Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jeden z nich położył na stole różaniec. Za chwilę okazuje się, że dwóch niedługo wstępuje do zakonu. Rozpoczynają się rozmowy o powołaniu. Czy go w życiu doświadczyliśmy. Czy doświadczyliśmy ingerencji
Boga w nasz los. Kończy się wymianą świętych obrazków z modlitwą. Św. Albert i bł. siostra Bernardyna za św. Andrzeja Bobolę. Rozmówcy proszą siebie nawzajem o modlitwy w ważnych dla nich intencjach. A wszystko to nie na pokaz, bez kamer. Na ścianie klubu wyświetlany był znak akcji Coexist, którego litery stylizowane są na muzułmański półksiężyc, gwiazdę Dawida i krzyż. Ze stolika, przy którym toczyła się rozmowa, widać było tylko krzyż.
Fanatyczne, podsycane przez polityków, niekoniecznie mające związek z wiarą zachowania pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu sprowokowały polityków, szczególnie lewicy, do debaty na temat miejsca Kościoła w państwie i religii w szkole. Trudno oprzeć się czasem wrażeniu, że niektórym politykom i zwolennikom lewicy łatwiej retorycznie boksować się z ludźmi spod krzyża i słuchaczami Radia Maryja niż z umiarkowanymi katolikami, używając w tej debacie populistycznych haseł. Widać to nie tylko w wypowiedziach polityków, ale i w dyskusjach na Facebooku i forach internetowych. Z kolei politykom podsycającym negatywne emocje i używającym krzyża do osiągania własnych celów udało się przedstawić wiarę w ośmieszający sposób, jako zjawisko krzykliwe, niekonstruktywne, z którym trudno dyskutować, i będące przeciw ładowi społecznemu, a krzyż jako substytut pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej.
Marcin Matuzik (Kraków)