Rozum zamiast dzidy

Uroczystość wręczenia Medali Św. Jerzego odbyła się tym razem w nowej, znakomitej auli - Auditorium Maximum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Werdykt kapituły Medalu odczytała Józefa Hennelowa. Prof. Barbarę Skargę, filozofa i etyka, wyróżniono za uczenie standardów dobrego myślenia oraz walkę z panoszącym się w świecie smokiem pychy, bezwstydu i głupoty, które są zarzewiem kłamstwa i nienawiści. Medal dla abp. Życińskiego kapituła uzasadniła: za odwagę uczestniczenia w debacie publicznej i głoszenia prawd słuchanych niechętnie zarówno w polskim społeczeństwie, jak w Kościele, za umiejętność błyskawicznego reagowania, gdy smokowi odrasta kolejna głowa, i za pokazanie, że walkę ze złem toczyć trzeba przede wszystkim przez budowanie dobra w przejrzysty sposób.
Barbara Skarga i abp Józef Życiński /
Barbara Skarga i abp Józef Życiński /

Przez 13 lat laudacje bywały i poważne, i zabawne. Tegoroczne były podniosłe i uroczyste. Bo wybór kapituły, co podkreślał ks. Adam Boniecki, spotkał się z powszechną aprobatą: - Laudacje będą więc krótkie, bo przecież werdyktu tłumaczyć nie trzeba: - Pani Profesor jest wielkim strategiem walki ze smokiem zła, bo wskazuje teren walki. Jest nią “pełne sprzeczności myślenie ludzkie - i twórcze, i niszczące, nierzadko samo sobie odbierające wartość". To tu rodzi się zło: - Pani Profesor każe w człowieku, wbrew wielu gorzkim naukom, dostrzec jego usprawiedliwioną dumę. To właśnie duma przypomina o ludzkiej godności, wyznaczając owo pole walki.

Odbierając medal, prof. Barbara Skarga, zbyt wzruszona - jak przyznała - by wygłosić przemowę, wspomniała o swoich relacjach z “Tygodnikiem": - Wiele nas różni, a jednocześnie zawsze jest wspólna płaszczyzna wartości, które łączą - podkreśliła, nazywając atmosferę pisma “enklawą wzajemnej zrozumiałości i bliskości w różnicach".

O smoku przybierającym postać fanatyzmu mówił w laudacji dla abp. Życińskiego Krzysztof Kozłowski: - Wtedy prawda cząstkowa przyjmowana jest arbitralnie jako jedyna, stając się źródłem krzywdy i narzędziem upokorzenia. - Ale właśnie w tym punkcie wkracza zdecydowanie Ksiądz Arcybiskup, który też (jako człowiek nauki i publicysta) jasno dostrzega związek między teorią, doktryną a losem człowieka. Nie czeka w biskupim pałacu, lecz wkracza w świat polemik i dyskusji. Tę odwagę i często ryzykowną obecność wśród ludzi i spraw najgłębiej ludzi dotyczących, kapituła Medalu chciała podkreślić.

- Jeszcze nigdy nie występowałem publicznie w roli pogromcy smoków - żartował abp Życiński, opowiadając, jak w nowej roli podniósł go na duchu widok zmierzającego na uroczystość wcześniejszego laureata medalu, bp. Tadeusza Pieronka. - Wydawało mi się, że w ręku niósł dużą dzidę. Aliści, w świecie rozmytych wartości od razu pojawiły się pytania: “a może to nie Pieronek?", “a może to nie dzida?". - I kiedy problem realności dzidy jawił się jako zagadnienie centralne, postawiłem sobie pytanie: “a czy smoki są realne?".

Nie rozwiązawszy wprawdzie problemu ontologicznego smoka, abp Życiński stwierdził jednak, że z pewnością realna jest świętość, a tę ukazuje nie tylko patron medalu, ale i charyzmat śp. Jerzego Turowicza. - Tworzy styl, w którym jesteśmy Bogu potrzebni, by pejzaż szarości, bylejakości i rozczarowania nie dominował w codziennych sprawach.

Listy gratulacyjne dla laureatów przysłali prezydent Aleksander Kwaśniewski, prezydent Krakowa Jacek Majchrowski, marszałek województwa małopolskiego Janusz Sepioł i ci z laureatów poprzednich edycji, którzy nie dotarli na uroczystość. Prowadzący ją Tomasz Fiałkowski przypomniał, że ten rok jest nie tylko rokiem jubileuszu “TP", ale przede wszystkim rokiem śmierci Jana Pawła II. Dlatego każdy z gości otrzymał egzemplarz wydanej przez “Znak" książki “Czuwanie" - zapisu “polskiego kwietnia" w materiałach dziennikarzy “Tygodnika" i radia RMF.

Wreszcie nadszedł czas na koncert “Collegium Vocale", Ingeborg Danz i Leo van Doeselaara pod dyrekcją Phillippe’a Herreweghe’a: dopełnienie (spełnienie) całości w idealnym kształcie i brzmieniu; a może nawet cud. Bo jak inaczej nazwać to, że kilkaset osób, które zwykle w takich sytuacjach chce po prostu iść na bankiet, w najwyższym skupieniu słucha przez dwie godziny romantycznych pieśni (Brahmsa, Schuberta, Jennera)? Wykonanych z chirurgiczną precyzją, jakby z dystansem (ironią?), co nie przeszkadza w osiąganiu temperatury wrzenia; najpiękniejszego stanu w kontakcie z muzyką, kiedy jest już prawie obojętne co i dlaczego, byle tylko trwało i unosiło. Genialny, zmysłowy seans terapeutyczny, któremu ulegli wszyscy - wykonawcy i słuchacze - poddając się bez oporów muzyce i hipnotycznym ruchom dyrygenta.

Herreweghe znów był tak, jakby go nie było. Ale każdemu dyrygentowi trzeba życzyć takich umiejętności w budowaniu programu, w którym ze złożonej materii słowno-muzycznej ułoży się tak przejmująca opowieść o nocy, miłości, tęsknocie, śmierci. Po której jeszcze mocniej będzie się chciało żyć.

MK, TC

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 48/2005