Porządkowanie przedpola

"Moralny klimat" wokół debaty o in vitro musi uwzględniać fakt, że wartości chrześcijańskie nie pokrywają się jedynie ze stanowiskiem Kościoła katolickiego, a od demokracji nie można domagać się, że przyjmie te wartości, interpretując je po myśli Kościoła.

20.01.2009

Czyta się kilka minut

Debata wokół in vitro, towarzysząca rządowemu projektowi ustawy regulującej kwestie bioetyczne i stanowiącej podstawę pod ratyfikację przez Polskę europejskiej konwencji bio-

etycznej, pokazuje, że "trudnych problemów, jak daleko można się posunąć w sferach, gdzie nauka i technika otwierają nieprzeczuwane wcześniej możliwości (i to nie tylko w zakresie genetyki), nie rozwiąże żadna genialna księga, żadne cytaty biblijne czy dekrety władzy kościelnej; legislacyjne ramy tworzone będą przez demokratyczne decyzje gremiów parlamentarnych, a faktyczne decyzje jednostek będą motywowane ich indywidualnym sumieniem". Jak zauważa jednak autor tych słów, ks. Tomáš Halík, ani mechanizmy demokratyczne, ani sumienia jednostek nie dysponują gwarancjami nieomylności. "Istnieje jedynie określona sfera, która do pewnego stopnia współtworzy i może oddziaływać zarówno na decyzje posłów, jak i na sumienie jednostek - i to jest właśnie »moralny klimat« społeczeństwa, będący nieco szerszym pojęciem niż »opinia publiczna« (która jest kolejnym pretendentem do tronu nieomylności). Moralny i duchowy klimat społeczny może - znów jednak tylko do pewnego stopnia - kształtować publiczna debata. Powinna ona być forum, do którego jako kompetentni i szanujący reguły dialogu partnerzy winni wchodzić także ludzie wierzący, uczciwie korzystający ze wszystkich źródeł, jakie mają do dyspozycji - z Pisma i rozumu, tradycji i studiowania aktualnych źródeł wiedzy, poczucia odpowiedzialności przed Bogiem i ludźmi, a także głębi, którą ludzkiemu myśleniu i postępowaniu daje modlitwa i medytacja".

Spróbujmy uporządkować przedpole tej debaty.

Oksymoron państwa chrześcijańskiego

Zarysowany przez czeskiego duchownego modus operandi pozwala głębiej spojrzeć na perypetie ustawy bioetycznej sformułowanej przez zespół kierowany przez Jarosława Gowina. W polskich warunkach stworzenie moralnego klimatu dla debaty nad zagadnieniami bioetycznymi oznacza znalezienie platformy do dialogu między Kościołem a państwem, opartym na wartościach demokracji liberalnej. Nie jest bowiem prawdą, jak utrzymują niektórzy katolicy, że w debacie o in vitro Kościół katolicki jest "ostatnim obrońcą moralności i człowieczeństwa". Myślenie według zasady, "kto nie jest z nami, jest przeciwko nam" nie stwarza moralnego klimatu dla takiej debaty, ponieważ w oponencie z definicji widzi wroga i nie daje mu szansy na stopniowe dochodzenie do prawdy, opierając się na tzw. prawie stopniowania (sformułowane w encyklice "Familiaris consortio"), tylko chce go wyeliminować. Ta eliminacja opiera się na fantazji, że pomimo ustawowego oddzielenia Kościoła od państwa, katolicy mają obowiązek stworzenia chrześcijańskiego narodu, który dzięki sile politycznej sprawi, że powstanie również państwo chrześcijańskie.

Debata na temat projektu Gowina pokazuje, że ci, którzy go atakują za brak "trzymania z Kościołem", wyrządzają szkodę samemu Kościołowi, bo Jego stanowisko oraz metodę działania sprowadzają do "prawicowego autorytaryzmu" (jak to ujął w psychologii Bob Altemeyer), zamiast katolickiego realizmu politycznego, zarysowanego w encyklice "Evangelium vitae". Taka strategia walki o "dobro Kościoła" nie tylko utwierdza stereotypy "katolicki = autorytarny" oraz "konserwatyzm = prawicowy autorytaryzm", ale odwołuje się do niewłaściwej eklezjologii.

