Światło w familoku

Abp Wiktor Skworc, metropolita katowicki: Droga wiodąca od sytości przez poczucie samowystarczalności może prowadzić do uznania, że nie potrzebuję Boga. Tymczasem najważniejsze rzeczy w życiu nie są rzeczami.

23.04.2017

Czyta się kilka minut

Abp Wiktor Skworc w kopalni Guido w Zabrzu. Grudzień, 2015 r. / Fot. Andrzej Grygiel / PAP
Abp Wiktor Skworc w kopalni Guido w Zabrzu. Grudzień, 2015 r. / Fot. Andrzej Grygiel / PAP

BŁAŻEJ STRZELCZYK: Oglądał Ksiądz Arcybiskup film „Pokot”?

ABP WIKTOR SKWORC: Nie miałem okazji. Oglądałem natomiast w kinie film „Milczenie” przy pełnej, milczącej sali.

A może czytał Ksiądz Arcybiskup książkę Olgi Tokarczuk „Prowadź swój pług przez kości umarłych”?

Też nie, ale z tego, co wiem, jej treść dotyczy szeroko pojętej ekologii.

To historia o tajemniczych morderstwach myśliwych i kłusowników z Kotliny Kłodzkiej.

Dobry film?

Moim zdaniem przeciętny, ale jednym z bohaterów jest ksiądz. Błogosławi innym myśliwym, z ambony tłumaczy, że zabijanie zwierząt jest moralne, sam poluje.

Pewien niepokój budzi już samo to zestawienie: słowo „ambona” może określać jednocześnie miejsce, z którego głosi się kazania, jak również miejsce, z którego strzela się do zwierząt. To zestawienie jest oczywiście przykre.

Kazanie usprawiedliwiające myśliwych Tokarczuk pisała wzorując się na kazaniach polskich księży myśliwych. Polowania często rozpoczynają się albo kończą mszami.

Niebezpieczne mieszanie porządków. Proszę pana, pan to mówi w kontekście polowania, ale trzeba jasno powiedzieć, że w ogóle nie można instrumentalizować Eucharystii. Często się zdarza, że mamy jakieś państwowe, ale nie tylko, uroczystości i gdy nie bardzo wiadomo, jak je zacząć albo skończyć, to organizuje się Eucharystię. Rolą pasterzy jest wiedzieć, gdzie, z jakiej okazji należy odprawiać msze święte, a gdzie tego robić nie wolno.

Podczas polowania wolno?

Jeśli się dobrze rozumie naturę mszy świętej, to pewne celebry są wykluczone.

Chrześcijanin powinien strzelać do zwierząt?

(milczy) Ja bym nie potrafił.

Dlaczego?

Bo to wiąże się z eliminacją.

Myśliwi tłumaczą na przykład, że strzelają do dzików, bo te niszczą uprawy rolników.

Ochrona upraw jest oczywiście ważna, bo te zapewniają pokarm ludziom. Ale my, jako chrześcijanie, powinniśmy szukać takich rozwiązań, które nie mają podłoża eliminacyjnego. Zawsze musimy myśleć w sposób pozytywny, a nie negatywny.

Co ze zdaniem „czyńcie sobie ziemię poddaną”?

W tej sprawie jasno wyrażali się teologowie, łącznie z Janem Pawłem II. Papież powtarzał, że eksploatacja Ziemi i stworzenia musi przebiegać rozumnie i odpowiedzialnie. Niestety, żyjemy w czasach materializmu praktycznego, czyli tu i teraz. Ten sposób życia czasem przesłania nam przyszłość i pamięć o tym, że po nas przyjdą kolejne pokolenia. Nie możemy zostawić im zgliszczy. Człowiek jest istotą rozumną także po to, by potrafił wszystko przemyśleć i urządzić w taki sposób, żeby życie odbywało się aktualnie z jak najmniejszą szkodą dla przyszłości człowieka.

Dlaczego nie mówicie o tym kazań?

