Pożytki z bankructwa

Ryszard Petru, ekonomista: Jestem zwolennikiem tego, żeby Grecja ogłosiła niewypłacalność i zrestrukturyzowała dług, ale nie chciałbym, by się to stało w sposób niekontrolowany - dlatego uruchomienie kolejnej transzy pomocy było niezbędne dla normalnego funkcjonowania greckiego państwa. Rozmawiała Patrycja Bukalska

04.07.2011

Czyta się kilka minut

Patrycja Bukalska: Grecki parlament przyjął ustawy oszczędnościowe, kolejna transza pomocy z Unii Europejskiej i MFW popłynie do Aten. Czy możemy zatem odetchnąć z ulgą?

Ryszard Petru: W żadnym wypadku. To, co się stało, to tylko zgoda na to, aby uruchomić kolejną transzę. Musimy mieć jednak świadomość, że problem nie został rozwiązany. Po pierwsze, Grecja ma olbrzymie zadłużenie, którego nie jest i nie będzie w stanie spłacić - to już prawie 160 proc. PKB. Po drugie, jest w recesji, więc nawet jeśli będzie realizować reformy, dług będzie przyrastał. Nie widać też na razie sygnałów wskazujących na to, że gospodarka grecka ma szanse uzyskać niedługo konkurencyjność.

W związku z tym problemy są dwa. Pierwszy, że zadłużenie jest za duże, żeby je obsługiwać, i za duże, żeby była szansa jego spłaty na normalnych rynkowych warunkach. Drugim problemem jest właśnie brak konkurencyjności i brak perspektyw na szybki wzrost. Jest to kraj, w którym płace są relatywnie wysokie, który mało eksportuje, ma bardzo niską ściągalność podatków. Niestety, większość działań, które są teraz przez Grecję podejmowane, skupia się na wzroście podatków, a to jeszcze bardziej ograniczy możliwości gospodarki.

Kupiliśmy sobie czas do 15 lipca, kiedy przyjdzie czas na zrolowanie części długów przez inwestorów prywatnych.

Czy chodzi o to, żeby dać czas nie tyle Grecji na poprawę sytuacji, ale czas innym państwom Unii na przygotowanie się na upadłość Aten, tak aby było to jak najbardziej kontrolowane?

Jestem zwolennikiem tego, żeby Grecja ogłosiła niewypłacalność i zrestrukturyzowała dług, ale nie chciałbym, by się to stało w sposób niekontrolowany - dlatego uruchomienie kolejnej transzy pomocy było niezbędne do normalnego funkcjonowania greckiego państwa. Faktem jednak jest, że trzeba przygotować restrukturyzację w sposób kontrolowany. Zwróćmy uwagę, że problem z restrukturyzacją to nie jest tylko problem Grecji, ale bardziej tych, którzy mają greckie papiery. Grecja ma świadomość, że długów nie spłaci i ktoś musi ponieść koszty redukcji długu. I będą to banki - przede wszystkim francuskie i niemieckie. To, co widzimy dzisiaj - różne pomysły, jak rozwiązać problem zrolowania greckiego długu, tak aby nie wiązano tego z niewypłacalnością - to kreatywna księgowość. Nie kojarzy się to dobrze.

Jeśli spojrzymy na to chłodnym okiem - co to znaczy niewypłacalność? Że dany kraj nie jest w stanie spłacić swojego zadłużenia. Jeśli szukamy rozwiązania, jak doprowadzić do tego, żeby agencje ratingowe uznały zrolowanie długu za dobrowolne, skoro wszyscy wiemy, że dobrowolne nie jest, to jest to kreatywna księgowość. Nikomu rolowanie się nie opłaca, chyba że uznaje, iż rolujemy stratę, rząd przymyka na to oko i wszyscy udają, że problemu nie ma.

Wydaje się zatem, że nie ma dobrego wyjścia z tej sytuacji...

