Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ten znakomity tytuł wyjaśnia w zasadzie wszystko, co mamy do powiedzenia na temat dzisiejszej sytuacji politycznej i społecznej. Przeszłość jest naszą przyszłością, czy tego chcemy, czy nie, a ten porządek rzeczy ustanawia wielu – użyjmy tego pięknego słowa – zgredów świata tego.
Nic, niestety, nie wskazuje, by na decydowanie o naszych losach chciał się teraz zgodzić ktoś, kto zgredem nie jest. Niezgred jest dziś – popatrzmy – bez szans. Oczywiście, płeć i wiek nie mają tu większego znaczenia. Szokująco wielu zgredów i zgredek znajdziemy w siłowniach, na pływalniach i na bieżniach wszelakich karier, w tym oczywiście politycznych. Uznają oni, że przeszłość to ślicznie wyposażony warsztat do kreacji przyszłości. A zatem, by rzec coś bardzo smutnego, przyszłość jawi się nam jako otchłań pełna przeszłych słów, idei już bez pokrycia, ale też identyfikowania dzisiejszości i ewentualnej przyszłości ze starymi wydarzeniami, głównie oczywiście strasznymi.
Od dawna bolejemy w tym miejscu nad ubożuchnością powszechnego przekazu. Sarkamy na większość, której zadano arcyłatwą zabawę przeszłością, a więc także ćwiczenia w potęgowaniu ukrzywdzenia i w historycznych bekach. Wszystko, co widzimy – i to nam bardzo przeszkadza – opisywane jest za pomocą porównań do wydarzeń i zjawisk sprzed kilkudziesięciu lat, często sprzed blisko wieku albo głębiej, bądź takoż do ludzi, na których wspomnienie cierpnie skóra. Czujemy z tego powodu wielką czczość i jałowość, bowiem niby nazywanie Putina nowym Hitlerem coś nam mówi, ale przecież Putin Hitlerem nie jest. Jest zwykłym, najzwyklejszym Putinem. Aktualność Putina ma się nijak do zarówno nieaktualności, jak i ewentualnej aktualności Adolfa Hitlera. Owszem, wadę takich porównań dostrzega chyba coraz więcej ludzi wypowiadających się publicznie, więc starają się oni być nieco oryginalniejszymi niźli ci widzący w dzisiejszym prezydencie Rosji kanclerza „Tysiącletniej Rzeszy”. Dlatego też Putina porównuje się już – na wszelki wypadek – do pierwszych nadwołżańskich władców czy Dżyngisów, a więc niebawem, tak to wygląda, zabraknie do owej żonglerki postaci z historycznych słowników biograficznych. Powtórzyć więc tu trzeba, że Putin jest Putinem i to starczyć musi, choćby po to, by go nie banalizować i nie rozwadniać w porównaniach tego wszystkiego, co czyni. Szkoda na to czasu, jest to bowiem zwykły Putin i tyle.
Wrócimy jeszcze do ustanawiania przeszłości jako przyszłości. Jest to zjawisko w wielkiej skali i dla naszych nieco zramolałych pokoleń absolutnie nowe. Nasza młodość upłynęła jednak w innym klimacie. No więc Polska – tak się wydaje – odgrywa w tych czynnościach rolę w świecie niemałą. Ale to – szczęście w nieszczęściu – złudzenie. Wszędzie, gdzie się rozejrzymy, na wszystkich kontynentach prócz słodkiej Antarktydy, ludzie chuchają sobie prosto w nosy dawnością, co wywołuje, zdaje się, natychmiastową, odruchową konieczność wstania z kolan. No więc wstają, jak to homo – za przeproszeniem – erectus, i w pozycji stojącej patrzą w przyszłość. A tam? A tam przeszłość, panie dziejku. Słowem – jak okiem sięgnąć – humorek się raczej nie poprawia, choć malkontentom obiecuje się, że już zaraz, niebawem, gdy przeszłość porządnie się z przyszłością zespawa, to humorek wam wróci. Ale nie wraca. Na domiar złego – popatrzmy – zmora dzisiejszości, czyli fake news, oparty jest na fejkowej opowieści o przeszłości, a wszystko to razem wzięte projektuje nam przyszłość.
Ktoś tu teraz ziewnie, ktoś powie, że nie łapie. Ktoś wyzna, że rzeczywistość składa się jednak z faktów, a nie z fejków. Wypada się wreszcie obudzić, wypada włączyć państwową telewizję, a w niej oglądnąć jakąkolwiek konferencję Antoniego Macierewicza i jego podopiecznych. Fakt, że się w ogóle odbywają, że ktoś tego słucha, że ktoś to na serio analizuje – wszystko to świadczy o miejscu, w jakim znalazła się Polska i jej mieszkańcy.©