Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Inni wskazują, że Rice to realistka, że nie należy do neokonserwatystów (zwolenników niesienia w świat demokracji, choćby siłą), za to będzie mieć to, czego nie miał Powell: zaufanie Busha. “Condi może nas zaskoczyć" - ocenia francuski “Le Figaro", a politycy niemieccy mówią, że to Nowy Początek w relacjach transatlantyckich. Czego więc oczekiwać po “Bushu II" i jego “Condi"? Czas pokaże...
Minione cztery lata pokazały za to, kto należy do przegranych. Pierwszy czarnoskóry Sekretarz Stanu, kiedyś uważany za kandydata do Białego Domu, uznał, że jego czas minął. Powell bez zapału wypełniał rolę “marketingowca", który ma przekonywać świat do USA. M.in. w lutym 2003 r. argumentował na forum ONZ o konieczności interwencji w Iraku - jak się okazało, w oparciu o wątpliwie informacje wywiadu. Czy robił to wbrew sobie? Jak na ironię to on opracował w latach 80. (jako szef doradców Sekretarza Obrony) doktrynę wojenną, która zakładała, że poza NATO Stany powinny angażować się tylko, gdy w grę wchodzi ich interes narodowy, a cele są jasne i osiągalne. A jeśli już się angażują, muszą uderzyć całą siłą. Tak wygrał wojnę w Zatoce w 1991 r., gdy dowodził armią USA. W Iraku nie zdefiniowano celów (poza obaleniem dyktatury) i nie uderzono całą siłą. Powell za to nie odpowiada, ale to on odchodzi.