Mnie się zdarza mówić o tych rzeczach. Ale chodzi też o coś innego. Pan mnie pyta o myśliwych i polowania, ja nie mam na ten temat wiedzy teoretycznej, a praktycznej tym bardziej. Jednak w związku z tym, że jestem w Episkopacie odpowiedzialny za komisję duszpasterską, przyjmuję te pytania jako kamyczek do własnego ogródka. Należy się przyjrzeć tym sprawom. Jednocześnie nie możemy zapominać, że polska ambona milczy o wielu innych tematach.

O czym milczy polska ambona?

Myślę, że większy nacisk powinniśmy położyć na kwestie ekologiczne.

Zwłaszcza gdy mamy taki pontyfikat.

Encyklika „Laudato si” jest oczywiście ważnym dokumentem. O ekologii powinniśmy mówić wieloaspektowo, przynajmniej na trzech poziomach: powietrze, woda i gleba.

Śląscy biskupi wypowiadali się już o smogu.

W 2015 r. wydaliśmy wspólny komunikat w sprawie ochrony powietrza. Tu na Górnym Śląsku obserwujemy skrajną degradację naturalnego środowiska, m.in. przez eksploatację górniczą i jej długofalowe skutki. Kiedyś zanieczyszczało jeszcze hutnictwo i koksownie. Obecnie największe zatrucie powietrza wynika ze spalania w domowych paleniskach węglowych odpadów i wszystkiego, co popadnie. To degraduje powietrze. Powstaje trujący miks, którym wszyscy oddychamy.

Ksiądz Arcybiskup myśli o rozwiązaniach systemowych?

Strona kościelna bierze udział w dyskusjach sejmiku województwa śląskiego, gdzie podejmowane są tego typu sprawy. Potrzebne są rozwiązania systemowe.

Jakie są pomysły?

Np. Ministerstwo Energii mogłoby wprowadzić rozporządzenie o wartości energetycznej węgla dopuszczonego do spalania w domowych piecach. Byłoby wtedy jasne, czym można ogrzewać, a czym nie. Niedawno konsultowana była uchwała sejmiku samorządowego w sprawie wprowadzenia na obszarze województwa śląskiego ograniczeń w zakresie eksploatacji instalacji, w których następuje spalanie paliw. Ostatecznie uchwalona jednogłośnie, ponad podziałami.

A na poziomie indywidualnym?

Przydałoby się wprowadzenie mechanizmu, dzięki któremu ekologiczne źródła energii cieplnej obłożone byłyby niższym podatkiem VAT albo byłyby z niego całkowicie zwolnione. Musimy wymagać systemowych rozwiązań, bo one budzą zaufanie i ułatwiają społeczne funkcjonowanie. Ponadto trzeba edukacji, również w ramach katechezy szkolnej czy parafialnej. Sprawa dotyczy budzenia świadomości i odpowiedzialności za siebie, za drugich, za świat. To chyba najważniejsze.

Słyszał Ksiądz Arcybiskup, żeby ktoś w konfesjonale żałował, że pali w piecu plastikowymi kubeczkami po jogurtach?

Nie. Ale ostatnio spotkałem się z pewną osobą, która prosiła o ekologiczny rachunek sumienia, bo chciała go rozpowszechnić w swojej parafii. To sygnał, że rachunki sumienia, które mamy w książeczkach do nabożeństw, powinny być modyfikowane, uaktualniane, także biorąc pod uwagę kwestie ekologiczne.

Wspominał jeszcze Ksiądz Arcybiskup o glebie.

Która również jest degradowana. Choćby na poziomie chemizacji rolnictwa. Doprawdy trudno dziś o rzeczywiście naturalne uprawy, chociaż wszystko, co „eko”, jest poszukiwane. Natomiast co trzeba wyraźnie podkreślić: nadużywanie chemii w rolnictwie przekłada się na kryzys w świecie pszczół.

Greenpeace toczy właśnie walkę o wycofanie neonikotynoidów z upraw.