Nie ma dobrego wyjścia, ale są rozwiązania lepsze i gorsze. W ramach tych złych najgorsza jest niekontrolowana upadłość. Może to nastąpić w dwóch przypadkach. W pierwszym, gdy Grecja oficjalnie zaprzestaje realizacji programu reform, który został ustalony z Funduszem i Komisją. Drugi wariant to formalne nazwanie greckiego długu niewypłacalnym. Najbardziej prawdopodobne jest, że to agencje ratingowe określą go tak 15 lipca. W tym momencie wszyscy, którzy mają w swoich papierach grecki dług, powinni go zaksięgować po realnej wartości, czyli niższej niż obecnie. Natomiast w sytuacji niekontrolowanego upadku nastąpi panika na rynkach, a panika powoduje też dużo niższą cenę papieru wartościowego niż jego wartość realna. W wyniku paniki możemy zatem mieć sytuację jeszcze większego przewartościowania greckiego długu.

Jeden z tych dwóch wariantów prędzej lub później nastąpi. Żeby tego uniknąć, dobrze by było, gdyby obie strony usiadły do stołu i zaplanowały upadłość w sposób kontrolowany, tak aby w okresie przejściowym Grecja nie utraciła płynności finansowej. Natomiast redukcja długu musiałaby moim zdaniem być głębsza niż 50 proc., ponieważ po tej restrukturyzacji długu Grecja powinna wrócić na rynek finansowy i normalnie móc pożyczać.

To jest trudne, ale jeśli Grecja będzie prowadziła reformy przy mniejszym długu i dojdzie do ożywienia gospodarczego, to ma szanse wyjść na prostą...

Polska nie jest w strefie euro, nie dokładaliśmy się do pomocy dla Grecji. Czy zatem grecki kryzys nas nie dotknie?

Skutki dla nas są pośrednie. Jak np. w dyskusji o budżecie unijnym, gdzie mamy i nową solidarność, i starą. Stara to kohezja, nowa to finansowanie Grecji i innych zagrożonych krajów. I mamy skutki kursowe, czego frank szwajcarski był najlepszym przykładem. Inny problem to ryzyko pośrednie - uderzone przez kryzys banki francuskie i niemieckie będą miały straty i pytanie, jak to wpłynie na ich działalność w Polsce. Bank, który ma problemy, nie jest bankiem, który chce rozwijać działalność kredytową... Wszystko to jednak są skutki pośrednie. Natomiast gdyby doszło do paniki i niekontrolowanego kryzysu, to mamy kryzys fiskalny również w Polsce.

Musimy zatem poczekać dwa tygodnie i zobaczyć jak rozwinie się sytuacja...

Nie wiem, czy dwa tygodnie, czy kolejny miesiąc bądź dwa. Rynki się uspokajają, bo mają nadzieję, że jednak będzie dobrze. Pożyczka działa, dopóki nie zdarzy się coś niekontrolowanego.

Wtedy następuje ucieczka kapitału, nadmierna przecena wartości aktywów i efekt taki jak upadek banku Lehman Brothers.

Po Grecji poszłaby na dno automatycznie Portugalia, Irlandia i Hiszpania, a Hiszpania to byłby naprawdę cios dla strefy euro...

Hiszpania nie musi ulec katastrofie. Może wyjść na prostą, bo ma dużo mniejszy dług. Ważne jednak, aby nie doszło do paniki, bo wtedy to Hiszpanię dotknie i mamy kryzys w całej strefie euro. Również w Polsce.

Mając kredyt hipoteczny zaciągnięty we frankach szwajcarskich, skutki kryzysu greckiego odczuwam już teraz.

Nie pani jedna. Takich osób jest w Polsce 700 tysięcy.

RYSZARD PETRU jest ekonomistą, przewodniczącym Towarzystwa Ekonomistów Polskich. Główny doradca ekonomiczny Demos Europa. W latach 1997-2000 doradca Leszka Balcerowicza, ówczesnego ministra finansów. W latach 2001-04 pracował w Banku Światowym, później w największych bankach polskich.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 28/2011