Tron we krwi

Gdy uwaga wszystkich skoncentrowana jest na Iraku, kilka tysięcy kilometrów na wschód toczy się od lat inny konflikt, który mało kogo interesuje. Nie ma tu korespondentów ani relacji na żywo. Nepal staje się kolejnym państwem w stanie rozkładu.

20.06.2004

Czyta się kilka minut

Kuchnia dla ubogich w Katmandu /
Kuchnia dla ubogich w Katmandu /

Nepal wydaje się miejscem z innej epoki, jego dramat przypomina nie XXI, lecz XX wiek: archaiczna, pławiąca się w luksusie monarchia; rewolucyjni maoiści marzący o politycznej utopii i pośrodku prości ludzie, a wśród nich zapaleńcy pragnący budować społeczeństwo obywatelskie. Kilka lat stanu wyjątkowego i walk między armią rządową a maoistowską partyzantką doprowadziło kraj na skraj przepaści.

Kiedy odwiedziłem Nepal dwa lata temu, wydawało się, że nie może być gorzej: starcia, pacyfikacje, nagminne łamanie praw człowieka. Powszechna była opinia, że król Gyanendra wykorzystał okazję: nie akceptując przemiany Nepalu w monarchię konstytucyjną w 1990 r., wprowadził stan wyjątkowy teoretycznie wymierzony w maoistów, a w istocie duszący demokrację.

Nie pomogły protesty polityków ani międzynarodowych organizacji. Jesienią 2002 r. zawieszono parlament i utworzono rząd królewski. Kraj zmienił się w pole bitwy, której ofiarami padają cywile: parę tysięcy zabitych, tysiąc zaginionych. Dziesiątki tysięcy uciekły z prowincji do stolicy lub do Indii. Narodowa Komisja Praw Człowieka (NHRC) oskarża obie strony. Rządowi zarzuca gwałcenie praw człowieka, zabójstwa, nielegalne przetrzymania; maoistom - ataki na cywili, morderstwa, niszczenie infrastruktury i zabytków oraz rekrutowanie dzieci. “Wzięto nas w dwa ognie - mówił “The Kathmandu Post" uciekinier z dystryktu ogarniętego walkami. - Armia powinna nas bronić, tymczasem znaleźliśmy się na celowniku obu stron".

Na prowincji widać znużenie przedłużającym się stanem wyjątkowym. Kontrole drogowe podróżnych są jakby rzadsze: widać znudzenie i kontrolujących, i kontrolowanych. W autobusie można by przewieźć arsenał, nie zwracając uwagi żołnierzy.

Inaczej jest w Katmandu. Przez kilka wiosennych tygodni ulice stanowiły pole bitwy demonstrantów (nie związanych z maoistami) z policją. To zmęczeni ludzie wyszli na ulicę. Przywództwo politycznej opozycji objęło pięć partii, zjednoczonych po zawieszeniu parlamentu: wystosowały do króla 18-punktowy program powrotu do wielopartyjnej demokracji.

Premier Thapa odpowiedział wyprowadzeniem policji na ulice. W codziennych walkach dziesiątki ludzi odniosło rany, a brutalność policji doprowadziła do przyłączania się do protestów kolejnych grup społecznych: lekarzy i pielęgniarek, nauczycieli i studentów (którzy zamienili kampusy w oblężone twierdze z płonącymi oponami). Wszystkich spałowano. Pobito protestujących dziennikarzy, 70 aresztowano.

Los tej ostatniej grupy zawodowej w Nepalu od kilku lat jest nie do pozazdroszczenia. Media państwowe i prywatne cenzuruje się bezpardonowo, mimo że narusza to konstytucję. Dziennikarze są ulubionym celem obu walczących stron, jeśli jedna uzna, że sprzyjają drugiej. Podejrzenie zaczyna się na poziomie używanego języka; np. dziennikarz, który pisze o maoistach inaczej niż “terroryści" wystawia się na oskarżenie o szpiegostwo.

Pewien żurnalista musiał uciekać do stolicy, gdyż dostał wyrok śmierci od maoistów za reportaż, w którym opisał partyzantów jedzących krowy, co w hinduistycznym Nepalu jest sprzeczne z obyczajami. Innego dziennikarza policja torturowała, gdyż podobno długa broda czyniła go podobnym do maoistów.

