Poruszcie zwoje

Prof. Jerzy Hausner: Siła sztuki i kultury pochodzi z otwarcia na społeczeństwo, wejścia w interakcję, która jest procesem zmiany, procesem awansu kulturowego jednostek i wspólnoty.

21.01.2013

Czyta się kilka minut

Martyna Słowik: Jak to jest z kulturą w Polsce? Kultura jest w kryzysie czy kryzys w kulturze?
Jerzy Hausner: Teza o kryzysie w kulturze i kulturze w kryzysie została postawiona przeze mnie i moich współpracowników w 2009 r., czyli wtedy, gdy na świecie ujawnił się globalny kryzys finansowy. Przygotowując zamówione przez ministra kultury Bogdana Zdrojewskiego raporty, stwierdziliśmy, że kryzys gospodarczy uderzy w kulturę, ale też, że sama kultura jest w kryzysie. Polska kultura zawsze była niedofinansowana, ale – ze względu na wejście do Unii Europejskiej i technicznie umiejętne wykorzystanie środków unijnych – nagle zaczęło w tej dziedzinie przybywać pieniędzy. Wszyscy się tym zachłysnęli. W 2009 r. mówiłem: hola, idą gorsze czasy, nastąpią ograniczenia budżetowe. Wtedy miałem na myśli kolejne 2-3 lata. Powiedziałem też: to nie będzie bardzo bolesne, ale jeżeli kultura nadal będzie funkcjonować tak jak do tej pory, czyli nie zostanie dokonana reforma instytucjonalna, to, co dzisiaj jest przykrywane wzrostem nakładów, nagle pokaże swoją złą stronę. Przeprowadziliśmy wtedy wywiady z kilkunastoma dyrektorami dużych instytucji kultury i na tej podstawie ostrzegaliśmy, że kiedy zostanie włączony hamulec finansowy, te wszystkie instytucje, które dzisiaj się rozwijają, pęcznieją – zaskorupią się. Będą chronione etaty, substancja materialna kosztem substancji duchowej. Kultura będzie zanikać, ale instytucje będą trwać. To „okopanie się” spowoduje ich skostnienie. Podkreślałem, że teraz, kiedy jeszcze nie jest tak źle, należy dokonać istotnej reformy. Takiej, dzięki której publiczne instytucje kultury przestawią się na innego typu działanie, mniej wsobne, bardziej otwarte i partnerskie.
W rok po podpisaniu przez stronę rządową i społeczną Paktu dla Kultury w 2011 r. zaapelował Pan wraz z prof. Andrzejem Mencwelem: „Wzywamy Obywateli Kultury, aby stanowczo przypomnieli i twardo przy tym obstawali, że idzie nie o urzędnicze korekty polityki kulturalnej, lecz o źródłową zmianę jej społecznej treści”. Czyli o co? Chodziło przede wszystkim o zmianę sposobu uczestnictwa. Za pieniądze europejskie wybudowano w Polsce szereg nowych instytucji kultury. W związku z czym te już i tak pomniejszone budżety na kulturę będą dzielone na większą liczbę instytucji. W Krakowie otwarto niedawno perłę z punktu widzenia architektonicznego i funkcjonalnego – Małopolski Ogród Sztuki. Ale to oznacza, że w budżecie samorządu województwa, gdzie jest mniej pieniędzy na kulturę, będzie dodatkowa znacząca pozycja, przez co inne miejsca dostaną jeszcze mniej środków finansowych. Zamiast otwierać się, włączać ludzi do współtworzenia kultury, zamiast budować międzyinstytucjonalne pomosty, formować typ instytucji, która nie ma sztywnych granic, która nie działa na zasadzie „to jest nasze, my jesteśmy artystami, a wy jesteście tylko odbiorcami, konsumentami”, zamiast tworzyć przestrzeń dokonywania pewnej zmiany kulturowej – instytucje kultury zasklepiają się w obronie status quo. Ich dyrektorzy w naturalny sposób będą starali się wydzierać więcej pieniędzy, tłumacząc, jak ważne są ich instytucje, jakie mają zasługi, ile znaczyły w historii miasta i tak dalej. A żywego obiegu kultury będzie mniej. Popatrzmy chociażby na to, co się teraz dzieje z obsadą stanowisk dyrektorskich w związku z wejściem w życie znowelizowanych przepisów. Pozornie nowo powołani dyrektorzy zawierają kontrakty menedżerskie z organem założycielskim. Urzędowa dokumentacja krąży. Formalnie wszystko jest w porządku. W rzeczywistości otrzymuje się do podpisu umowę i wybór sprowadza się do „tak” lub „nie”. Tu nie ma