Przerwana normalizacja

Kurdyjscy partyzanci i turecka armia znów walczą. Wbrew wysiłkom idealistów, dzięki którym kilka lat temu zaczął się proces zbliżenia obu narodów, "problem kurdyjski" wraca w stare koleiny.

25.10.2011

Czyta się kilka minut

A już się wydawało, że będzie inaczej: trwająca od kilku lat liberalizacja tureckiej polityki wobec Kurdów nie pozostała bez wzajemności, z obu stron padały pokojowe deklaracje. Teraz okazuje się, że za tą fasadą wciąż zderzają się - krwawo - odmienne motywy i interesy.

Napięcie narastało od kilku miesięcy, a jego katalizatorem stał się impas w rozwiązywaniu kwestii kurdyjskiej (albo: turecko-kurdyjskiej), który nastąpił po czerwcowych wyborach parlamentarnych w Turcji. Ale dopiero w minionym tygodniu nastąpiło apogeum: partyzanci z Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) dokonali w poludniowo-wschodniej Turcji dwóch zamachów, w których zginęło 29 tureckich żołnierzy i policjantów, a także dwoje cywilów. Armia turecka odpowiedziała nalotami na bazy PKK na pograniczu Turcji i Iraku.

Odwilż w Dogubayazit

Odwiedzam Do?ubayaz?t już po raz kolejny; to kurdyjskie miasteczko we wschodniej Turcji leży niedaleko irańskiej granicy. Ze względu na bliskość Iranu, a także z powodu "problemu kurdyjskiego" część miasta zajmuje od lat garnizon, ogrodzony drutem kolczastym.

Jeszcze trzy lata temu tureccy żołnierze patrolujący centrum Do?ubayaz?t byli normą. Kroczyli pewni siebie i swej władzy. Dziś miasteczko wygląda inaczej. Na ulicy trudno w ogóle zobaczyć żołnierza; garnizon sprawia wrażenie więzienia, w którym zamknęli się wyalienowani przedstawiciele tureckiej władzy. Na ścianach pojawiły się kolorowe murale, a na ulicach kurdyjskojęzyczne plakaty; otwarto prywatne kursy języka kurdyjskiego.

Ale nie tylko to wskazuje, że władza nie należy tu wyłącznie do Turków. Kiedy latem tureccy żołnierze zabili kurdyjskiego partyzanta, Do?ubayaz?t obiegło tajemnicze rozporządzenie: w dniu pogrzebu 18-latka wszystkie sklepy mają być zamknięte, na znak protestu. Rozporządzenie wykonano, zwykle hałaśliwe i ludne ulice opustoszały. Tajemniczą siłą była, jak wolno sądzić, PKK - i powiązani z nią politycy z kurdyjskiej Partii Pokoju i Demokracji (BDP), zasiadający dziś w lokalnych władzach.

Ale choć ostatnie lata przyniosły Kurdom w Turcji odczuwalną odwilż i swobodę - co widać nie tylko w Do?ubayaz?t - konflikt kurdyjski nie został rozwiązany. Przeciwnie: ostatnie miesiące pokazują, że sytuacja jest bardziej skomplikowana politycznie i moralnie nieostra, niż można by sądzić. Eskalacja z ostatnich dni jest "tylko" tego objawem.

Kurdyjski dwugłos

Zaczęło się od tego, że w czerwcowych wyborach Partia Sprawiedliwości i Postępu (AKP) odniosła wprawdzie sukces - wygrywając po raz trzeci z rzędu - ale nie uzyskała dostatecznej większości, aby zmienić turecką konstytucję. Zgodę na to otrzymała wprawdzie od społeczeństwa w referendum w 2010 r., ale jego wynik (58 proc. "tak", 42 proc. "nie") wskazywał, że wielu obywateli ma wątpliwości. Radykalni krytycy twierdzili, że AKP chce zamienić Turcję w państwo wyznaniowe; krytycy umiarkowani wskazywali na wady projektu.