Szukając odpowiedzi na pytanie, jak bardzo chrześcijańska powinna być demokracja w Polsce, musimy pamiętać o tym, że państwo (demokratyczne lub każde inne) "nie może być chrześcijańskie" (choć może uwzględniać chrześcijańskie wartości). Zdaniem prof. Petera Bergera samo pojęcie państwa chrześcijańskiego jest oksymoronem, nie do przyjęcia z teologicznego punktu widzenia. Głoszenie Ewangelii, będące główną misją Kościoła, prowadzi bowiem do relatywizacji wszelkich ludzkich instytucji - centralną kategorią jest Królestwo Boże. Państwo ma natomiast odrębne cele - jego głównym zadaniem jest utrzymanie maksymalnego ładu społecznego i sprawiedliwości na tym, wciąż dalekim od zbawienia świecie.

Oczywiście w katolickiej nauce społecznej znajdziemy wiele cennych odniesień do tego, jak powinny wyglądać relacje "tronu i ołtarza". Stwarzanie moralnego klimatu dla debaty o in vitro musi jednak uwzględniać fakt, że wartości chrześcijańskie nie pokrywają się jedynie ze stanowiskiem Kościoła a od demokracji nie można domagać się, że przyjmie te wartości, interpretując je

po myśli Kościoła katolickiego. Współczesna cywilizacja stawia coraz to inne pytania o moralną ocenę nowych zjawisk, równocześnie pokazując, że doszło do załamania się tego, co można nazwać fundamentem judeochrześcijańskiej etyki i moralności Zachodu.

Wydaje mi się, że Jarosław Gowin właściwie zrozumiał postulat tworzenia moralnego klimatu, obstając przy tezie, że najpierw muszą nastąpić zmiany w sferze kultury i mentalności zbiorowej w naszym kraju, dopiero później prawa. "Jeśli większość Polaków opowie się kiedyś za zakazem zapłodnienia in vitro, to taka regulacja powstanie. Na razie zaś polityk ma obowiązek zmniejszać skalę zła". To także jest ewangelizacja demokracji.

Czy zygota jest osobą

Jeśli przyjmiemy, że "w samym centrum świata liberalnych wartości leży specyficzne rozumienie człowieka jako osoby obdarzonej niezbywalną wartością i wyposażonej w niezbywalne prawa" (P. Berger), to platformą dialogu między Kościołem a demokracją liberalną będzie szacunek i ochrona godności człowieka, ponieważ owa koncepcja leży również w centrum antropologii religii judeochrześcijańskiej. Nie będzie nią natomiast zasada "świętości życia" rozumiana przez pryzmat zabezpieczenia życia i integralności zygoty ze względu na status jej niematerialnej duszy.

Najnowsza instrukcja Watykanu w sprawie kwestii bioetycznych, "Dignitas Personae", nie wypowiada się na temat animacji. Punktem wyjścia dla szukania prawnych rozwiązań problemów bioetycznych jest fakt, że w momencie zapłodnienia dochodzi do powstania istoty, która jest podmiotem praw moralnych, w tym mocnego prawa do życia. Pozbawienie życia potencjalnej osoby jest moralnie złe, ponieważ samo posiadanie potencjalności do stania się osobą stanowi wystarczające uzasadnienie przyznania danej istocie mocnego prawa do życia.

Istota argumentu z potencjalności wyrażona w języku praw moralnych ma postać klasycznego sylogizmu i wygląda następująco:

1. osoba ludzka jest ludzką istotą, która posiada zdolność do ekspresji charakterystycznych dla ludzkiego gatunku cech (świadomości, myślenia, języka), 2. ludzki zarodek nie posiada jeszcze tych zdolności, brak mu również psychofizjologicznej struktury, która stanowi podstawę ich ekspresji, posiada za to potencjalność rozwinięcia ich w przyszłości.

3. wniosek: ludzki zarodek jest zatem potencjalną osobą i z tego powodu przysługują mu prawa osoby. Ponieważ sylogizm ten jest formalnie poprawny, to o jego prawomocności decydować będzie zasadność obu przesłanek.

Różnica zdań między zwolennikami i przeciwnikami in vitro dotyczy jednak interpretacji owej potencjalności; zarówno "potencjalność", jak i "argument z potencjalności" okazują się bowiem wieloznaczne. Gdyż potencjalność może być interpretowana albo jako możliwość podlegania zmianom, albo jako możność rozwinięcia określonych właściwości. Stanowisko Kościoła odwołuje się do możności, a nie do możliwości, tzn. zarodek już jest osobą, pozostając w możności rozwinięcia pełni osobowej ekspresji. Już jest, czyli jeśli obumrze, to przestanie istnieć, ale już jako osoba. Sytuacja jest więc zerojedynkowa, stan "pośredni" potencjalnych osób nie istnieje. Etyka chrześcijańska podkreśla, że w chwili zapłodnienia dochodzi do powstania nowego ludzkiego organizmu, posiadającego unikalną konstytucję genetyczną, która pozostaje zasadniczo niezmienna w toku jego dalszego istnienia i która determinuje kierunek oraz dynamikę jego rozwoju.

