Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wyjedźmy z Rosji do Hongkongu, bo tam właśnie zmagano się ostatnio z problemem reprezentacji, który zmierzono, zważono i policzono, a następnie ogłoszono wyroki czterech miesięcy pozbawienia wolności dla dwóch zasłużonych filmowców. Zarzuty? Przechowywanie 230 000 fałszywych banknotów różnych walut. Szkopuł w tym, że były to rekwizyty w wielokrotnie nagradzanym thrillerze szpiegowskim „Trivisa”. Filmie nota bene zabronionym w kontynentalnych Chinach, gdyż znalazły się w nim sceny przedstawiające chińskich oficjeli przyjmujących łapówki. W gotówce, jak rozumiem. W tej gotówce, która była dowodem na przestępstwo filmowców. Środowisko filmowców Hongkongu jest oburzone, nazwało wyrok bezprecedensowym w historii kinematografii, zwracając uwagę na możliwe reperkusje dla lokalnego przemysłu filmowego. Chodzi zapewne o to, że w Hongkongu będzie można zrobić „Walkę o ogień” lub „Goryle we mgle”, ale już „Koloru pieniędzy II” Scorsese tam nie nakręci. Może robimy kolejny krok w kierunku społeczeństwa bezgotówkowego, ale mnie zajmuje jednak nie ekonomia, tylko problem mimesis. Jak pamiętamy, zagadnienie do pasji fascynujące również Daniela Olbrychskiego oraz jego szablę.
Ciekawe, czy w Hongkongu koncertował kiedyś zespół The Residents, słynący z występowania w tym samym czasie w dwóch różnych krajach. Nie było to trudne, zważywszy że nikt nie zna twarzy artystów, zasłanianych maskami przedstawiającymi gałki oczne w cylindrach. Myślę, że lokalny wymiar sprawiedliwości wyspy w delcie Rzeki Perłowej mógłby coś w sprawie Residentsów zrobić, ukarać tych fałszywych. Jestem pewien, że z entuzjazmem w Hongkongu przyjęty zostałby francuski performer Rémi Gaillard, przebierający się a to za kangura na polu golfowym, a to ślimaka przechodzącego na pasach. Swego czasu, elegancko wcieliwszy się w piłkarza, odbierał z rąk prezydenta Chiraca medal dla zdobywcy Pucharu Francji, później bywał także reprezentacyjnym siatkarzem oraz tenisistą, ba! wystąpił nawet w kulturystycznym konkursie Mister Universum, ale dość krótko. Zdaje się, że największym zainteresowaniem hongkońskich władz cieszyłby się Rémi Gaillard jako... fotoradar. Tak, tak, z sukcesem wypróbował jakże daleko idącą strategię reprezentacji na ulicach Francji – oto prawdziwie olśniewający film akcji. Warto rzucić okiem. Francuscy policjanci nie byli zachwyceni, ale internetu jeszcze nie zablokowali. Może wymiar sprawiedliwości w Hongkongu coś z tym wreszcie zrobi. ©