Trwanie w portretach

Boznańska żyła z dala od zgiełku świata. Jej pracownie były towarzyskimi salonami, a ich goście – modelami patrzącymi dziś na nas z portretów.

15.12.2014

Czyta się kilka minut

Olga Boznańska „Wnętrze pracowni”, 1895 r., wł. Muzeum Narodowe w Krakowie / Fot. Krzysztof Wilczyński
Olga Boznańska „Wnętrze pracowni”, 1895 r., wł. Muzeum Narodowe w Krakowie / Fot. Krzysztof Wilczyński

W Muzeum Narodowym w Krakowie otwarto wielką wystawę obrazów Olgi Boznańskiej – największą od 1960 r., kiedy Kraków oddał hołd swojej genialnej malarce w 20. rocznicę jej śmierci.

Z tamtej wystawy zapamiętałam jedynie „Dzieci na schodach” – sama byłam wówczas dzieckiem i pewnie dlatego właśnie ten obraz mnie zainteresował. Dziś malowane przez nią psychologiczne portrety, zgromadzone na wystawie w Muzeum Narodowym, każą co chwila przystanąć i przypomnieć sobie, kim są ci ludzie na obrazach i jakim sposobem się tu znaleźli... Patrzą na zwiedzających niesamowitymi, pełnymi ekspresji oczami, mieszając się z tłumem gości. Mimo staroświeckich ubiorów, ząb czasu się ich nie ima. To nasi współcześni. Jakim sposobem, skoro sama Boznańska była z zupełnie innej epoki, z pokolenia, które wieczorami czytało przy lampie naftowej i jeździło po mieście fiakrem?

Własny świat

Rok 1900 podzielił życie Boznańskiej na dwa, niemal równe okresy – mając lat 35, żegnała w Paryżu XIX wiek. Czterdzieści lat później, jesienią, umierała w tym samym, ogarniętym wojną mieście. Ale czy rzeczywiście w jej życiu coś się zmieniło?

Urodziła się wiosną 1865 r. w Krakowie, który zaczynał powracać do normalnego życia i dźwigać się po powstaniu styczniowym. Świat, w jakim dorastała, pomimo nowych idei i wynalazków, wciąż bardzo przypominał świat, w jakim rodziły się i umierały poprzednie pokolenia. W roku jej śmierci ludzie już wiedzieli, czym są bombardowania z powietrza, nowoczesny sposób prowadzenia wojny i przemysł śmierci. Wynalazek jej paryskiej znajomej Marii Curie dał przełom w medycynie, ale jednocześnie okazał się śmiertelnie niebezpieczny dla ludzkości. Świat stawał się zimny, techniczny, nieludzki.

Boznańska jednak tych zmian nie rejestrowała, choć zachodziły niemal na jej oczach, mieszkała przecież w Paryżu, kulturalnej i cywilizacyjnej stolicy ówczesnej Europy.

Od wczesnej młodości żyła we własnym świecie, którym były jej kolejne pracownie w Krakowie, Monachium i Paryżu. Jej dni wypełniały codzienna praca przy sztalugach, studiowanie dawnych mistrzów, kształcenie uczniów, rozmowy z modelami, słuchanie muzyki.

Trwanie we własnym świecie w przypadku Boznańskiej nie oznaczało jednak zamknięcia się w klasztorze sztuki. Nie unikała ludzi. Niemal do końca życia każdego popołudnia przyjmowała w pracowni gości. Interesowały ją nowinki towarzyskie. Malarz Marcin Samlicki, jeden z bywalców paryskiej pracowni, nazwał nawet to szacowne miejsce „kuźnią plotek”.

Życie z dala od zgiełku wielkiego świata było dla Boznańskiej jedynym sposobem na zachowanie wewnętrznego spokoju, niezbędnego w codziennej pracy twórczej, a tym samym – jedynym sposobem na szczęście, bo tylko sztuka dawała jej chwile radosnego uniesienia, które pozwalały dalej żyć. Malarstwo było ponad wszystkim i wszystko musiało mu być podporządkowane.

Pracownia na Wolskiej

Z jej kilku pracowni zachowała się tylko jedna, ta pierwsza, przy ulicy Wolskiej 18 (obecnie Piłsudskiego), w domu, który wybudował dla swojej rodziny Adam Boznański. Służyła Oldze podczas pobytów w Krakowie. W okresie międzywojennym, kiedy artystka rzadziej odwiedzała rodzinne miasto, wynajmowała ją między innymi Zbigniewowi Pronaszce i Ludwice Mehofferowej, którzy prowadzili tam szkoły malarskie. Po śmierci Boznańskiej przeszła na własność krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych i przez wiele lat służyła jej profesorom.

