Praca nad pamięcią

Przesłanie Papieża skierowane do Prymasa Polski i dwóch kardynałów lwowskich trzeba odczytać jako ponowny, gorący apel do Polaków i Ukraińców - od wierzących w obu krajach poczynając. Chodzi o to, aby „oba bratnie Narody (...) niezmiennie i wytrwale dążyły do poszukiwania współpracy i pokoju” i aby umiały spojrzeć „na siebie nawzajem wzrokiem pojednania”.

20.07.2003

Czyta się kilka minut

Zwraca się do nas najwyższy autorytet moralny świata i zarazem jakże bliski nam Rodak, w głębokim przekonaniu, że chodzi o sprawy bardzo wielkiej wagi w każdej perspektywie: tak kościelnej, jak polsko-ukraińskiej czy po prostu ludzkiej. Dzisiaj na całym świecie pojednanie między narodami i religiami staje się zadaniem wyjątkowo ważnym, priorytetowym, najpilniejszym wobec niebywałych zagrożeń dla pokoju czy wręcz dalszej egzystencji globu. Pokój i bliska współpraca dwóch największych krajów Europy Środkowo-Wschodniej, Polski i Ukrainy, nabierają dziś znaczenia tym bardziej, że wraz z wejściem Polski do Unii Europejskiej grozi nam nowa „żelazna kurtyna” między Wschodem a Zachodem. Musimy wspólnie i wytrwale robić wszystko, by nie tylko nasza granica stawała się coraz bardziej „granicą przyjaźni", ale by przybliżać wejście Ukrainy na pełnych prawach do Unii Europejskiej.

Jest sprawą zasadniczej wagi, byśmy razem - i Ukraińcy, i Polacy - umieli spojrzeć na siebie z największą życzliwością i docenili wagę wzajemnych stosunków nie tylko dla nas, ale i dla naszych sąsiadów oraz Europy. Dla katolików i chrześcijan z obu stron jest to nadto dodatkowe zobowiązanie do czynnego i odpowiedzialnego włączania się w dzieło pojednania. Jakże aktualne jest tu papieskie wezwanie do solidnego rachunku sumienia. Widać dobrze, zwłaszcza w szerszej perspektywie, jak ciąży nad nami barbarzyński, zawsze jednostronny, agresywny nacjonalizm XX-wieczny, tym niebezpieczniejszy, że nie zawsze uświadomiony. Jakże utrudnia on spojrzenie w duchu prawdy na innych, jakże utrudnia zrozumienie papieskiego apelu i wyciągnięcie wniosków dla siebie, dla swej postawy.

Praca nad naszą pamięcią i historią polsko-ukraińskich stosunków ciągle jest jeszcze niewystarczająca na miarę wyzwań i zaniedbań. Z wielu powodów jest ona dużo trudniejsza dla strony ukraińskiej niż polskiej, i Polacy winni to zawsze mieć w pamięci. Trzeba, by naprawdę dotarł do naszej świadomości cały dramatyzm dziejów ukraińskich. Niedawno udało się opublikować w Polsce „Historię Ukrainy 1772-1999” Jarosława Hrycaka, świetne dzieło ukraińskiego historyka młodej generacji, warte uważnej lektury i jednocześnie zadumy. Zadumy nad Ukrainą, ale dla Polaka także nad tragicznym splotem wspólnych dziejów widzianych od strony ukraińskiej. Nasza bardzo długa koegzystencja uczyniła nas wszak podobnymi do siebie, a jednocześnie nasze spory i wojny od dawna pokazują namacalnie, ile szans traciliśmy: i my, i oni. Przy za słabym, czy wręcz słabym przygotowaniu opinii publicznej jestem przekonany, że wspólna deklaracja parlamentów naszych krajów i uroczystości związane z 60-leciem dramatu wołyńskiego - pod patronatem i z wystąpieniami obu prezydentów - stanowiły istotny krok naprzód. Ale nad naszym pełnym zbliżeniem w najszerszej skali społecznej musimy z obu stron bardzo intensywnie i mądrze pracować. Nasze zaangażowanie w Unię Europejską nie tylko nie powinno w tym przeszkadzać, ale ma stanowić dodatkowy ważny bodziec chociażby do wciągnięcia Unii w rzeczywistą pomoc dla Ukrainy, do traktowania jej jako kraju w pełni europejskiego, mimo że tyle jeszcze trzeba uczynić dla nadrobienia strat wynikłych z dramatycznych dziejów ostatnich pokoleń. Nie jest to ze strony polskiej tylko sprawa państwa, ale też samorządów, Kościołów, organizacji pozarządowych, mediów i szkół wszelkiego typu, a w końcu całego społeczeństwa i jego generalnej postawy, w której tradycyjne stereotypy zbyt często zastępują znajomość sytuacji i jej rozumienie.

