Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W drugiej połowie XIX wieku i na początku wieku następnego Zachód przeżywał wielką modę na japońszczyznę. Młoda Boznańska zetknęła się z nią, przebywając na studiach w Monachium, i szybko jej uległa. Japońskie lalki, drzeworyty, wachlarze, kimona, porcelana stały się ważnymi rekwizytami portretowanych osób i znaczącymi elementami w najbliższym otoczeniu malarki. Czerwona parasolka kilkakrotnie powraca na portretach, ale i w scenie z wnętrza monachijskiej "Pracowni" (ok. 1890).
To pierwsza, czysto estetyczna faza fascynacji artystki sztuką japońską. Wkrótce przyszedł czas na nieco głębsze wniknięcie w jej odmienność, na przejęcie sposobów widzenia i portretowania świata i ludzi. Niezwykle atrakcyjne okazało się zwłaszcza specyficznie japońskie kadrowanie obrazów i scen: fragmentaryczność, spłaszczenie, spojrzenie z góry. W Europie jako pierwsi stosowali te zabiegi impresjoniści. Fanatycznym wyznawcą japonizmu był van Gogh, który wręcz przenosił do swoich obrazów japońskie drzeworyty. Dla polskiej malarki lekcja sztuki japońskiej, odrobiona z miłości, wydaje się nawet bardziej znacząca niż lekcje akademickie.
Boznańska chętnie malowała proste, kwiatowe martwe natury. Kompozycje kwiatowe były bardzo popularne w sztuce japońskiej, a ich samodzielność i tematyczna samowystarczalność na pewno inspirowały. Malarka chętnie zamykająca się we wnętrzu swych kolejnych pracowni - w Monachium, Krakowie, Paryżu - często też umieszczała na obrazach przedmioty zapełniające przestrzeń wokół niej: porcelanę, szkło, drobne figurki, japońskie laleczki, biżuterię. Dla japońskich artystów nie był to osobny temat, ale jeden ze stałych fragmentów drzeworytów przedstawiających piękne kobiety wśród pięknych przedmiotów. Na stolikach widać porcelanowe czarki i dzbanuszki, pędzle i pióra, zwoje papierów i kostki tuszu, wachlarze i kwiaty, a kobiety ubrane są w wielobarwne i wzorzyste kimona.
Wystawa w krakowskim Centrum "Manggha" została przygotowana przez Annę Król, autorkę objeżdżającej Polskę wystawy "Boznańska nieznana". Interesująca jest sama struktura ekspozycji: zaczynamy od umownego wejścia do pracowni artystki, gdzie stoi jej autentyczna sztaluga, potem oglądamy portrety kolekcjonerów, osób zaprzyjaźnionych, krewnych. To jakby jądro tej sztuki. Otacza je szeroka prezentacja japoników, głównie z kolekcji Feliksa "Mangghi" Jasieńskiego. Na obrazach Boznańskiej odnajdujemy czasem wręcz te same przedmioty, jak choćby na sławnym portrecie Jasieńskiego - kapliczkę z jego zbioru.
Uroda przedmiotów codziennego użytku powstających w Japonii nieodmiennie zachwyca. Pomyślmy o sile ich atrakcyjności, gdy po raz pierwszy odkrywano je dla naszego świata. Aura nowości, ale i autentyczna rewolucyjność formalna japońskich drzeworytów nie mogła pozostawić artystów Zachodu obojętnymi.
***
To pierwsza wystawa prezentująca japońskie inspiracje w sztuce polskich artystów. Dyrektor Centrum "Manggha" Bogna Dziechciaruk-Maj zapowiada kolejne: Józefa Pankiewicza, Wojciecha Weissa, Leona Wyczółkowskiego i Stanisława Wyspiańskiego. Trudno o lepsze zadanie dla Centrum "Manggha" na przyszłość. I jeszcze jedno: warto się zająć także artystami współczesnymi.
"Manggha Boznańskiej. Inspiracje sztuką Japonii w malarstwie Olgi Boznańskiej". Idea i scenariusz: Anna Król; kuratorzy: Anna Król, Małgorzata Martini; aranżacja plastyczna: Masakazu Miyanaga. Centrum Sztuki i Techniki Japońskiej "Manggha", Kraków. Wystawa czynna do 28 maja br.