Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Prawie dwadzieścia lat przepracowaliśmy razem w biurze konstrukcyjnym wielkiej socjalistycznej fabryki "Fadroma". Nasz zespół, składający się w większości z młodych inżynierów, był ewenementem - przez ponad 20 lat w jego gronie znalazła się tylko jedna osoba należąca do PZPR. By taki zespół mógł się utrzymać, potrzebny był odpowiedni klimat i szanowanie zbliżonego systemu wartości. Widzę w tym wielką rolę Włodka; co prawda ja byłem szefem, ale Włodek - autorytetem. Najstarszy, starał się nawiązywać bliskie kontakty z przychodzącymi młodymi inżynierami, prowadził z nimi dyskusje, kształtował postawy. Przypuszczam, że Jego oddziaływanie ukształtowało niepowtarzalny duch zespołu, który później bez wahań zaakceptował "Solidarność". Na zawsze pozostanie mi we wspomnieniach ze stanu wojennego ostatnia strajkowa noc przed likwidacją fabryki, kiedy odbyliśmy razem obchód, oczekując ataku ZOMO. W robotniczej społeczności fabryki Włodek był postacią wyrazistą, odmienną, lecz powszechnie szanowaną i lubianą. Odbijała się w nim kultura wielu pokoleń elit naszego społeczeństwa. Dla ukształtowanego w tej kulturze Włodka wybory, jakich musiał dokonywać w socjalistycznej rzeczywistości, nie stanowiły większego problemu. Po prostu wiedział, jak należy postępować.
Włodek Pruszyński zmarł 8 maja 2006 r. we Wrocławiu; żegnam przyjaciela i rodaka z dawnego kresowego świata, który odchodzi na zawsze.
ZENON WYSŁOUCH