Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Każdy powinien kroczyć drogą, którą rozpozna jako właściwą, nawet jeśli będzie łamał przykazania oraz dokonywał czynów, które przynoszą wstyd. Co ciekawe, w tych twierdzeniach jest sporo racji: w podejmowaniu decyzji moralnych sumienie pozostaje rozstrzygającą instancją, nawet jeśli jest "niepokonalnie błędne" - kiedy człowiek subiektywnie, ale absolutnie jest przekonany co do słuszności swoich decyzji. "Gdyby dobrowolnie działał przeciw takiemu sumieniu, potępiałby sam siebie" (KKK 1791). Dla uzasadnienia tezy, że człowiek ma prawo postępowania zgodnie z głosem sumienia można przywołać słowa kard. Newmana: "Gdybym miał, co zresztą mało prawdopodobne, wznieść toast za religię, piłbym go za papieża, ale najpierw za sumienie, a dopiero potem za papieża".
Niestety, entuzjaści wolności sumienia idą czasem krok za daleko i rysują alternatywę: albo na drodze posłuszeństwa głosowi sumienia będziesz człowiekiem wolnym, albo przez posłuszeństwo Kościołowi dasz się sprowadzić do roli marionetki. A to z kolei wzmacnia obawy tych, którzy uważają, że wolność sumienia jest drogą do relatywizmu, usankcjonowaniem samowoli moralnej i podważaniem wszelkich zasad. Powołują się oni na Josepha Ratzingera, który twierdził, że "koncepcja, w której człowiek osiąga usprawiedliwienie przed Bogiem przez wierność swojemu błędnemu sumieniu, jest nie do przyjęcia". Przyszły papież doszedł do takiego wniosku, gdy jeden z jego uniwersyteckich kolegów dowodził, że "jeśli czyny Hitlera i jego współpracowników były zgodne z ich sumieniem (...) to nie powinni byli działać inaczej, możemy się więc spodziewać, że poszli do nieba za wierność samym sobie".
Pogodzenie posłuszeństwa wobec głosu sumienia z posłuszeństwem wobec autorytetu Boga objawiającego się w Piśmie Świętym i nauczaniu Kościoła jest możliwe dzięki wejściu na drogę ewangelicznej pokory, czyli szukania Prawdy. Trzeba przyjąć dwa twierdzenia. Po pierwsze, istnieje Prawda, czyli zakorzeniony w Bogu, większy ode mnie porządek, który mogę odkryć w świecie i w sercu. Po drugie, owej ponadczasowej Prawdy nie posiadam, tylko się do niej zbliżam. A skoro jestem człowiekiem omylnym, to nie uwłacza mojej godności fakt, że korzystam ze wsparcia Kościoła w rozpoznaniu tego, co jest autentycznie prawdziwe i dobre.