W płaszczyźnie ściślej naukowej trzeba za wszelką cenę kontynuować i rozszerzać wspólne, zespołowe badania podjęte kilka lat temu z inicjatywy tak ukraińskiej, jak i polskiej (między innymi środowiska 27. Dywizji AK), nad dramatem wołyńskim i całokształtem stosunków polsko-ukraińskich, zwłaszcza lat 1939-1945/6. Około dziesięć tomów opublikowanych czy przygotowanych dotąd stanowi znakomity punkt wyjścia do dalszych, pogłębionych badań. Można tu liczyć m.in. na materiały niemieckie i sowieckie. Międzynarodowy, dobrze pracujący zespół wsparty przez szereg państw i mający pełny dostęp do wszystkich zachowanych materiałów miałby szansę dużo lepszego poznania tak samych wydarzeń, jak stojących za nimi sił i sprężyn. Gdyby rzeczywiście powstał planowany w Lublinie Europejski Uniwersytet Polsko-Ukraiński, mógłby znakomicie patronować tym pracom.

Jasne, że w toku takich wielostronnych badań międzynarodowych, maksymalnie obiektywnych, nie będzie się unikać osądów. Każdy mord bezbronnej ludności, kobiet i dzieci nie wyłączając, przez kogokolwiek zaplanowany i zrealizowany, musi być jednoznacznie oceniony jako zbrodnia, niezależnie od tego, kto to zrobił. Prawdziwe „piekło wołyńskie” dotyczy Polaków, Żydów, Ukraińców, także Niemców i strony sowieckiej, cały czas tam czynnie obecnej. Bezwzględne, brutalne wymordowanie Żydów wołyńskich w 1942 roku stworzyło straszliwy precedens i przykład; dużo łatwiej było znaleźć potem naśladowców. Pokazanie całości tego piekła jako wynik międzynarodowej, solidnie udokumentowanej pracy jest ważne nie tylko dla stron i krajów poszkodowanych, ale dla całej Europy i świata jako jeszcze jedno ostrzeżenie na przyszłość. A dla nas, dla Polaków i Ukraińców, jako nakaz moralny i polityczny, także religijny - jak nam to przypomina Jan Paweł II, byśmy wzmacniali na wszystkich polach więzy przyjaźni i zrozumienia w duchu najgłębszego przekonania, że „Wołyń” i cały nasz dramat lat 1942/3-45/6 już się nigdy nie powtórzy.

Jerzy Kłoczowski jest historykiem, głównym inicjatorem i dyrektorem założonego w 1991 r. w Lublinie Instytutu Europy Środkowo-Wschodniej. Celem działalności Instytutu jest ukazanie historycznej i kulturowej specyfiki Europy Środkowo-Wschodniej, rozumianej jako obszar między Bałtykiem, Adriatykiem i Morzem Czarnym. Instytut należy do Międzynarodowej Federacji Instytutów Europy Środkowo-Wschodniej. Inicjuje i wspiera projekty naukowobadawcze, organizuje konferencje i prowadzi działalność wydawniczą. Jedną z inicjatyw był pomysł syntezy dziejów Litwy, Białorusi, Ukrainy i Polski: wspólne opracowanie w międzynarodowym zespole redakcyjnym, po raz pierwszy w historii, dziejów wymienionych krajów od ich początków do czasów najnowszych. Powstałe dzieło w znacznie większym niż dotychczas stopniu ma uwzględnić odmienny punkt widzenia sąsiadów na wiele trudnych kwestii dotyczących wspólnej historii. Ukazały się już tomy dotyczące historii Ukrainy (J. Hrycak, N. Jakowenko) i Polski (J. Kłoczowski, A. Kamiński, H. Dylągowa), opracowywane są kolejne: poświęcone Białorusi, a w dalszej perspektywie także Litwie. W serii ukazała się też dwutomowa „Historia Europy Środkowo-Wschodniej”. 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2003