Postscriptum: kłopoty z „Tarasem Bulbą”

Rosyjski reżyser Władimir Bortko, robiąc film zaspokajający potrzebę umacniania putinowskiego nacjonalizmu, zamordował kolejną świetną książkę (ma już na swym koncie "Psie serce", "Idiotę" i "Mistrza i Małgorzatę" - pierwsza i ostatnia same się prosiły...). Za filmem będą pewnie ciągnęły się spory o "Tarasa Bulbę", utwór w potocznej świadomości uważany za antypolski, antysemicki i antysienkiewiczowski (a priori) i jeden gogolowski diabeł wie, za jaki jeszcze.

28.04.2009

Czyta się kilka minut

Debata jak debata, o czymś trzeba pisać. Niestety jednak szczególnie niezdrowe może to być w Polsce, gdzie Gogol jest, rzecz dziwna, ciągle mało znany. Taka dyskusja miała już raz miejsce, gdy sześć lat temu ukazały się pierwsze polskie tłumaczenia pierwszej i drugiej wersji "Tarasa Bulby" (odpowiednio z 1835 i 1842 r.). Mówiono wtedy o wszystkim, tylko nie o języku utworu, a Gogol przecież to przede wszystkim język. Ba! Nawet i znakomity filolog Aleksander Brückner dopisał niegdyś rytm do groteskowych nieporozumień wokół "Tarasa Bulby", znajdując także i coś wartościowego w tej, jak pisze, "szopce najpospoliciej zmyślonej, i niemożliwej bo opartej o miłość kozaka-chama z Polką-szlachcianką co by na chama nie spojrzała", "cenne w nim [»Tarasie Bulbie«], pisze Brückner, jedynie to, co nie historyczne, śmiechy z Żydami".

Jeśli można coś w tej sprawie dorzucić i uprzedzić polemiki wokół filmu, to może radę, by spojrzeć na "Tarasa Bulbę" jak na próbę stworzenia homeryckiego eposu, którego przestrzeń nie ma i mieć nie może nic wspólnego z historyczną Ukrainą i Polską. Gogol, uwiedziony językiem przekładów "Iliady" Nikołaja Gniedicza i później "Odysei" Wasylija Żukowskiego, chciał napisać swój własny epos homerycki. Nie należy zatem doszukiwać się w nim żadnej "prawdy historycznej", eposem bowiem rządzi inne pojęcie czasu niż to oparte na chronologii; narracja jest w nim utkana z przemieszczonych i przemieszanych wydarzeń pozbieranych z kilkusetletniej historii Zaporoskiej Siczy.

Gdzie są w "Tarasie Bulbie" homeryccy bogowie i ich perspektywa obejmująca z wysokości Olimpu całą epicką przestrzeń? Proszę, np. spojrzeć, ileż w tym tekście jest ptaków: orzeł, jastrząb, kulik, kogut, mewa, łabędź, kuruchtan, i oczywiście gordyi gogol (dumna kaczka), który w ostatnim paragrafie przygląda się męczarniom mitycznego herosa. Później owe ptaki-bogowie powrócą w futurystycznym eposie ("nadpowieści") Wielimira Chlebnikowa, "Zangezi". Na takie szczegóły jednak nikt w debatach nad politycznym i historycznym kontekstem "Tarasa Bulby" zwracać uwagi nie będzie. Zatem tekst Gogola umknie nam ponownie.

Może więc byłoby lepiej, żeby specjaliści od historii Ukrainy, Siczy, kozactwa, lokalnych nacjonalizmów i Sienkiewicza trzymali się od "Tarasa Bulby" z daleka. Zresztą i sam Gogol miał dość nieprzyjemne przygody z historią. Otóż w latach 30., po pierwszych sukcesach literackich, dostał po znajomości posadę wykładowcy historii w Petersburskim uniwersytecie. Jednak po pierwszym wizjonerskim wykładzie o wiekach średnich, na którym obecni byli Żukowskij i Puszkin, było już tylko gorzej, a pod koniec, tuż przed rezygnacją, zwykł przychodzić na wykłady z głową owiniętą bandażem i wielkim kompresem na twarzy, by móc pod pretekstem wizyty u dentysty czmychnąć z sali wykładowej już po dziesięciu minutach; na egzaminach zaś bardziej bał się niż egzaminowani, cały czas milczał tedy w strachu przed kompromitacją, nie zadając żadnych pytań. Całe życie szykował się też do napisania wielotomowej historii nie tylko Rosji i świata, ale też... wszystkiego. Dzieło nigdy się nie ukazało.

Z historią u Gogola należy być ostrożnym. "Tarasa Bulbę", jak inne utwory Gogola, lepiej chyba czytać, kierując się przede wszystkim wyobraźnią, bowiem tylko wyobraźnia teksty te broni.

Nawet jeśli przyjmiemy, że ta opowieść jest w istocie porażką artystyczną, jest ona niezwykle ważna dla zrozumienia twórczości Gogola i istoty jej tragedii. "Taras Bulba" obok "Rzymu" jest bowiem jedynym zachowanym utworem, w którym Gogol stworzył obraz świata idealnego, przebóstwionego. Jak wiemy, drugi i trzeci tom "Martwych dusz" Gogol spalił. Zatem "Tarasa Bulbę" należy czytać przede wszystkim w kontekście książki, w której był pierwotnie wydany, czyli "Mirgorodu" (1835), pomiędzy opowiadaniami "Staroświeccy ziemianie" i "Wij". Wtedy dopiero zobaczymy kierunek artystycznej prozy Gogola: od świata stworzonego, po upadku, do świata przemienionego.

A film? Proponowałbym obejrzeć "Płaszcz" z 1926 r., genialne odczytanie prozy Gogola przez artystów i znawców Gogola: Kozincewa, Trauberga i Tynianowa. Jest to wspaniały artystyczny komentarz nie tylko do "Płaszcza", ale i "Newskiego prospektu" - obrazu świata widzianego oczami Pieskariewa, któremu "wydawało się, że jakiś demon pokruszył świat na wiele różnych kawałków i wszystkie te kawałki bez zmysłu i sensu razem zmieszał". Miejmy jednak mimo wszystko nadzieję, że dyskusja nad "Tarasem Bulbą" nie będzie się rządziła taką logiką.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 18/2009