Do obu tych grup zaliczali się Kurdowie. O ile jednak partyzanci z PKK i politycy z BDP nawoływali do bojkotu referendum, reszta kurdyjskiej opozycji - zwłaszcza partia HAK-PAR - wezwała do głosowania na "tak", w przekonaniu, że nowa konstytucja, choć niedoskonała, pozwoli na dalsze zmiany w interesie Kurdów. Chodzi np. o ograniczenie nadrzędnej roli armii w państwie czy wprowadzenie bardziej liberalnych regulacji prawnych, zgodnych z wymogami Unii Europejskiej.

Dwugłos ten ujawnił podziały w kurdyjskim społeczeństwie, które - zdaniem wielu - zagrażają kurdyjskim interesom, w zetknięciu z liberalną polityką tureckiego rządu; zagrożenie ma polegać na zaufaniu, jakim Kurdowie mogą obdarzyć turecką AKP. Rzeczywiście, część Kurdów od kilku lat głosuje na AKP nie tylko w wyborach parlamentarnych, ale nawet lokalnych. Powody są oczywiste: premier Erdo?an nie kryje się z życzliwością wobec kurdyjskiej mniejszości. Dwa lata temu rząd ogłosił akcję "Kurdyjskie Otwarcie", dzięki której do Turcji mieli bezboleśnie wrócić partyzanci PKK. Na uniwersytetach miały powstać fakultety kurdyjskiej kultury i języka (wcześniej temat tabu). Część projektu zrealizowano, ale akcja "Kurdyjskie otwarcie" nie przyniosła oczekiwanych rezultatów, konflikt nie został rozwiązany. A zdaniem PKK i BDP, władze tureckie są nieszczere.

Takie oskarżenia nasiliły się zwłaszcza po czerwcowych wyborach, kiedy to - po raz pierwszy w historii kurdyjskiej opozycji - do parlamentu Turcji dostało się aż 30 posłów BDP. Jednak część posłów elektów okazała się pozostawać w konflikcie z prawem, co sześciu z nich uniemożliwiło objęcie mandatu. W odpowiedzi reszta odmówiła złożenia przysięgi; w tureckim Kurdystanie znów zaczęły się zamachy.

Braterstwo z ograniczeniami

Z Talatem, szefem regionalnego oddziału BDP, spotykam się w siedzibie partii w Do?ubayaz?t. Choć Talat, z zawodu nauczyciel, reprezentuje główną siłę polityczną regionu, mam wrażenie, jakby nie czuł się tu na swoim miejscu. Nie tylko władze tureckie twierdzą, że politycy BDP są zależni od PKK; mówią o tym także niektórzy kurdyjscy inteligenci.

Talat patrzy szklanym wzrokiem i nie zwracając uwagi na treść mojego pytania, zaczyna znaną od lat wyliczankę tureckich niegodziwości: - Kurdowie pozbawieni są podstawowych praw. Policja dokonuje nalotów na siedziby kurdyjskich władz. Torpeduje nasze pokojowe inicjatywy, a nawet rozdaje młodym Kurdom narkotyki, aby doprowadzić ich do uzależnienia i związania ze światem przestępczym oraz narkobiznesem.

Milcząco potakuję, doskonale znam wymowę tych słów: patrzcie, jacy jesteśmy biedni i bezsilni. Słucham monotonnej, wyuczonej opowieści i zastanawiam się, czy również Turcy są winni temu, że Talat woli rozmawiać ze mną po turecku, a nie po kurdyjsku, gdyż, jak twierdzi, "tak ci jest ładniej".

Inna sprawa, że postulowane przez Erdo?ana braterstwo i przyjaźń wobec Kurdów mają, delikatnie mówiąc, pewne ograniczenia. Jak np. rzesze tureckich imamów, którzy przyjeżdżają na wschód kraju, aby pełnić tu duchową posługę. Zdaniem Kurdów prawdziwym ich celem jest przekonywać mieszkańców do nowej wizji tureckich władz, w której, zgodnie z tradycją imperium osmańskiego, tożsamość człowieka ma być wyznaczona przez wiarę, a nie przynależność do grupy etnicznej. Taka idea, zrodzona w kręgach AKP, nazywana bywa neoosmańską. Jej celem jest osłabienie dążeń narodowościowych (np. Kurdów) i budowanie jedności oraz tożsamości kraju, w oparciu o islam, wspólny obu narodom.