Tu znów mamy do czynienia nie tylko z indywidualnymi apelami – w tym przypadku do rolników – ale przede wszystkim wołaniem o zmiany systemowe. Nie można przymykać oczu na to, co mówią naukowcy. Świat pszczół jest zagrożony, a człowiek bez pszczół ma ograniczone szanse na przeżycie. Płyniemy na tej samej łodzi z całym stworzeniem.

Dlaczego mówienie o ekologii jest ważne?

Z powodu Pana Boga i z powodu człowieka. Powinniśmy szanować Stworzyciela i jego stworzenie. Szanujemy człowieka i uważamy, że ma prawo do tego, by żyć w warunkach sprzyjających jego zdrowiu. Oczywiście przez to, że żyjemy we wspomnianym już czasie materializmu praktycznego, tego typu postulaty – większej wrażliwości ekologicznej – są przyjmowane z dużą nieufnością.

Dlaczego?

Zbytnia fascynacja „światem rzeczy” powoduje, że bogactwem jest dla mnie wyłącznie to, co posiadam, i... że posiadam coraz więcej. To postawa niezgodna z nauczaniem Jana Pawła II, by bardziej „być”, niż „mieć”.

To przekłada się także na doświadczenie religijne?

Oczywiście. Koncentrowanie się na tym, co materialne, sprawia, że człowiek jest „syty”. Sytość nie jest dobrym odczuciem, bo rodzi postawę samowystarczalności. Droga wiodąca od sytości, poprzez poczucie samowystarczalności, może prowadzić do fazy: nie potrzebuję Pana Boga. Jasno więc trzeba powiedzieć, że najważniejsze rzeczy w życiu nie są rzeczami.

Jakie są najważniejsze?

Osobista relacja z Bogiem oraz solidarna miłość wobec drugiego człowieka. Problem w tym, że im więcej w nas konsumpcjonizmu, tym mniej solidarności. Stajemy się wsobni.

Kiedy to pękło?

To postawa, która ściśle wiąże się z faktem, że coraz bardziej jesteśmy wprzęgnięci w kierat zarabiania i wydawania. To drugie – w dużej mierze – z powodu natrętnej reklamy.

Kapitalizm zniszczył w nas solidarność?

Musimy być krytyczni. Pamiętam wizyty biskupów Republiki Federalnej Niemiec w latach 80. w naszym kraju. Oni bardzo wówczas podziwiali, jak walczymy. Mówili: „pokonaliście materializm ateistyczny”. Jednocześnie od razu dodawali, że w przyszłości, po zmianach społeczno-politycznych, a te już były na widnokręgu, będziemy musieli poradzić sobie jeszcze z materializmem praktycznym, co może być trudniejsze. Wydaje się, że mieli rację.

Księże Arcybiskupie, co to jest „Światło w familoku”?

Chodzi o nową ewangelizację. Mówimy o niej wiele, ale czy pamiętamy, na czym polega? W nowej ewangelizacji chodzi przede wszystkim o to, żeby z Dobrą Nowiną pójść do ludzi. Zauważyliśmy, że spada liczba dominicantes. Musimy odpowiedzieć sobie na pytanie: dlaczego ludzie nie chodzą do kościoła, zachowują dystans?

I dlaczego?

Także z powodu poczucia małej wartości samych siebie. Znam wiernych, którzy nie przychodzą do kościoła, bo nie mają odpowiedniego ubrania. Również warunki życia i mieszkania utrwaliły w nich kompleksy. Widzą, że żyją w zdegradowanych warunkach poprzemysłowych miast i osiedli. Czują się „zdegradowani”, zapomniani. Tym bardziej nie mogą być zapomniani przez Kościół, przez parafię. To przekonanie, że trzeba do nich wychodzić, zrodziło działanie w ramach „Światła w familoku”.