stron i nie ma w rzeczywistości kontraktu, wynegocjowanej umowy o artystyczne dzieło – konkretne osiągnięcia za konkretne warunki. Siła kultury nie jest przecież czerpana wyłącznie z pieniędzy, które daje władza publiczna. Siła sztuki i kultury pochodzi z otwarcia na społeczeństwo, wejścia w interakcję, która jest procesem awansu kulturowego jednostek i wspólnoty. Z podniesienia aspiracji i kompetencji kulturowych. Nie jest żadną polityką zarządzanie instytucjami kultury, obcinanie czy dodawanie im środków. To jest urzędowanie, administrowanie, ale nie polityka kulturalna! Ta polega na tym, aby zastanowić się, jak poprzez kreatywność indywidualną i zbiorową innowacyjność można wywoływać pozytywną, rozwojową zmianę społeczną. Przecież to kultura czyni z nas ludzi w znaczeniu społecznym, zdolnych do komunikowania i współtworzenia. Bez tego jesteśmy bezbronni, bez tego możemy tylko trwać, ale nie jesteśmy się w stanie zmieniać, rozwijać.
Jak Pan ocenia stosunek Polaków do kultury: jej tworzenia, przetwarzania, propagowania? Jesteśmy kulturalnym społeczeństwem? Każde społeczeństwo jest konstytuowane przez swoją kulturę. W tym sensie nie ma „niekulturalnego”, pozakulturalnego społeczeństwa. Powstaje pytanie, czy to jest kultura, która pozwala nam się rozwijać, zmieniać, przekształcać. Człowieczeństwo to proces rozwojowy. Kultura albo może nas przypisywać, wiązać, ograniczać, w pewnym sensie prymitywizować, schematyzować, stygmatyzować, np. przez pewne role społeczne wyznaczające stereotypy zachowania kobiety. Ale może nas też wyzwalać, czyli dostarczać nam narzędzie odczytywania siebie, definiowania swojej sytuacji, porozumiewania się z innymi, działania i dokonywania przemiany. I nie chcę tutaj dyskutować podziału: kultura wysoka – kultura niska. To nie jest płaszczyzna mojego rozumowania.
Uważa Pan, że taki podział jest bezzasadny? Nie jest zasadne dzielenie ludzi na tych, którzy są predysponowani do jednej bądź drugiej, oraz tworzenie takich podziałów przez pryzmat z góry założonych standardów. Weźmy sobie przykład kogoś takiego jak ja, kto słucha bardzo dużo muzyki. Nie potrafię sobie wyobrazić, że można słuchać więcej. Słucham muzyki parę godzin dziennie. Towarzyszy mi ona niemalże w każdym momencie, zasypiam i budzę się z nią. Wiem, co mi się podoba, szukam też ciągle czegoś nowego. A od czego zacząłem? Od Radia Luksemburg, jak większość moich ówczesnych kolegów. Czyli od tego, że w nocy tranzystor przykładałem do ucha i starałem się coś z tego wyłowić, dajmy na to piosenki zespołów Manfred Mann czy Spencer Davis Group (śmiech). Od tego zacząłem, a dzisiaj słucham bardzo wyrafinowanych konstrukcyjnie dzieł. Słucham też oczywiście muzyki popularnej, jeżeli są w niej rzeczy ciekawe, nowe, zarówno jeśli chodzi o warstwę tekstową, jak i muzyczną. Aby być uczestnikiem czegoś wyrafinowanego, trzeba od czegoś prostszego zacząć. Jeżeli ktoś nie ma w ogóle kontaktu z teatrem, to nie wierzmy w to, że jak go wyślemy na jakiś poważny spektakl, natychmiast chwyci on teatr. Nie. Żeby poznać smak wina, trzeba trochę tego wina wypić, i to różnych gatunków, i w różnych sytuacjach. Dopiero po pewnym czasie odróżnia się pewne smaki i zapachy. A najlepiej, żeby to wszystko poznać również od środka: czyli być w teatrzyku szkolnym, amatorskim, wejść choć na scenę, zobaczyć, co to daje. Wczuć się w rolę aktora. Mieć szansę bycia szkolnym, amatorskim scenografem, reżyserem... Lepiej będzie się rozumiało rzeźbę, jeżeli jako dziecko, a nawet i jako osoba dorosła, po prostu dostanie się glinę i zacznie coś lepić. To porusza nasze zwoje mózgowe. Nie każdy musi dochodzić do mistrzostwa artystycznego, ale każdy powinien posiadać pewne podstawowe doświadczenia artystyczne. W każdym z nas jest taka naturalna skłonność i potrzeba. Tylko na tym gruncie może się rozwijać nowa sztuka, również ta wysoka.
