O modzie. Felieton Stanisława Mancewicza

Najmniej zaszczepionych obywateli w Europie ma nie tylko Polska, ale też m.in. Ukraina. A zatem, co będzie w jesieni?

16.05.2022

Czyta się kilka minut

FOT. GRAŻYNA MAKARA /
FOT. GRAŻYNA MAKARA /

Do tej sprawy warto na chwilę wrócić, zanim ona wróci do nas. Pod koniec marca rząd tutejszy dyskretnym komunikatem ministra zdrowia zakończył pandemię. Co za długo, to niezdrowo.

Wiele się namyślano w Polsce nad stosunkiem ogółu do obostrzeń (co za wstrętne słowo) i przypomnieć tu warto o zmieniającym ów namysł w zdefiniowaną rzeczywistość odkryciu polskiego genu sprzeciwu. Gen ten – jak wiadomo – uniemożliwia podporządkowanie się regulaminom. Dużośmy się śmiali z tych bredni i ich autora, ale, jak mówi staropolska mądrość, ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. Rzec więc wypada, że nasz ohydny śmiech zmienił się w jeszcze ohydniejszy grymas. Gen istnieje – ­dowodem jest choćby, rządowe właśnie, marcowe zniesienie obowiązku izolacji w przypadku zachorowania, ma to oczywiście schlebiać obywatelom z nadczynnością genu sprzeciwu. W ­wiosennym numerze „Galicyjskiej Gazety Lekarskiej” (jest to pismo Okręgowej Izby Lekarskiej w Krakowie) przeczytaliśmy, że jesteśmy jedynym takim krajem w świecie. Znowu więc – tu konieczne jest użycie języka niektórych polskich mediów opiniotwórczych – ponieśliśmy zwycięstwo, a osobność Polaków na planecie Ziemia została udowodniona po raz kolejny. Może jeszcze warto wtrącić, że najmniej zaszczepionych obywateli w Europie ma nie tylko Polska, ale też m.in. Ukraina. A zatem, co będzie w jesieni? Zobaczymy, ale, zdaje się, nie jest to temat do jakichkolwiek przemyśleń kogokolwiek. Gdy dodamy do tego informację, że Polska ­pozbywa się szczepionek i odmawia przyjmowania kolejnych ich partii, wypada poważnie zastanowić się nad zakupem trumny, choćby spekulacyjnym. To może być niezła inwestycja.

Choroby – ogólnie rzecz biorąc – to trudny temat na śmieszne teksty. Jak tu ponuro siedzimy, okazało się, że wiara w istnienie wirusów czy bakterii nie jest dana ogółowi raz na zawsze. Chciałoby się powiedzieć, że kiedyś, a było to jeszcze za koszmarnego komucha, ludzie mieli jakby większy dostęp do mikroskopów elektronowych i fachowego piśmiennictwa, i zdaje się bardziej uważali na lekcjach przyrody, a dziś jest inaczej. Świetny żart. Poważnie rzecz biorąc – temat jest ciekawy. Popatrzmy. Dawno temu – powiada się – dostęp do nauki był utrudniony. Wszelakie bariery, w tym oczywiście ekonomiczne, komplikowały kontakt bądź to z uniwersytetem, bądź z nieco mądrzejszym i wykształconym bliźnim. Wrażenie – pewnie złe – jest takie, że głupota ludzka nie rzucała się tak bardzo w oczy. Była, rzecz jasna, jakąś normą, ale żeby się nią chwalić czy ją demonstrować, na przykład przy kolacji u cioci, w parlamencie, w świątyni, w akademii nauk – to nie. Ludzie byli głupi dyskretniej – tak nam się wydaje. Zdarzało się, że głupiego ze świecą trzeba było szukać. Tak było. Głupota stała się jednak modna. Ta myśl – każdy to chyba przyzna – ma skrzydła.

Oto popatrzmy: dostęp dziś do człowieka głupiego jest absolutnie nieograniczony i jest to dostęp globalny. Być może dlatego, że głupota się szalenie zdemokratyzowała. Głupcy są wszędzie, w każdej warstwie społecznej, w każdym zawodzie, w każdym rządzie i w każdym uniwersytecie, głupek stoi na każdym rogu, każdej ulicy, choćby ulica ta miała za patrona wielkiego myśliciela. Za pomocą najgłupszej i najtańszej elektroniki możemy dotrzeć w ułamku sekundy do najgłupszego człowieka na dowolnym kontynencie, nawet na Antarktydzie, gdzie, jak wiadomo, ludzi jest mało, więc i głupków pewnie też niewielu. Ale to może być oczywiście złudzenie. No więc, dostępność głupoty jest tu i teraz powszechna. Ktoś powie, że mądrość takoż nie ma ograniczeń, a wybór z tego, co dostępne, jest wolny. Owszem. Ale to też jest ciekawe, że Homo, w ramach swego sapiens – rzecz jasna, w przenośni – wybiera mowę głupka będącego na podorędziu. Choćbyśmy zjedli tysiąc kotletów, to nie umiemy powiedzieć dlaczego.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 21/2022