Samotność Benjamina Netanjahu

Tak dramatycznej sytuacji, jak obecnie, Izrael nie przeżywał od bardzo długiego czasu. A wraz z nim kilka całkiem poważnych mocarstw.

11.05.2010

Czyta się kilka minut

Kryzys stosunków amerykańsko-izraelskich przychodzi w trudnej dla Izraela chwili, gdy najważniejszą sprawą są atomowe ambicje Iranu. Wiedzą to politycy. Prezydent Peres w Dniu Niepodległości wskazał na imperatywy wynikające z Holokaustu: pierwszy to potrzeba istnienia państwa żydowskiego, a drugi to konieczność poważnego traktowania państw i polityków zagrażających istnieniu Izraela i negujących Zagładę. Podobnie mówił premier Netanjahu: "Wzywam oświecone narody świata, by głośno potępiły niszczycielskie zamiary Iranu i uczyniły wszystko, by wstrzymać zbrojenia atomowe".

Przed najtrudniejszą decyzją

Żyjąc w cieniu broni nuklearnej, Izrael jest w trudnym położeniu. Przewiduje się, że zmniejszy się radykalnie imigracja - mało kto zechce osiedlać się w Ziemi Izrael. Już dziś co roku tyle samo osób opuszcza Izrael, co się tu sprowadza. Coraz więcej młodych i wykształconych specjalistów - podstawa społeczeństwa z fantastycznie rozwiniętą wysoką technologią - wyjeżdża do USA i Europy; zmniejszą się inwestycje. Marzenie syjonistów, które jest racją istnienia państwa, rozmyje się: Izrael przestanie być uważany za względnie bezpieczny, demokratyczny i trwały dom dla całej światowej diaspory żydowskiej. Pod presją i osłoną Iranu wzmocni się pozycja islamskich fundamentalistów. Z jeszcze większą determinacją będą nawoływać do anihilacji Izraela.

Niepokojące wieści przynosi prasa. Hezbollah - organizacja terrorystyczna, mająca bazy w Libanie - otrzymała nowoczesne systemy rakietowe, zdolne do zniszczenia zurbanizowanych regionów Izraela. Inne państwa regionu, które też obawiają się irańskiej dominacji - głównie Arabia Saudyjska i Egipt - zapewne przystąpią do własnych prac nad bronią nuklearną. Zacznie się nowy wyścig zbrojeń i zniknie obecna, słaba równowaga sił na Bliskim Wschodzie. Będzie to działać na niekorzyść Izraela, gdyż jego zasoby mogą już nie starczyć do obrony i pokonania przeciwników.

Iran może mieć bombę atomową w ciągu roku lub dwóch - takie są przypuszczenia, choć nie brak głosów, że droga do broni nuklearnej jest dłuższa. Czy sam Izrael może obronić się przed tym zagrożeniem? To wątpliwe. Decyzja o podjęciu militarnej akcji przeciw Iranowi byłaby zapewne najtrudniejszą, jeśli nie najbardziej ryzykowną w historii Izraela. Powaga i niepewność takich działań, jak też ich nieprzewidywalne skutki są trudne do oszacowania.

Pewne jest natomiast, że prezydent Obama znajduje się w skomplikowanym położeniu. Irańczycy zyskują przewagę prestiżową i polityczną w regionie, a gdyby Izrael podjął działania w samoobronie, atakując irańskie instalacje wojenne, oznaczałoby to kryzys energetyczny i perturbacje ekonomiczno-polityczne na skalę globalną. Wyborcy amerykańscy mogą tej sytuacji nie zrozumieć. Obama straci wtedy szanse reelekcji, i to po części na skutek izraelskiej polityki.

Groźba izolacji

Izrael czuje się więc poważnie zagrożony. Musimy o tym pamiętać. Osobiście traktuję groźby prezydenta Iranu wobec Izraela bardzo poważnie. Poważnie też zareagowaliśmy kilka lat temu w komisji spraw zagranicznych Sejmu na wystąpienia irańskich polityków, negujące Holokaust i prawo Żydów do własnego państwa. Wszyscy posłowie zgodnie (mimo oporu Samoobrony) przyjęli rezolucję wyrażającą niepokój wypowiedziami prezydenta Iranu.