Ostatnimi użytkownikami pracowni Boznańskiej była rodzina prof. Sławomira Karpowicza, który wraz z żoną Anną – znaną krakowską malarką – i dwiema córkami, Katarzyną i Joanną, mieszkał tam i pracował. Po śmierci profesora w 2001 r. pracownia zmieniła przeznaczenie i przez kilka lat mieściła się tam Katedra Historii Sztuki ASP. Od 2008 r. stanowi siedzibę Biura Karier Studenckich, którego zadaniem jest m. in. wspomaganie początkujących artystów.

Pracownia Karpowiczów wyglądała tak jak za czasów swojej właścicielki – urządzona ze smakiem, starymi, trochę zniszczonymi meblami z tamtej epoki. Pośrodku, nieco zwrócone w stronę okna stały sztalugi z rozpoczętą pracą, wszędzie wisiały obrazy gospodarzy, a także ich obydwu córek, parę płócien stało opartych o ścianę, było dużo kwiatów w wazonach, a na parapecie doniczki z pelargoniami, jak niegdyś u Olgi. Były też piękne obrusy i narzuty, które ona tak lubiła, słynęła przecież z zamiłowania do tkanin o subtelnych, wyrafinowanych kolorach.

Karpowiczowie opowiadali, że Olga wciąż odwiedza swoją pracownię. Jeden z ich znajomych nocował tam pod nieobecność gospodarzy. Nagle obudził się w środku nocy i obok łóżka zobaczył parę maleńkich, zapinanych na guziki bucików, powoli ukazał się fragment łydki opiętej w czarną pończoszkę, potem rąb obfitej, długiej spódnicy... Widmo jeszcze przez chwilę majaczyło obok łóżka, po czym znikło.

Dostojni modele

Przed ponad stu laty Olga przyjeżdżała do Krakowa niemal każdego lata. Pod koniec sierpnia już jej tu oczekiwano i pracownia budziła się do życia. Stawała się miejscem pracy i salonem, tu odbywały się kameralne spotkania i rozmowy, czasem tête à tête, czasem w szerszym gronie.

Po schodach wspinali się dostojni modele – Henryk Sienkiewicz, Róża Raczyńska, Łucja Dettloff, księżna Sapieżyna, schorowany, zauroczony Olgą i jej malarstwem hrabia Zygmunt Pusłowski, jego synowie – bliski jej sercu Emanuel i przyjaciel Xawery. W tej pracowni, jeszcze w wieku XIX bywało rodzeństwo Dziewickich – Gertruda i Michał Henryk, z którymi przyjaźń, nawiązana we wczesnej młodości, przetrwała lata.

Tutaj odwiedzał Olgę narzeczony, malarz Józef Czajkowski. Śpieszył z bijącym sercem zawsze wierny, zakochany i oddany architekt Franciszek Mączyński, tu odwiedzał ją sąsiad z przeciwka, artysta Ludwik Puget, tu prowadziła rozmowy z Kai Kushranem Ardashirem, wiecznie spłukanym poetą perskim, po czym we dwoje, albo w liczniejszym gronie, udawali się na kolację do pobliskiej restauracji, a potem do kina. Bywali tu bracia Raczyńscy – Edward i Roger, i wiele innych osób.

Na wystawie w Muzeum Narodowym są obecni również modele z Monachium i Paryża. Są piękne panie Dygat, rodzina Danyszów, pisarka Gabrielle Reval, której tak nie lubił Zygmunt Pusłowski, jest Henri-Pierre Roché, autor słynnych powieści „Jules et Jim” i „Les deux Anglaises”, które posłużyły potem jako scenariusze filmowe dla François Truffauta. Paul Nauen, malarz z Monachium, prawdopodobnie jedna z pierwszych miłości Olgi, spogląda na widza z zadumą, pijąc kawę w pracowni młodszej koleżanki.

W Muzeum Narodowym zobaczymy też sporo nieznanych polskiej publiczności portretów z kolekcji prywatnych i muzeów zagranicznych – między innymi z weneckiej Galleria Internazionale d’Arte Moderna i paryskiego Musée d’Orsay. Te obrazy można śmiało przyrównać do dzieł artystów uznanych przez świat za największych. Na wystawie znajdują się również płótna Velazqueza, Moneta, Vuillarda, Whistlera, Meli Muter i jeszcze kilku znakomitych mistrzów, których twórczość była dla niej inspiracją lub która ją fascynowała.


WYSTAWA OLGA BOZNAŃSKA, Muzeum Narodowe w Krakowie, kuratorki: Ewa Bobrowska i Urszula Kozakowska-Zaucha, wystawa czynna do 15 lutego 2015 r.


MARIA ROSTWOROWSKA jest romanistką, nauczycielką języka francuskiego i tłumaczką literatury francuskiej. Autorka książek „Czas nie stracony – życie i dzieło Xawerego Pusłowskiego”, „Portret za mgłą – opowieść o Oldze Boznańskiej”, „Historia całkiem możliwa”. Pracuje nad biografią K.H. Rostworowskiego – „Szczery artysta”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 51-52/2014