Powrót kapitana Cymsa

Miał być księdzem, został jednym z najbardziej brawurowych dowódców Powstania Wielkopolskiego. Niewiele brakowało, a trafiłby pod sąd polowy.

10.12.2013

Czyta się kilka minut

W międzywojennej Polsce – defilada na Rynku w Inowrocławiu w rocznicę wyzwolenia miasta, na koniu kapitan Paweł Cyms / Fot. Archiwum Rafała Cymsa
W międzywojennej Polsce – defilada na Rynku w Inowrocławiu w rocznicę wyzwolenia miasta, na koniu kapitan Paweł Cyms / Fot. Archiwum Rafała Cymsa

Za kilkanaście dni, w 95. rocznicę wybuchu Powstania Wielkopolskiego, w Gnieźnie pochowane zostaną szczątki kapitana Pawła Cymsa. To jego drugi pogrzeb, pierwszy odbył się dawno temu, na Śląsku. – Spocznie obok swoich żołnierzy – tłumaczy Rafał Cyms powody ekshumacji swego dziadka.

Marek Rezler, poznański historyk: – To jedna z barwniejszych postaci Powstania Wielkopolskiego. Swoisty Kmicic, którego ponosiła ułańska fantazja.

ROZKAZÓW SIĘ NIE SŁUCHAŁ

„– Druhowie – mówił Cyms. – Musimy chronić Gniezno przed Niemcami. Jest nas za mało. Musimy rozpalić więcej takich miejsc, pobudzić więcej serc. Wtedy staniemy zaporą jak mur.

– Hura! – zawołał jakiś głos i wszyscy podchwycili okrzyk. – Hura!

– Pójdziemy na Mogilno, Strzelno, Kruszwicę!”.

To literacka fikcja: tak wydarzenia z początku 1919 r. widział Wiesław Rogowski w powieści „Owoc w dłonie”. Mało znany utwór opisuje jeden z najbardziej spektakularnych wyczynów Powstania Wielkopolskiego: zbrojny marsz na Kujawy.

W Nowy Rok 1919 podporucznik Paweł Cyms wyrusza ze 100-osobowym oddziałem z Gniezna w stronę Inowrocławia – chce wyzwolić stolicę Kujaw Zachodnich. Po drodze oswobadza Trzemeszno, Mogilno, Strzelno i okoliczne wioski. Powstańcza grupa rośnie, przyłączają się nowi ochotnicy.

Cyms zmaga się nie tylko z wrogiem. Gdy jest pod Inowrocławiem, dostaje rozkaz, że ma wstrzymać marsz. Komisariat Naczelnej Rady Ludowej (najwyższej władzy powstańczej) uznał, że jego siły są za słabe, by poradzić sobie z niemiecką załogą. Ponadto politycy pertraktują z Niemcami i nie chcą zaogniać sytuacji. Ale Cyms rozkazu nie posłucha.

MUNDUR ZAMIAST SUTANNY

Żelazny Bismarck nie jest już kanclerzem, ale w zaborze pruskim wciąż trwa germanizacja, gdy 2 marca 1894 r. we wsi Pawłowo koło Gniezna przychodzi na świat Paweł Cyms. Uczy się w gnieźnieńskim gimnazjum. Kilka tygodni przed wybuchem I wojny światowej zdaje maturę.

Młodego Cymsa oręż nie pociąga. Gdy na frontach ścierają się wrogie armie, on idzie do seminarium duchownego w Poznaniu. Chce być księdzem, jak starszy brat Leon. Ale nie zdoła założyć sutanny: jako poddany cesarza Wilhelma dostaje powołanie do niemieckiej armii.

Bije się z Rosjanami i Francuzami. I kształci w wojskowym rzemiośle: ze szkoły oficerskiej w Blederitz pod Magdeburgiem wyjdzie w stopniu podporucznika.