Czyli nie należy deprecjonować twórczości, powiedzmy Lady Gagi, bo ona może kogoś sprowokować do tego, aby poszedł dalej w swoim rozwoju kulturalnym? Muzeum Narodowe w Warszawie zorganizowało wystawę „Wywyższeni – od faraona do Lady Gagi”, która pokazywała celebrytów różnych czasów. Lady Gaga i jej piosenki to obecnie powszechnie rozpoznawalny składnik popkultury. Nie uciekniemy od tego. Nie mam nic przeciwko temu, żeby ktoś się tym zachwycał, również zawodowo; jak to jest wspaniale zrobione, jak to jest nowocześnie podane i zmontowane. To pokazuje, jak można wykreować różne rzeczy, bo to przecież jest raczej kreacja medialna niż artystyczna. Potrwa tak długo jak inne wcześniejsze supermedialne kreacje. Aż minie moda, aż się znudzi i zostanie zastąpiona czymś nowym. Tworząc, pomaga się innym dotrzeć do ich własnego miejsca na ziemi. Na tym właśnie polega sztuka. Artysta jest medium, które szukając siebie, pozwala się odnajdywać innym, jeżeli oczywiście nawiążemy z nim kontakt. Jeżeli ktoś nie otarł się nigdy o żadną sztukę współczesną, to żadne wykłady mu nie pomogą. Musi się z tym zderzyć. Najlepiej sam, nie w tłumie innych ludzi. Pójść, spojrzeć, zastanowić się i odpowiedzieć sobie na pytanie: podoba mi się czy nie podoba. To mi się podoba bardziej, a to mniej. Dlaczego na to reaguję tak, a na to inaczej? Tak trzeba, aby zaczęło się własne myślenie. Każdy z nas nosi w sobie pytania egzystencjalne. Oczywiście można je wyprzeć, ale one są w nas. I sztuka powinna w jakiś sposób na nie odpowiadać. Można to wtłoczyć w jakąś strukturę: teatru, muzeum, uczelni artystycznej... Zawsze świat wtłaczał jakoś nasze życie w struktury. Inaczej to wyglądało w średniowieczu, inaczej w renesansie, a inaczej musi wyglądać współcześnie. Kultura nie dotyczy już tylko szlachty, arystokracji, dotyczy wszystkich. Tylko te społeczeństwa, które wszystkich traktują jako obywateli – a bycie obywatelem oznacza także prawo do rozwoju, czyli uczestnictwa w kulturze i kreatywności – mogą być otwarte i demokratyczne. Niech nikt nie mówi, że dla ludzi to jest nieważne. Jaki jest mój stosunek do Boga, jaki do innych ludzi, kim jestem, kim chciałbym być, jak siebie lokuję w dostępnej i niedostępnej przestrzeni, jak mam sobie radzić z życiem, śmiercią... Dziesiątki pytań! Żeby móc sobie z nimi poradzić, musimy rozbudzić w sobie sferę duchową. A do tego potrzebujemy kontaktu i współuczestnictwa w kulturze.