Takie stanowisko oparte jest na trzech powiązanych ze sobą tezach: tezie o tożsamości genetycznej, tezie o indywidualizacji oraz tezie o ciągłości procesu rozwoju. Pierwsza z nich mówi, że w efekcie zapłodnienia powstaje nowy ludzki genom, obrazowo mówiąc: unikalny zapis genetyczny (wspólny jednak dla monozygotycznych bliźniąt), który nie podlega żadnym istotnym zmianom w trakcie dalszego rozwoju. Druga podkreśla, że w chwili zapłodnienia dochodzi do powstania nowego ludzkiego organizmu, który jest jednym i tym samym indywiduum co embrion, płód, noworodek i osobnik dorosły, który się z niego rozwinie. Trzecia podkreśla, że proces ma charakter ciągły, czyli dorosły człowiek i zarodek, z którego się rozwinął, to ten sam organizm, jakkolwiek oczywiście nie taki sam

Personalizm ontologiczny koresponduje z możnością bierną w ujęciu Arystotelesa. Podkreśla się tutaj wyraźną różnicę między potencjalnością gamet i potencjalnością zarodka. Pierwsza wyraża się w możliwości ich udziału w powstaniu nowej istoty, druga jest wewnętrzną potencjalnością już istniejącej istoty realizowaną wedle posiadanej przez nią natury. Możność czynna jest możnością rozwojową zarodka. Oznacza to, że rozwój istoty ludzkiej jest rozwojem ukierunkowanym na aktualizację zdolności do racjonalnego myślenia i samoświadomości, tak więc w ciągu całego życia istoty ludzkiej mamy do czynienia z jedną substancją, która musi być substancją racjonalną ab inito. Potencjalność embrionu nie jest zatem potencjalnością do stania się osobą, tylko jest to potencjalność osoby do pełnego zaktualizowania zdolności, które charakteryzują osoby dorosłe. Jak pisze Alfonso Gomez-Lobo, profesor metafizyki i etyki na Georgetown University oraz członek Komisji Bioetycznej przy rządzie USA: "jeśli A jest potencjalnie B (istotą myślącą i samoświadomą), to nie wynika z tego, że A nie jest B. Wynika natomiast, że A jest B (istotą myślącą i samoświadomą), choć oczywiście jeszcze nie w pełni rozwiniętą. Jeśli powinniśmy szanować B, to powinniśmy także szanować A, ponieważ posiada on te same własności, które uzasadniają nasz szacunek do B, tylko we wczesnym stadium rozwoju". Mówiąc prościej - jednokomórkowy organizm, który powstał z połączenia plemnika mojego ojca i jajeczka mojej mamy, jest jednym i tym samym indywiduum co ja przy zachowaniu różnicy pomiędzy "aktywną możnością" a "byciem w możności". Aktywna możność osobowa zarodka nie jest bowiem równoznaczna z dojrzałą realizacją tejże możności, nie oznacza to jednak, że różne etapy aktualizacji są stopniami wartości rozwijającego się organizmu.

We współczesnych rozważaniach nad statusem moralnym najwcześniejszych form ludzkiego życia dominuje jednak aktualistyczna interpretacja zasady potencjalności, na którą powołują się rzecznicy in vitro. Według nich zarodek nie posiada aktualnie - ani w formie zalążkowej, ani w formie rozwiniętej - zdolności intelektualnych właściwych osobom, ale jest organizmem zdolnym do stania się istotą racjonalną i samoświadomą. Zdaniem rzeczników tego stanowiska, z ustaleń współczesnej nauki, wspartych rozważaniami filozoficznymi, wynika, że nowe ludzkie indywiduum, numerycznie identyczne z dorosłym osobnikiem gatunku homo sapiens, powstaje nie wcześniej niż około 18-19 dnia po zapłodnieniu. Oznacza to, że dopiero od tego momentu rozwoju zarodkowego conceptus może być określany mianem potencjalnej osoby. Osobowa potencjalność rozumiana jako możliwość nie jest uznawana za rację przyznawania zarodkowi praw osoby - w tym prawa do życia.