Księża – chętni do podjęcia takiego misyjnego duszpasterstwa, a jest ich aktualnie siedmiu – nie katechizują w szkole albo mają ograniczoną liczbę katechezy; idą z posługą duszpasterską na osiedla, do ludzi. Wspomagają ich również świeccy. Tak dzieje się m.in. w mojej rodzinnej Rudzie Śląskiej, gdzie „Światło w familoku” funkcjonuje modelowo. Ta „akcja” zmienia się w stałe działanie duszpasterskie „wychodzenia do”, postulowane przez papieża Franciszka (wychodzenie na słynne peryferie) i przez II Synod naszego Kościoła lokalnego.

Jak żyje się w familokach?

Wielu ludzi w Polsce, żyjących na dobrym poziomie materialnym, może nawet nie zdawać sobie sprawy, że mamy na Górnym Śląsku osiedla biedy i wykluczenia, gdzie obok rozwiązań charytatywnych potrzebne są działania systemowe, związane z rewitalizacją poprzemysłowych przestrzeni i zdegradowanych dzielnic górnośląskich miast. Trzeba też dodać, że analogiczne zjawiska mają miejsce również na poprzemysłowych blokowiskach!

Jest program 500 plus.

I to jest dobry program, bo poprawia materialną sytuację rodziny. Ale my tu na Górnym Śląsku potrzebujemy jeszcze jednego programu. Mógłby się nazywać Łazienka plus. Podczas wizytacji parafii staram się odwiedzać mieszkające na ich terenie rodziny wielodzietne, chorych. Spotykam się z nieuszminkowaną rzeczywistością. Naprawdę zdarza się, że warunki sanitarne są fatalne. Nie do przyjęcia w XXI wieku.

Zaapelował o to Ksiądz Arcybiskup do premier Beaty Szydło.

Tak, publicznie mówiłem o tym w Piekarach Śląskich podczas pielgrzymki kobiet, na której była także pani premier.

PiS to dobra partia?

Każdy ma swoje sympatie polityczne i w szerszym lub węższym zakresie interesuje się życiem politycznym, które przekłada się na życie społeczne. Cieszy, jeśli jakaś partia realizuje postulaty społeczne. To ważne, bo nasz system społeczno-gospodarczy został określony jako „społeczna gospodarka rynkowa”. Cieszy, kiedy wspierane są działania służące ochronie życia czy sprawie odzyskania niedzieli jako powszechnego dobra społecznego. To pozytywne i w jakimś sensie jest nam z tą partią po drodze. Ale to nie znaczy, że Kościół identyfikuje się z jedną partią polityczną.

A nie jest jednak trochę tak, że Kościół został wykorzystany przez PiS?

W jakim sensie?

Mamy oczywiście program 500 plus, ale rządzący są np. głusi na apele Episkopatu w sprawie przyjęcia uchodźców.

Widoczne jest jakieś rozminięcie się tego, co mówi rząd i Episkopat. Caritas mocno wyartykułował potrzebę korytarzy humanitarnych. Później była akcja Caritas „Rodzina rodzinie”. Prawie wszystkie parafie w naszej archidiecezji już „adoptowały” jedną syryjską rodzinę lub więcej. Co ciekawe, im biedniejsza parafia, tym więcej „adoptowanych” rodzin. Wniosek jest prosty. Z pomocą nie wolno czekać, tylko jej udzielać w granicach istniejących możliwości.

Minister Mariusz Błaszczak, który często siedzi w pierwszych ławach w kościele, w sprawie przyjmowania uchodźców w Polsce mówi: „Decyzja rządu o przyjęciu siedmiu tysięcy uchodźców była decyzją błędną. Nie pójdziemy na żadne kompromisy. Najważniejsze jest bezpieczeństwo Polaków. Nie będziemy ulegać ideologiom związanym z poprawnością polityczną”.

Inne racje widać były silniejsze niż przekonania religijne.

Czy dla chrześcijanina jest jakaś inna wartościowa racja, którą powinien się kierować, niż los drugiego człowieka, zwłaszcza cierpiącego z powodu wojny?

