na wybór: adoracja czy wieczerza, odpowiedziałbym: adoracja wieczerzy. Nie jestem przeciwnikiem adoracji Najświętszego Sakramentu poza celebracją Mszy, ale Najświętszy Sakrament nie jest na pokaz. Nie po to ustanowił go Jezus, byśmy go tylko oglądali, jakby na wystawie. Pełna adoracja Najświętszego Sakramentu dokonuje się w sercu celebracji Mszy. Adorujemy dar zbawiennego Posiłku i przyjmujemy Go z dziękczynieniem.