Praca zdeformowana

Rosnąca obawa przed utratą pracy - która w Polsce stała się dominującym uczuciem wśród zatrudnionych - nie wpływa pozytywnie ani na kreatywność pracowników, ani nie kształtuje prawidłowych relacji z pracodawcą. Nie ma żadnych przesłanek, by od zestresowanego pracownika oczekiwać lepszej pracy - a co najwyżej dyscypliny zewnętrznej.

Cały jego wysiłek skupia się bowiem na zachowaniu stanowiska, w gospodarce rynkowej zaś pozycja firmy zależy od zaangażowania, samodzielności i inicjatywy. Z kolei pracodawca może wylęknionego pracownika dowolnie wykorzystywać - nawet bezprawnie, łamiąc wszelkie normy dotyczące warunków pracy.

Strach przed zwolnieniem jest zresztą tylko jednym z wielu czynników deformujących stosunki pracy w Polsce - pisze w RES PUBLICE NOWEJ (jesień 2003) Józefina Hrynkiewicz z Zakładu Profilaktycznych Funkcji Polityki Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego.

Zakłóca je też krótkowzroczność państwa. Otóż od dawna wiadomo, że zmiany w technologii ograniczają popyt na pracę w przemyśle i rolnictwie, a jedyną dziedziną, która w przyszłości może tworzyć miejsca pracy, są usługi (przede wszystkim niematerialne: kultura, nauka, ochrona zdrowia, wypoczynek i wszelkie inne dziedziny służące zaspokajaniu potrzeb indywidualnych). Do ich rozwoju trzeba jednak kadry ludzi dobrze wykształconych - tymczasem w Polsce polityka budżetowa kolejnych rządów koncentruje się na realizacji celów doraźnych i zaspokajaniu potrzeb uznawanych za najpilniejsze kosztem ograniczania wydatków na działy decydujące o cywilizacyjnej pozycji państwa i społeczeństwa. Efektem jest samobójcza spirala: cięcie środków na edukację, kulturę, zdrowie prowadzi do przyspieszonej marginalizacji coraz szerszych grup obywateli, a więc konieczności powiększania nakładów na pomoc społeczną oraz utrzymywanie osób bez własnych dochodów.

Utrzymujące się wysokie bezrobocie prowadzi do kolejnej patologii stosunków pracy: absurdów w strukturze wynagrodzeń. O ile za PRL płace miały charakter socjalny, bo były w istocie dodatkiem do świadczeń socjalnych (tanie urlopy itd.), to po 1989 r. świadczenia te w dużej mierze zlikwidowano, a w sektorze budżetowym wprowadzono zasadę, że zarobki części pracowników (administracji centralnej i samorządowej, aparatu skarbowego, państwowe banki, zarządy spółek Skarbu Państwa itp.) mają być wyznaczane przez rynek, a zarobki pozostałych (oświata, pomoc społeczna, służba zdrowia) kształtowane będą wedle niesprecyzowanych bliżej zasad uznaniowych - bo przy ich ustalaniu nie decydują w praktyce ani kwalifikacje, ani wartość pracy, ani jej społeczne i ekonomiczne znaczenie.

Deformacją jest też obniżenie jakości warunków pracy. Tylko w sytuacji równowagi na rynku pracy, pracownicy mogą skutecznie zwrócić uwagę na ewentualne zaniedbania pracodawcy w tej mierze. Strach przed zwolnieniem w warunkach wysokiego bezrobocia powoduje, że pracownik staje się wobec pracodawcy bezbronny i musi zaakceptować wszystkie jego warunki. Także na poziomie dyskusji społecznej problem dużego bezrobocia spycha na plan dalszy kwestię łamania norm dotyczących warunków pracy. Osobną kwestią jest praktyka odmowy zapłaty za wykonaną pracę - a to wypłata wynagrodzeń z opóźnieniem (taniej jest kredytować działalność firmy kosztem pracowników niż korzystać z wysokooprocentowanych kredytów bankowych), zapłata w niepełnej wysokości bądź w ratach bądź nie płacenie w ogóle (zwolnienia i przyjęcia nowych). Przy słabości sądownictwa, pobłażliwości prokuratury, nieskuteczności związków zawodowych w tej materii oraz braku potępienia takich praktyk przez korporacje pracodawców oszukany pracownik staje się często bezbronny.

Patologią nie tylko stosunków pracy, ale całego życia społecznego i gospodarczego jest fakt, że w Polsce tylko 32,3 proc. ludności utrzymuje się z dochodów z pracy, 38 proc. zaś pozostaje na ich utrzymaniu (podobnie jak spora część z 28 proc. Polaków deklarujących niezarobkowe źródła utrzymania). Praca zatem w coraz mniejszym stopniu jest traktowana jako źródło utrzymania oraz sposób na zmianę swojego położenia ekonomicznego.

KB

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2003