Przypominam to, gdyż bez oparcia w sojusznikach, bez międzynarodowej solidarności (w tym krajów UE), bez zdecydowanej antyirańskiej rezolucji ONZ i bez silnych związków z USA - Izrael znajdzie się w izolacji. Krytycy rządu, np. były minister Efraim Sneh, powiadają, że Izraelowi grozi wręcz kryzys zewnętrznej legitymizacji. Gabinet Netanjahu, który kolejnymi przedsięwzięciami budowlanymi na terenach palestyńskich, w tym we Wschodniej Jerozolimie, łamie ustalenia międzynarodowe, będzie traktowany jako kłopotliwy partner.

Izraelskie wezwanie do globalnej współpracy przy powstrzymaniu Iranu oznacza udział w międzynarodowej wspólnocie, a wspólnota ta nie tylko chce zatrzymać proces rozprzestrzeniania broni nuklearnej, ale też naciska na pokojowe i całościowe rozwiązanie kwestii palestyńskiej. Choć nawet powołanie państwa palestyńskiego i dogadanie się z Palestyńczykami nie zmniejszy zagrożenia irańskiego; prezydent Iranu sam z siebie nie zatrzyma budowy broni atomowej. Te dwie sprawy nie są tak silnie powiązane, jak się uważa.

Nie ulega też wątpliwości, że w krajach Europy, ale i w samym Izraelu rośnie liczba kampanii podważających demokratyczne uprawomocnienie państwa izraelskiego. Przykładem publikowana - także w miesięczniku "Europa" (dodatku do "Newsweek Polska") - wypowiedź historyka Szlomo Sanda, który postuluje przekształcenie Izraela z państwa etnocentrycznego w państwo liberalnej demokracji.

Nie jest to pusta retoryka. Chodzi o równe prawa mniejszości etnicznych w Izraelu, w tym arabskiej (15 proc. mieszkańców). Sami Izraelczycy powiadają, że sposób traktowania Arabów bywa wysoce niesprawiedliwy. Pewien ważny polityk z partii Kadima (obecnie w opozycji) mówił, że stosując politykę apartheidu wobec muzułmanów - samo słowo apartheid ma szaloną moc krytyczną - Izrael staje się kłopotem dla siebie i dla wspólnoty demokratycznych państw. Wrażenie robi też list trzech tysięcy europejskich intelektualistów żydowskich przeciw polityce rządu we Wschodniej Jerozolimie i na Zachodnim Brzegu. Porusza ilość antyizraelskich wystąpień na uniwersytetach w USA, w tym na żydowskim uniwersytecie Brandeis w Bostonie, gdzie studenci nie dopuścili do wykładu ambasadora Izraela.

Obama stawia warunki

Ale najważniejsza jest dziś kwestia Iranu. Czas nagli. Jedynym dostępnym sposobem powstrzymania Teheranu jest nacisk polityczny i gospodarczy wspólnoty międzynarodowej.

Skuteczność działań politycznych i militarnych Amerykanów w regionie blisko- i środkowowschodnim Azji zależy od stosunku muzułmanów do USA. Obecna administracja nie zamierza bronić polityki budowy nowych osiedli przez Izrael na Zachodnim Brzegu i we Wschodniej Jerozolimie - bo mnożyłaby sobie wrogów w świecie islamskim, a poza tym nie chce pozwolić na to, by decyzje USA były uzależnione od politycznych posunięć Netanjahu. Tym bardziej że skuteczność amerykańskiej polityki sankcji i izolacji Iranu wymaga nowego otwarcia na muzułmańskie kraje azjatyckie.

