Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wizyta Franciszka w Auschwitz oparta była na wymownym milczeniu. Nie było tam miejsca na formułowanie opinii czy wypowiadanie się w czyimś imieniu. Poprzedni papieże, Jan Paweł II i Benedykt XVI, powiedzieli już tam to, co było do powiedzenia. Franciszek przyjął inną perspektywę. W miejscu tak przerażającej zbrodni trzeba stworzyć przestrzeń, żeby móc wobec tego bezbrzeżnego zła zająć jakąś pozycję. Tę przestrzeń buduje właśnie cisza.
To nawiązuje do sceny krzyża – gdy Jezus na nim umarł, niebo się rozerwało, ale nie było słychać żadnego głosu. Do tego nawiązał papież swoim milczeniem. To też świadczy o jego olbrzymiej pokorze – nie próbował nawet w jakikolwiek sposób zawłaszczyć tego miejsca, jakimkolwiek słowem czy gestem.
Dla mnie spotkanie w Auschwitz będzie miało swoją kontynuację później. Tam nie było miejsca na słowa, ale ten wątek jeszcze powróci. Jestem pewien, że papież przypomni o przyczynach tej niewyobrażalnej zbrodni, która doprowadziła do Holocaustu. Przypomni, do czego prowadzą ideologie oparte na przemocy i nienawiści.
Pamiętajmy, że ten papież szczególnie nie boi się wykonywać mocnych i znaczących gestów. Fakt, że dziś zrezygnował z jakiegokolwiek, jest sam w sobie bardzo znaczącym gestem. W tak szczególnym miejscu łatwo kogoś urazić, łatwo o złą interpretację, o oskarżenie o teatralność. Każdy gest mógłby zawłaszczyć tę przestrzeń, którą powinna wypełniać tylko cisza.
Czytaj także: