Śmierć na żywo

Ciężko chory Jerzy Nowak postanowił umrzeć przed kamerą telewizyjną. Byłaby to ostatnia rola tego wielkiego aktora, a dokument o jego umieraniu miał zrealizować młody reżyser Marcin Koszałka. Niektórym, np. Tadeuszowi Sobolewskiemu, pomysł krakowskiego aktora wydał się horrendalny. Inni, m.in. Izabela Cywińska i Krzysztof Zanussi, uznali go za kontrowersyjny, ale inspirujący. "Czy przekroczona została granica sztuki? - pyta Marek Zaleski w dyskusji w RES PUBLICE NOWEJ (nr 1/06).
 /
/

Czy dziś można jeszcze w ogóle wytyczać jej granice? Rozmowa idzie "szeroko", ogarniając film, teatr i muzykę, sztukę krytyczną, skandale (np. sprawę Nieznalskiej), zahaczając o kryzys krytyki i manipulacje mediów. Najważniejsza jest jednak w niej niewątpliwie śmierć Nowaka.

,,Apel do naszych emocji, z jakimi mamy do czynienia na przykład w filmie o umieraniu na żywo, to szantaż - twierdzi krytyk muzyczny Andrzej Chłopecki. - Przecież nie będzie można powiedzieć Nowakowi, że źle zagrał w tym filmie! Skoro umarł w naturalny sposób, to umarł nawet nie najlepiej jak mógł, ale umarł w jedyny sposób. Mieliśmy już umieranie na oczach świata: umierał papież, przez media zostało to zaaranżowane jako widowisko! (...) To życie wymusiło na nas ten spektakl. Ale w przypadku dzieł sztuki pojawia się pytanie, gdzie jest granica między życiem i sztuką i czy powinna być utrzymana. Jestem za tym, aby utrzymywały się tabu". "Lecz jakie jest kryterium odróżniające prawdę od szantażu?" - pyta Lidia Burska, krytyk i historyk literatury. ,,Samo istnienie barier prowokuje, by je przekraczać" - zauważa pisarz Adam Wiedemann, którego pomysł Nowaka nie bulwersuje, bo chce on "swoją śmierć ofiarować sztuce" (nb. w trakcie realizacji dokumentu stan zdrowia Nowaka poprawił się i Koszałka realizuje teraz film "Najdłuższe życie Jerzego Nowaka"). Granice intymności w sztuce są wciąż przekraczane, czego dowodem "Idioci" von Triera czy "Intymność" Chereau, w których seks nie jest markowany. Ale śmierć jako pożywka dla sztuki? Czy to nieuniknione? Być może, przed ponad 20 laty przestrzegał przed tym Bernard Tavernier w głośnej "Śmierci na żywo" z Romą Schneider w roli głównej.

Małgorzata Dziewulska apeluje zaś, by nie ulegać szantażowi artystycznej wolności, potrzeby przekraczania granic i innych sposobów epatowania mieszczucha. W przeszłości artystów było niewielu i za swoje eksperymenty płacili słono; dziś jest ich tysiące, a odwaga artystyczna potaniała. "Śmierć przed kamerami robi się frywolna - dodaje Zaleski. - Jeśli sztuka chce zanadto naśladować życie, robi się obsceniczna, nie dlatego że bluźniercza, ale dlatego że jest perwersyjna w czynieniu cnoty z odrzucania konwencji, np. w pokazywaniu zła". Weryzm w ukazywaniu przemocy nie prowadzi do banalizacji zła, ale do jego "frywolności", transgresja traci więc na wartości. "Gdy dochodzimy do granicy, granica się odsuwa, więc w istocie jej nie ma" - zauważa Burska. Zaleski: "Nie ma? Wszystko wolno?". "O, wszystko na pewno jeszcze nie. Ale zapewniam cię, czeka cię jeszcze wiele przykrości" - odpowiada Dziewulska i jako przykład wskazuje berlińską adaptację "Zbrodni i kary" w reżyserii Castorfa. "Strasznie Państwo narzekają - wkracza Piotr Gruszczyński. - I eskalują się w swoim konserwatyzmie, którym, podejrzewam, w gruncie rzeczy się brzydzicie. (...) Nie wszystko, co pokazuje się w kinach, muzeach i teatrach, jest sztuką". Wielu artystów działa cynicznie, ale co jest gorsze: drastyczni akcjoniści wiedeńscy czy kiczowaty Mitoraj?

To prawda, sztukę coraz częściej traktuje się jako towar, którym można manipulować (Dziewulska wskazuje tu młodych i głośnych twórców teatralnych), lecz ich manipulacje nie zwalniają widzów z obowiązku myślenia: "Musimy być biegli w rozmaitych chwytach, żeby nas nie nabierali. Bo czyste gatunki działania czy skandalu występują rzadko. Cały młody teatr wikła się w dość paskudną dwuznaczność. Jakoby strasznie protestują przeciw tandecie, ogłupianiu i przemocy rozrywki, a jednocześnie łowią na nią widza i jego uwagę".

Dobrą pointą tej dyskusji wydają się słowa Lidii Burskiej: najlepsze, co może każdy z nas, to pozostać wiernym sobie, swoim przekonaniom i gustom. "Czy to jest dobra formuła wolności? Wystarczająco dobra, pod warunkiem że nie zamienimy się w rezonerów, że nie będziemy bronić własnych kryteriów jak ostatniej reduty prawdziwej sztuki, rozdzierać szat i wznosić histerycznego lamentu, że to, co się dziś tworzy, to marność, obscena i degrengolada. Bo to przecież nieprawda"?

JS

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2006