Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Banalna uwaga: fakt, że dowodów nie znaleziono, nie oznacza, że nacisków rzeczywiście nie było (sama sprawa podsłuchów dziennikarzy śmierdzi na kilometr) - po prostu na podstawie materiału zgromadzonego przez komisję nie sposób komukolwiek postawić zarzutów. Przyznam, że wolę taką sytuację niż stawianie zarzutów na siłę, choć nie mam złudzeń: zarówno PO, jak SLD mają w komisji naciskowej wystarczająco wielu posłów, by wprowadzić do raportu Czumy stosowne poprawki. W tym sensie radość "uniewinnionego" Zbigniewa Ziobry może być przedwczesna.
Z wniosków raportu Czumy najciekawszy jest jednak ten, w którym mowa, że w przyszłości skład komisji śledczych powinien być powoływany nie z grona posłów, tylko niezależnych ekspertów. Zdaniem przewodniczącego komisji, za takim rozwiązaniem przemawia przebieg jej obrad, podczas których emocje polityczne górowały nad zdrowym rozsądkiem, a my możemy dodać: nie była to cecha tylko tej komisji. Kończąca się kadencja Sejmu przyniosła bowiem ostateczne pożegnanie z legendą sejmowych śledczych, wytworzoną jeszcze w czasach afery Rywina. Wspominając prace komisji hazardowej, komisji zajmującej się okolicznościami śmierci Barbary Blidy, czy właśnie komisji naciskowej (chlubnym wyjątkiem była komisja zajmująca się sprawą Krzysztofa Olewnika), będziemy przywoływać awantury między świadkami a komisją czy między samymi członkami komisji oraz momenty, w których dociekliwość ustępowała przed sejmową arytmetyką. W gruncie rzeczy należałoby się cieszyć, że sprawozdań komisji już się w Sejmie nie głosuje - dzięki temu okazji do kompromitacji polskiego parlamentaryzmu jest nieco mniej.