Nie, nie ma. Dla chrześcijanina podstawowym wyznacznikiem postępowania pozostaje przykazanie miłości Boga i bliźniego.

Co z wolną niedzielą?

Postulat wolnej niedzieli może, choć – wbrew pozorom – nie musi mieć motywacji religijnej. Chodzi o to, by państwo gwarantowało rodzinie przynajmniej jeden wolny dzień na budowanie więzi i wypoczynek. Uznaliśmy, że żyjemy w świecie konsumpcjonizmu, a to się przekłada także na nasze mało solidarne relacje z innymi. Być może dobrym rozwiązaniem jest zatem znalezienie w tygodniu jednego dnia, który ułatwiałby nam odbudowanie solidarności i wspólnoty: w rodzinach i w społeczeństwie. To jest kolejny element do poruszenia na ambonach.

Księżom będzie trudno o tym mówić, klerycy nie mają doświadczenia w kontaktach np. z rynkiem zawodowym. 

Na Górnym Śląsku istnieje jednak szczególna bliskość duchowieństwa ze światem pracy. Poza tym wielu duchownych ma osobiste doświadczenie wykonywania pracy zawodowej przed wstąpieniem do seminarium duchownego. Sam jestem z pokolenia księży, które dzięki decyzji biskupa Herberta Bednorza mogło przejść roczną praktykę robotniczą.

Jak to wyglądało?

Podczas formacji kleryckiej przez rok pracowaliśmy w wybranych przez siebie zakładach pracy jako pracownicy fizyczni. Takie było założenie.

Ksiądz Arcybiskup gdzie?

W kopalni.

Na jakimś biurowym stanowisku?

A skąd, panie redaktorze, zjeżdżałem „na dół”. Przez rok miałem codziennie nocną szychtę.

Chodziło o ewangelizowanie w zakładach pracy?

Biskup Bednorz nam powtarzał, że mamy „tylko być”. Moi koledzy z kopalnianego oddziału o tym, że jestem klerykiem, dowiedzieli się chyba po trzech miesiącach wspólnej pracy. Gdy się wydało, że to „prawie ksiądz”, górnicy mówili tak: „a myśmy myśleli, żeś z jakiejś sekty”. Odruchowe było pytanie, skąd takie myślenie. „Bo na piwo nie chodziłeś, nie kląłeś”. A katolikowi to wszystko wolno, tak?

Na piwo Ksiądz Arcybiskup po pracy nie chodził?

Jak już mówiłem, pracowałem na nocnej szychcie. Jak człowiek wyjeżdżał na powierzchnię o 6 rano, to szynki były pozamykane, a ponadto na jednym piwie się zwykle nie kończyło. Oprócz tego proboszcz przydzielił mi katechizowanie dwóch klas. Było więc co robić i jeszcze należało trochę odpocząć... bo praca pod ziemią była wyczerpująca.

A dziś można sobie wyobrazić „księży-robotników”?

Chciałbym posyłać kleryków do pracy. Należy jednak pamiętać, że dziś istnieje konieczność przygotowania do pracy zawodowej i mamy bezrobocie, nie chciałbym odbierać miejsc pracy tym, którzy jej naprawdę potrzebują. Pozostaje wolontariat, np. w szpitalach. I tę szansę skrzętnie wykorzystujemy.

To skąd księża mają wiedzieć, co to znaczy „pracowniczy los”?

Nie trzeba wszystkiego doświadczać, aby wiedzieć. Trzeba przy tym pamiętać, od czego przede wszystkim są księża. Powinni być – jak to postulował papież Benedykt w Warszawie – specjalistami od spotkania człowieka z Bogiem. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, autor wywiadów. Dwukrotnie nominowany do nagrody Grand Press w kategorii wywiad (2015 r. i 2016 r.) oraz do Studenckiej Nagrody Dziennikarskiej Mediatory w kategorii "Prowokator" (2015 r.). 

Artykuł pochodzi z numeru TP 18-19/2017