W połowie grudnia 1918 r. wraca ze swoim pułkiem do Gniezna i spiskuje przeciwko Prusakom – oficjalnie wciąż podporucznik niemieckiej armii, wstępuje do Polskiej Organizacji Wojskowej Zaboru Pruskiego.

W mieście wrze – spiskowcy czekają tylko na sygnał do walki. Nikt nie wyobraża sobie, by historyczna stolica Polski znalazła się poza granicami odradzającej się Rzeczypospolitej.

WIELKOPOLSKA WALCZĄCA

„Po długich latach niewoli Ojczyzna się odradza” – woła Ignacy Paderewski. Jest wieczór drugiego dnia świąt Bożego Narodzenia 1918 r. Pianista przyjechał do Poznania i przemawia z okna hotelu Bazar.

Paderewski to nie tylko artysta, ale i dyplomata: wykorzystując swą popularność na Zachodzie, działa na rzecz Polski. Między innymi dzięki jego wpływom prezydent USA Wilson wpisał do swoich słynnych 14 punktów postulat utworzenia niepodległego państwa polskiego. Nic dziwnego, że Paderewski witany jest jak mąż stanu. W świąteczny wieczór słuchają go tysiące poznaniaków, w mieście święto: centrum przystrojone biało-czerwonymi oraz amerykańskimi, brytyjskimi i francuskimi flagami. Niemcy są wściekli – USA, Wielka Brytania i Francja to ich wrogowie, dopiero przegrali z nimi wojnę.

27 grudnia Niemcy urządzają demonstrację siły – maszerują przez miasto i zrywają powiewające flagi. W odpowiedzi padają pierwsze strzały. Tak rozpoczęło się Powstanie Wielkopolskie. – Za wcześnie – mówi Marek Rezler. – Było szykowane na połowę stycznia.

Z wybuchu walk niezadowolony jest Paderewski. – Przez kilka dni nie wychodził z hotelu – mówi Rezler. – Był dyplomatą reprezentującym nowe państwo polskie, do którego pruska Prowincja Poznańska jeszcze nie należała. Niemcy mogli zarzucić mieszanie się Polski w ich wewnętrzne sprawy, a to zaszkodziłoby sprawie polskiej na konferencji pokojowej.

Ale biegu zdarzeń nie da się powstrzymać. Wieść o walkach w Poznaniu idzie na prowincję. W wielkopolskich miasteczkach spiskowcy zajmują niemieckie koszary, przejmują władzę.

RAJD WYZWOLEŃCZY

W Gnieźnie sytuacja jest skomplikowana. Stacjonuje tu kilka pułków niemieckiej armii, które wróciły z frontu. Na szczęście służy w nich sporo Polaków. Oni buntują się przeciw zaborcy: 28 i 29 grudnia zajmują koszary i najważniejsze budynki miasta, Niemcy nie stawiają oporu.

Gdy Gniezno jest wolne, Cyms rozpoczyna słynny rajd wyzwoleńczy na zachodnie Kujawy. – Bardziej kierował się uczuciami patriotycznymi niż zdrowym rozsądkiem – ocenia go surowo Rezler i broni decyzji Komisariatu Rady Ludowej o wstrzymaniu działań zbrojnych: – Oni musieli kierować się interesem całego regionu, a nie emocjami lokalnych dowódców.

– Gdyby tak wszyscy myśleli, to żadne powstanie by nie wybuchło – ripostuje Grzegorz Musidlak, regionalista z wielkopolskiego Witkowa, zaangażowany w sprawę sprowadzenia szczątków Cymsa do Gniezna. – To był człowiek, który miał wizję patriotyczną, i to jemu historia przyznała rację.

5 stycznia 1919 r. Cyms zaczyna szturm na Inowrocław. Pod komendą ma 900 żołnierzy. Są marnie uzbrojeni, mają po 20 nabojów na karabin. Walki są zacięte – podczas zdobywania dworca kolejowego powstańcom brakuje amunicji. Wspiera ich regularne Wojsko Polskie, które przekroczyło graniczny kordon. Wieczorem w Trzech Króli miasto jest w rękach Polaków.

