Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Autorzy interesującego artykułu „Zagwarantować zagwarantowane” - Andrzej Brzeziecki i Mateusz Flak („TP” nr 5/2003) ulegli dziennikarskiej pokusie zatytułowania tekstu raczej błyskotliwie niż w zgodzie z prawdą. Artykuł dotyczył problemu klauzuli chroniącej życie, która ma być dołączona do traktatu akcesyjnego Polski z Unią Europejską. W zaledwie dwóch słowach tytułu autorzy zawarli dwie nieścisłości. Po pierwsze: klauzula niczego nie może „zagwarantować”; ma być kolejnym „krokiem do przodu” obrońców życia człowieka, nie gwarancją. Po drugie: czy rzeczywiście sprawy obrony życia są „zagwarantowane”? Dotychczas nie leżały one w gestii UE, lecz były rozstrzygane na poziomie narodowym. Nie przeszkadzało to jednak decydentom UE szafować budżetem wspólnotowym na propagowanie aborcji i antykoncepcji w krajach trzeciego świata. W ostatnich dniach Parlament Europejski podwyższył wspólnotowe nakłady, z 60 do 74 mln euro, na problemy „planowania rodziny”: aborcję, antykoncepcję i edukację seksualną w krajach rozwijających się. Zmiany mają zrekompensować wycofanie przez prezydenta Geor-ge'a W. Busha amerykańskich dotacji na rzecz międzynarodowych organizacji proaborcyjnych. Biały Dom tłumaczył krok uzasadnionymi podejrzeniami, że pieniądze mogą być przeznaczane m.in. na przymusowe aborcje i sterylizacje w Chinach.
Klauzula w traktacie akcesyjnym ma zapobiec ewentualnemu współfinansowaniu przez Polskę tego typu projektów. Niestety, jej forma zaproponowana przez polski rząd pozostawia wiele do życzenia.
KATARZYNA URBAN (Kraków)