Z innym obliczem braku zrozumienia spotykam się w rozmowie z Mesutem. Mesut jest Turkiem; studiował w Polsce. Przeciwstawiając się uprzedzeniom, wraz z żoną i synkiem zamieszkali w kurdyjskim Bitlisie. Oboje pracują na wyższej uczelni i polubili to prowincjonalne miasto. Ale nawet Mesut nie może zrozumieć, czemu Kurdowie nie chcą przyjąć daru wolności z "łaskawych tureckich rąk": - Przecież okazano im już tyle dobrej woli! Ale oni się nie uspokoją, dopóki ich przywódca Öcalan nie zostanie prezydentem Turcji, a inny Kurd nie stanie na czele kurdyjskiej autonomii!

Chcę zapytać, czy taka możliwość nie mogłaby być wpisana w definicję braterstwa, ale jakoś nie znajduję w sobie śmiałości.

Kurdowie kontra Kurdowie

Niesprawiedliwe byłoby jednak twierdzenie, że wszyscy Kurdowie pielęgnują rolę ofiary. Zerwać z nią chcą ci, którzy są w opozycji do BDP i PKK. Jak Huseyn Taysun, jeden z założycieli partii HAK-PAR, z którym spotykam się w Stambule. Taysun twierdzi, że tych sześciu posłów elektów, o których poszedł niedawny spór, faktycznie miało na sumieniu różne grzechy i domaganie się uniewinnienia wszystkich bez wyjątku pozbawione było sensu. Doprowadzając zaś do bojkotu parlamentu przez kurdyjskich posłów, przekreślono nadzieje wielu Kurdów i Turków na to, iż kurdyjskie głosy poprą reformatorski program AKP.

Taysun należy do tych kurdyjskich inteligentów i polityków, którzy są na celowniku PKK - gdyż chcą budować alternatywne formacje polityczne i krytykują PKK oraz BDP. Popularna przez lata wśród Kurdów BDP wraz ze swym militarnym zapleczem w postaci PKK najwyraźniej obawiają się o swoją hegemonię w kurdyjskiej społeczności.

Walcząc o "serca i umysły", politycy BDP postawili w centrum Do?ubayaz?t tzw. namiot demokratyczny. Jak wyjaśniają mi przy herbacie jego bywalcy, "chodzi o to, by ludzie o różnych poglądach mogli się spotykać i prowadzić dialog". Ale przesiadują tu tylko zwolennicy BDP, powtarzający jak mantrę, że są poddawani polityce asymilacji. A przecież jeszcze kilka lat temu samo postawienie takiego namiotu byłoby niemożliwe - nie mówiąc już o umieszczeniu w nim zdjęcia przywódcy PKK Öcalana (odsiadującego dożywocie) czy zdjęć poległych partyzantów.

Słuchając tego ciągłego narzekania, można sądzić, że Kurdowie faktycznie "nic nie mogą". Tymczasem pomysły na rozwiązanie kwestii kurdyjskiej - jak postulowane przez HAK-PAR utworzenie w Turcji federacji na wzór Iraku - zaczynają być dyskutowane w tureckiej prasie. Dowodzi to nieodparcie, że Turcja się zmienia. Ale na razie, wbrew wysiłkom idealistów - dzięki którym proces zbliżenia Turków i Kurdów w ogóle się rozpoczął - przyszłość znów jest niepewna. I znów wygląda na to, że to kolejne etapy "wojny" i "pokoju" będą pisać niekończącą się sagę kurdyjsko-tureckich relacji.?

Dr JOANNA BOCHEŃSKA (ur. 1978) pracuje w Instytucie Orientalistyki UJ. Autorka książki "Między ciemnością i światłem. O kurdyjskiej tożsamości i literaturze", podróżnik i fotograf.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2011