Ale dla porucznika Cymsa zaczynają się kłopoty. Zginęło 47 powstańców i sześciu cywili, ponad setka jest rannych. Przy 14 zabitych Niemcach to duże straty. „Po co pan tu przyszedł?” – pytają Cymsa przedstawiciele lokalnej Powiatowej Rady Ludowej. Są pewni, że Niemcy opuściliby miasto bez rozlewu krwi. Ksiądz Antoni Laubitz, też spiskowiec i patriota, nie chce wypłacić powstańcom żołdu. Grozi Cymsowi sądem wojennym.

– Wybronili go żołnierze, którzy stanęli za nim murem – mówi Rezler. – Jako patriota się sprawdził, ale pod względem wojskowym popełnił sporo błędów.

O POLITYKACH DOSADNIE

Rafał Cyms dziadka nie pamięta – urodził się kilkanaście lat po jego śmierci. W swoim domu w Janikowie na Pałukach ma po nim niewiele rodzinnych pamiątek. Ale za to sporo opowieści, które o dziadku przekazała mu babcia. Paweł Cyms spędził na Kujawach kawał życia.

Wtedy, w styczniu w 1919 r., po zatargach z cywilnymi władzami Cyms szybko wraca do łask: ze swoim oddziałem przebija się pod Bydgoszcz. Potem zostaje kapitanem, walczy w wojnie polsko-bolszewickiej i w trzecim Powstaniu Śląskim; dostaje Virtuti Militari i cztery razy Krzyż Walecznych.

Gdy walki o granice II RP się kończą, odchodzi ze służby, próbuje życia w cywilu. Ale w 1928 r. wraca do armii: służy w Inowrocławiu i w Sztabie Generalnym w Warszawie. – Liczył na awans, a gdy go pominięto, przeszedł w stan spoczynku – mówi Rafał Cyms.

Jako wojskowy emeryt wyprowadza się do Bystrej koło Bielska-Białej. Złoszczą go polityczne spory. – Nie był zwolennikiem żadnej partii – mówi Rafał Cyms. – O ówczesnych politykach wypowiadał się dosadnie.

Zmobilizowany we wrześniu 1939 r., znów walczy. Po bitwie pod Kockiem dostaje się do niemieckiej niewoli: w obozie jenieckim, a potem w więzieniu spędzi kilka miesięcy. Zwolniony, pracuje w zakładzie stolarskim i działa w Armii Krajowej.

Po wojnie szuka sobie miejsca na Ziemiach Odzyskanych, by w końcu znów zamieszkać w Bystrej; zostaje sekretarzem gminy. Umiera 13 listopada 1949 r. i pochowany zostaje na parafialnym cmentarzu.

***

27 grudnia 2013 r. prymas Józef Kowalczyk odprawi w Gnieźnie Mszę za spokój duszy Pawła Cymsa. Po czym, z honorami wojskowymi, prochy dowódcy spoczną na cmentarzu Świętego Piotra – obok kwatery powstańców sprzed 95 lat. Wielu z nich było jego podkomendnymi.

O sprowadzenie jego prochów do Gniezna starało się od lat tutejsze Towarzystwo Pamięci Powstania Wielkopolskiego; wspierała ich rodzina Cymsa. – Mieszkańcy Bystrej nie chcieli się zgodzić na ekshumację – mówi Grzegorz Musidlak. Nie dziwi się im. – Kto chciałby pozbywać się bohatera?

Do Cymsa przyznaje się też Inowrocław. W drodze do Gniezna trumna z prochami „zdobywcy Kujaw” zatrzyma się także tutaj – w mieście, które wyzwolił, łamiąc rozkazy i... podpisując weksel na żołd dla swoich żołnierzy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2013