Trudna to sytuacja dla izraelskich "jastrzębi". Prawica najpierw domagała się ostrej reakcji wobec Iranu. Ale gdy takowe podejmowane są na arenie międzynarodowej, m.in. przez Obamę, zaczęła je torpedować, zaostrzając kurs wobec Palestyńczyków - i tym samym wchodząc w konflikt z polityką innych państw Zachodu. Problem numer jeden to budowa nowych osiedli we Wschodniej Jerozolimie. Ciekawe, że na pierwszego obrońcę prawicowych planów osiedleńczych wyrasta dziś Elie Wiesel, laureat pokojowego Nobla.

Wszystko więc wraca do punktu wyjścia: do polityki wewnętrznej Izraela. Amerykańscy politycy, jak się okazało, zmarnowali kilkanaście miesięcy na próby dogadania z Iranem, a teraz chcą doprowadzić do nałożenia sankcji na Iran - i potrząsnąć politykami izraelskimi. Zdaniem wielu komentatorów, Obama postawił w Białym Domu premierowi Izraela trudne warunki. Albo będzie popierać politykę USA i ich europejskich sojuszników (zdaniem Obamy, jest ona zgodna z interesami bezpieczeństwa Izraela), albo wesprze radykalną mesjanistyczną ideologię, reprezentowaną przez prawicę izraelską na czele z ministrem spraw zagranicznych Avigdorem Libermanem. Liberman stworzył wpływową partię populistyczną, której sztandarowe hasło brzmi "tyle obywatelstwa, ile lojalności", i naciska na wstrzymanie inwestycji infrastrukturalnych w dzielnicach nieżydowskich.

Netanjahu, czyli idee i pragmatyzm

Wybór dla premiera Netanjahu nie jest łatwy. Dotychczas nie potrafił dogadać się z Amerykanami. W jego otoczeniu zdumienie budzi charakter oczekiwań administracji USA i jej modus operandi. Fakt, że Biały Dom i Departament Stanu są w stałym kontakcie z europejskimi sojusznikami, jest uważany za próbę izolowania Izraela i wywarcia dodatkowej presji.

Netanjahu wybrał do współrządzenia prawicę z wielu powodów, w tym ideowych. Ale również dlatego, że bez niej jego rząd się nie utrzyma. W rządzie tym zasiada też kilku ministrów słabej już Partii Pracy z Ehudem Barakiem na czele. Spodziewano się, że lewica opuści gabinet tuż po kryzysie politycznym; zresztą wypowiedzi Baraka (byłego premiera, a obecnie ministra obrony) odbiegają od stylu i treści wystąpień premiera.

Barak powiada, że reguły porozumienia są jasne: "Naszym nakazem jest poszukiwanie zgody, wyznaczając jasną granicę Ziemi Izraela, opartą na podstawach bezpieczeństwa i demografii. Istnieć powinny dwa państwa: Izrael z silną, trwałą od pokoleń większością żydowską i zdemilitaryzowane państwo palestyńskie zdolne do ekonomicznego i politycznego funkcjonowania". Barak w rządzie pozostanie i Netanjahu nic nie uczyni, by go odsunąć: z jednej strony osoba Baraka zapewnia poparcie centrystów i części lewicy, a z drugiej pozwala tej koalicji przetrwać w parlamencie i wspólnie już z prawicą (Likud) występować przeciw partii Kadima. Kadima z kolei jest silną alternatywą dla partii Baraka.

***

W Izraelu jest pięknie i spokojnie. Wyniki gospodarcze są dobre, terroryzm nie jest dziś problemem. Zarazem napięcia amerykańsko-

-izraelskie nigdy nie były tak silnie odczuwane. W poprzednich latach różnice poglądów dyskutowano na zamkniętych spotkaniach. Teraz jest inaczej. Rząd Netanjahu zachowuje się tak, jakby nic się nie stało - przekonany, że niezadowolenie Obamy da się wyciszyć chwilowymi i niedużymi ustępstwami. Taka polityka jest, czy też może się okazać przeciwskuteczna. Na razie, administracja USA musi wejść w trudne detale sytuacji bliskowschodniej - znajdując podstawy do rozmów między prezydentem Abbasem a premierem Netanjahu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 20/2010