Jednak wiele osób swoje zaniechania w dziedzinie kultury – np. niechodzenie na koncerty, do teatru, niekupowanie płyt – tłumaczy wszechobecnym kryzysem ekonomicznym i koniecznością oszczędzania... Jeżeli ktoś ma potrzebę, „głód”, to oczywiście znajdzie sposób, znajdzie drogę. Wcale nie trzeba mieć dużo pieniędzy. Mam przyjaciela, którego nie stać na kupowanie płyt. Przychodzi do mnie i ja mu chętnie te płyty pożyczam, bo to jest człowiek, który tego potrzebuje. On słuchając maluje, i później mogę zobaczyć, że muzyka przyniosła pewien efekt. Od czasu do czasu kupię od niego obraz, także dlatego, że akurat mi się podoba i chciałbym go u siebie oglądać. Widzę związek między pożyczoną płytą, słuchaniem jej w jego pracowni, a tym, co namalował, i tym, co mogę oglądać. Jak sobie radzi z koncertami? Oczywiście bilety, np. do filharmonii, kupuje w ostatniej chwili, już na stojące miejsca, żeby zapłacić jak najmniej. I na ogół za kilkanaście złotych na każdy koncert wejdzie. Chcę się zdecydowanie przeciwstawić takiemu sposobowi „robienia” kultury, który sprowadza się do tego, że fundujemy sobie wielkie festiwale za wielkie pieniądze. Taki przykład: byłem niedawno współorganizatorem dużej, międzynarodowej konferencji. W jej ramach zaoferowałem uczestnikom m.in. koncert, którego wykonawcami byli laureaci zeszłorocznego konkursu im. Henryka Wieniawskiego. Miniona edycja była wyjątkowo dobra, m.in. dlatego, że został zaangażowany jako przewodniczący jury Maxim Vengerov, przyjaźniący się z Robertem Kabarą i Sinfoniettą Cracovia. Dostałem pieniądze od dużej firmy i mógłbym je wykorzystać na zrobienie superbankietu i wynajęcie jakiejś kapeli, która by miło zagrała. Uznałem, że przyjazd blisko 300 osób z całej Europy, który jest dla mojego środowiska wydarzeniem, i opatrzenie tego czymś, co byłoby wyłącznie zamknięte, jest niemądre. Jestem obywatelem Krakowa. W związku z tym razem z Kabarą umówiliśmy się, że będą różne wydarzenia: koncert w filharmonii, warsztaty skrzypcowe dla młodzieży artystycznej oraz koncert dla uczestników mojej konferencji. Cykl wydarzeń, który oferujemy miastu. I jeszcze jedno: zaprosiłem do współpracy prestiżową, ale krakowską orkiestrę. Bo nie chodzi o to, abym zaprosił orkiestrę z Wiednia, a wszyscy będą mówili: „O, Hausner to potrafi!”. Chodzi o to, że jeśli cokolwiek tu robimy, to ważne jest, aby to byli także nasi muzycy, że ktoś z Krakowa ten plakat zaprojektował, że jacyś inni młodzi ludzie to wyprodukowali...
Czy jest realne, że w 2013 r. budżet państwa na kulturę – nie licząc m.in. dotacji unijnych – przekroczył 1 proc., tak jak zakładał Pakt dla Kultury? Nie w 2013 r., bo takiej obietnicy nie było, ale w ciągu kilku lat wierzę, że tak: to, co podpisane, zostanie dotrzymane. Podpisywanie i niedotrzymywanie umowy społecznej jest nie fair. Nie fair, czyli nie w porządku. Osoby publiczne, które postępują nie fair, obniżają autorytet naszego państwa. Nie chodzi tylko o to, że obniżają swój autorytet. My możemy o nich pomyśleć negatywnie jako o ludziach niesłownych. Ale musimy pamiętać, że oni dzisiaj reprezentują nie siebie, tylko państwo. 
JERZY HAUSNER jest ekonomistą. Były wicepremier oraz minister gospodarki, pracy i polityki społecznej w rządach Leszka Millera i Marka Belki. Od 2010 r. członek Rady Polityki Pieniężnej. Wykładowca, kierownik Katedry Gospodarki i Administracji Publicznej Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. Współautor raportów: „Kurs na innowacje. Jak wyprowadzić Polskę z rozwojowego dryfu?” oraz „Finansowanie kultury i zarządzanie instytucjami kultury”, przygotowanego dla Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2013