Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Kiedy Jan Paweł II umarł, SMS-y przychodziły nadal: “Nie płacz. Uśmiechnij się do Niego". “Pod Pomnikiem Czerwca o 21.30. Weź świeczkę". Zwoływali się sami - na pochody, marsze, Msze święte, czuwania i wreszcie - na wyjazdy do Rzymu. Niespodziewanie stworzyli wielką niezależną sieć informacyjną i organizacyjną, sieć pamięci i wzajemnego wsparcia.
W sobotę 2 kwietnia, zmobilizowane SMS-em od młodej znajomej, znalazłyśmy się z córką na Mszy u Dominikanów o 21.00. W połowie kazania o. przeora przyszła wiadomość o śmierci Jana Pawła II. Po pierwszym wstrząsie i powszechnym cichym płaczu młodzież - a to ona głównie wypełniała kościół, podwórzec i krużganki - zaczęła zgodnie śpiewać. I nigdy jeszcze nie słyszałam śpiewu przez łzy tak potężnego, przejmującego, dramatycznego i radosnego zarazem. Był pełen życia i wiary.
W telewizyjnej transmisji z Placu św. Piotra mogliśmy ujrzeć w sobotni wieczór morze młodych twarzy, zapłakane oczy, palce oplecione różańcami, flagi i pamiątki ze Światowych Dni Młodzieży. Było skupienie, smutek i modlitwa. A wreszcie, pod sam koniec transmisji, nagła wyspa szczęśliwych uśmiechów w żałobnym tłumie, jakiś ruch, ożywienie - to grupka młodzieży zaczęła nagle skandować w tym samym co zawsze rytmie: “Giovan-ni Pa-olo! Giovan-ni Pa-olo!". Jakby wiedziała, że on przecież znów triumfuje, po śmierci.
I to samo dziś, w piątek 8 kwietnia, po pogrzebie. Kiedy trumna na ramionach żałobników popłynęła w stronę Bazyliki, kiedy obrócono ją raz jeszcze - po raz ostatni - w stronę tłumu wiernych, nagle spośród flag, napisów, okrzyków i oklasków dobiegło znów to zbiorowe skandowanie: “Giovan-ni Pa-olo! Giovan-ni Pa-olo!". Jakby dziecko wołało: “Tato! Tato!" - ale bez skutku.
I zaraz potem dostałam SMS-a: “Jesteśmy sierotami".
Ta młodzież jeszcze mówi do dorosłych, choć oni tak ją zawiedli. Też przecież mieli swoją młodość i swojego młodego Papieża. Też mieli swój zryw radości, nadziei i wiary, też słyszeli skierowane do siebie natchnione słowa wypowiadane tym cudownym głosem - ale jakoś im się sprzykrzyły. Przestali je brać do serca, zaczęli zdradzać, kłamać, oszukiwać, demoralizować i kraść. Sprzeniewierzyli to, co dostali.
Jak wyglądałaby Polska w tych dniach, gdyby nie miała tej wspaniałej młodzieży - trudno sobie wyobrazić. Tak, oni są przyszłością Kościoła, świata i Polski. Nasza młodzież jest naszym skarbem narodowym i powinniśmy sobie wreszcie z tego zdać sprawę. Nasza młodzież, nasze dzieci zasługują na wszystko, co najlepsze, najczystsze i najszlachetniejsze. Nieszczęśni dorośli nie powinni młodych zarażać pesymizmem, zatruwać niewiarą, demoralizować, okłamywać, pozbawiać nadziei. Nie powinni zabierać tym dzieciom miłości, by w zamian ofiarować im żałosne substytuty. Dorośli powinni się zastanowić, za co właściwie ich dzieci tak kochają tego Papieża. Odpowiedź może być zupełnie prosta: za miłość i prawdę. Czyli za świętość.
Wbrew pozorom, młodzi wcale nie lubią łatwizny. “Młodzieży trzeba stawiać wysokie wymagania" - mówił Papież. Młodzież im sprosta. Pod warunkiem, rzecz jasna, że stawiać te wymagania będzie ktoś, kto sobie samemu stawia wymagania jeszcze wyższe.