Między Biblią a probówką

Zwolennicy interpretacji personalistycznej i aktualistycznej (inaczej mówiąc równoczesnej i opóźnionej personalizacji zarodka) zgodni są co do tego, że skoro życie każdej osoby ma ogromną wartość, to potencjalne osoby mają mocny interes w realizacji swojego potencjału. Przyznanie im prawa do realizacji potencjału osobowego - prawa do życia - jest więc najlepszym sposobem ochrony tego interesu, ale inaczej rozumieją jego realizację. Funkcjonujący w literaturze przedmiotu termin "osoby potencjalne", także "zasada potencjalności", zdecydowanie częściej odnoszony jest do rozumienia potencjalności jako możliwości. Zwolennicy uznawania zarodków już za osoby nie odwołują się najczęściej do tego pojęcia, bo po prostu nie muszą, chyba że w dyskusji ze zwolennikami opóźnionej personifikacji. W debacie o in vitro nie da się więc uciec ani od kwestii filozoficznych, ani etycznych dotyczących początków życia ludzkiego, ani nie da się ich rozwiązać, odwołując się jedynie do autorytetu Pisma Świętego czy nauki. Kościół kieruje się w kwestii in vitro zasadą większego bezpieczeństwa w wątpliwej materii moralnej i nie jest to żaden autorytaryzm. Utożsamienie potencjalności z możliwością prowadzi bowiem do zbyt szerokiej interpretacji potencjalności (w "osobową potencjalność" wyposażony byłby wtedy nie tylko zarodek, lecz również gamety) oraz może przybrać formę argumentacji konsekwencjalistycznej (potencjalność traktowana jest na równi z wynikającymi z niej skutkami). Ten styl argumentacji naznaczony jest logicznym błędem i nie broni normy nakazującej bezwzględny respekt dla życia osoby - dopuszcza więc instrumentalne traktowanie zarodków. Kościół uważa, że owe trudności są do uniknięcia na płaszczyźnie refleksji metafizycznej. Wtedy "argument z potencjalności" nie odwołuje się do potencjalnego w sensie możliwego, lecz do aktualnego istnienia osoby. Zgodnie z nową formułą: (1) Pierwszą aktualizacją ludzkiej osoby jest istnienie ciała, które wyposażone jest w wewnętrzny dynamizm do rozwinięcia charakterystycznych dla osoby działań (np. świadomości, myślenia, posługiwania się językiem); (2) Ludzki zarodek jest ludzką istotą obdarzoną powyższym dynamizmem; (3) Ludzki zarodek posiada naturę osoby od samego początku swego istnienia i musi być stąd traktowany jako osoba.

Kościół i demokracja liberalna nie muszą być wrogami, jeśli ich przedstawiciele będą tworzyć moralny klimat w debacie bioetycznej. Obie strony sporu zgadzają się co do tego, że życie ludzkich osób podlega ochronie. Spierają się co do tego, czy mamy już, czy też jeszcze nie mamy do czynienia z ich życiem. Nie spierają się o obowiązywalność normy "nie zabijaj", tylko o jej zakres. Kościół osobową wartość ludzkiego życia widzi już u jego początków, pomagając naszej wyobraźni dostrzec ją już w zarodku.

Źródła:

P. L. Berger, "Dwa królestwa - jedna zasada. O związkach demokracji z chrześcijaństwem", Res Humana (6/08).

B. Chyrowicz, "Bioetyka i ryzyko. Argument równi pochyłej w dyskusji wokół osiągnięć współczesnej genetyki", Lublin 2002; "O sytuacjach bez wyjścia w etyce. Dylematy moralne: ich natura, rodzaje i sposoby rozstrzygania", Kraków 2008.

J. Różyńska, "Od zygoty do osoby. Potencjalność, identyczność i przerywanie ciąży", Gdańsk 2008.

T. Halík, "Noc spowiednika. Paradoksy małej wiary w epoce postoptymistycznej", Katowice 2007.

T. Ślipko SJ, "Bioetyka. Najważniejsze problemy", Kraków 2009.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jezuita, teolog, psychoterapeuta, publicysta, doktor psychologii. Dyrektor Instytutu Psychologii Uniwersytetu Ignatianum w Krakowie. Członek redakcji „Tygodnika Powszechnego”. Autor wielu książek, m.in. „Wiara, która więzi i wyzwala” (2023). 

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2009