Mimo represji, i mimo że wielu dziennikarzy musi się ukrywać, mają oni duży wpływ na społeczeństwo. Prócz dwóch głównych dzienników i sześciu tygodników w niemal każdym mieście ukazuje się prasa lokalna. Gazety wydają nawet organizacje społeczne, np. Good Governance, piętnujący nadużycia polityków każdej opcji.

Podjęte w kwietniu starania o rezolucję ONZ, dotyczącą łamania praw człowieka w Nepalu, zablokowały Stany Zjednoczone. Z jednej strony USA apelują do króla o przywrócenie demokracji i systemu wielopartyjnego, z drugiej nie zaprzestają wspierania władz. Dwuznaczną rolę odgrywał ambasador Michael Malinowski, który przekonał Waszyngton, że wspieranie walki z maoistami to część “wojny z terrorem". Amerykanie dozbroili nepalską armię i przymykają oczy na łamanie praw człowieka - podobnie jak w Uzbekistanie czy Turkmenistanie, które stały się strategicznymi sojusznikami USA.

Nepal jednak nie jest aż tak ważnym sojusznikiem. Krytykowany przez opozycję Malinowski opuścił Nepal w maju, nim jeszcze znaleziono jego następcę. Wcześniej zaproponował stworzenie biura “kierującego" wprowadzaniem pokoju. Hojne subsydia miały pomóc w negocjacjach w okresie przejściowym. Jednak król na szefa biura chciał mianować szefa MSW, na co nie zgodzili się ani Amerykanie, ani opozycja, żądając, by był to ktoś niezależny.

Skoro o pomocy finansowej mowa: w tegorocznym budżecie na 116 miliardów rupii aż 33 miliardy pochodzą z zagranicy. Tymczasem powszechna korupcja panująca na królewskim dworze sprawiła, że pod znakiem zapytania stanęły tegoroczne dotacje, płynące z Europy. Żyjącego w luksusach króla dzieli przepaść od poddanych, a spora część zagranicznej pomocy znika w kieszeniach urzędników.

Oliwy do ognia dolała opozycja, twierdząc, że donatorzy nie powinni przekazywać jakichkolwiek pieniędzy “marionetkowemu rządowi nie reprezentującemu społeczeństwa". Do protestów dołączyli nepalscy emigranci w Europie, zasypując organizacje i zachodnie rządy opisami bezprawia i korupcji.

Tymczasem w części zajętych dystryktów Rukum i Rolpa maoiści rozpoczęli już realizację wyglądającej znajomo utopii. Wioski są kolektywizowane, a oporni chłopi karani. Wprowadza się podział zysków i zbiorów, kontrybucje na rewolucję, a w szkołach - nowe metody nauczania, do których nauczyciele są “przekonywani". Nietrudno zgadnąć, jakimi metodami, gdy pamięta się, że stanowią oni znaczący odsetek wśród ofiar i uchodźców. Ci, którzy zostali, edukują dzieci, tłumacząc im, że rekrutowanie nieletnich do oddziałów partyzanckich jest “ceną rewolucji".

Maoiści próbują odbudować to, co uprzednio zniszczyli - elektrownie wodne, mosty, szpitale - nazywając to “wkładem w rozwój kraju". Nie zaniedbują wizerunku międzynarodowego: kiedy trwały negocjacje w sprawie uwolnienia kilkudziesięciu porwanych policjantów, reprezentantów Czerwonego Krzyża witano w bazach partyzanckich kwiatami, a uwolnieni dostali pieniądze na powrót do domu. Kolejne osiągnięcie to “rząd ludowy", sprawujący władzę na opanowanych terenach. Jego przedstawiciele prowadzili tajne rozmowy z królem, zerwane jednak. Maoiści kokietowali też sojusz opozycyjny, ale bez skutku - ogłosili więc, że kompromis z królem uczyni z legalnej opozycji zdrajców i odbierze im legitymację do reprezentowania ludu.

Kiedy podczas wiosennej procesji na ulicach Katmandu przewrócił się święty wóz Machhindranath, odebrano to jako złą wróżbę. Ale raczej nie dlatego premier Thapa podał się do dymisji. Monarcha rozpoczął rozmowy z opozycją. Obie strony wiedzą, że jeśli się nie porozumieją, pogodzą ich maoiści.

A Nepal powoli, choć nieubłaganie staje się kolejnym państwem w stanie rozkładu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2004