Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Co myśleli Czesi i Słowacy, patrząc na polski Sierpień 1980 r. i na kolejne wydarzenia burzliwych lat 80.? Ukazujące się w Ołomuńcu pismo kulturalno-polityczne “LISTY" cały swój numer (4/05) poświęca 25. rocznicy “Solidarności" (“Listy" można zaprenumerować z Polski, redakcja wprowadziła zniżkę - 35 euro za rok - wystarczy napisać na adres mailowy redakce@listy.cz).
W latach 80. w Czechosłowacji przejawem sympatii dla “Solidarności" były tłumaczenia polskiej literatury, ukazujące się w “drugim obiegu". Masowych przejawów takiej sympatii raczej nie było. Czy Czesi trzymali choć kciuki? Było podobnie, jak za czasów polskich XIX-wiecznych zrywów: bardziej radykalni popierali Polaków, a ci uważający się za rozsądnych kręcili głowami. “Solidarność" określano różnie: jako niemądry polski romantyzm czy nawet warcholstwo. Bywało, że potępiano “polskie lenistwo". “Po prostu nie chce im się pracować, a my ich karmimy" - można było usłyszeć.
Z czego to wynikało? Przecież po sowieckiej inwazji na Czechosłowację w 1968 r. o czeskie rusofilstwo było już trudno. Ale inwazja nie wzmocniła też sympatii propolskich. W Czechosłowacji przełomu lat 70. i 80. bywało bardzo źle, ale i bardzo dobrze. “Normalizacja", która nastąpiła po zdławieniu Praskiej Wiosny, przyniosła zakaz druku większości ważnych pisarzy, zlikwidowano większość pism intelektualnych i artystycznych, przeprowadzono czystki w wojsku i policji. Ale poziom życia był niezły. Czechosłowacja była bodaj jedynym państwem “bloku", gdzie bez kolejki można było kupić nawet samochód (byle jaki, ale jednak). Kolejki w ogóle były rzadkością. Chwalono się budowlami socjalizmu: autostradą, praskim metrem. Od obywatela państwo nie wymagało wiele: byle głosował na listę “Frontu Narodowego" i szedł na pochód pierwszomajowy. Załogi “Brygad Pracy Socjalistycznej" organizowały sobie towarzyskie życie. Nic dziwnego, że dziś ma się wrażenie, jakby Czesi wspominali dwa różne kraje: z jednej strony kraj niskich cen i miłej popkultury, z drugiej ideowo-intelektualną pustynię.
Wśród tych, którzy wspominają nadzieje wiążące się z “Solidarnością", jest Dagmar Vaněčková, działaczka opozycji, później na emigracji współpracowniczka Radia Wolna Europa. Mówi: “Po 1989 r. często było mi przykro, jak szybko u nas zapomniano świetnych polskich przyjaciół, którzy w trudnych czasach stali przy nas. Co zresztą dotyczy też naszego stosunku do Węgrów, Austriaków, obywateli dawnej Jugosławii lub byłego ZSRR".
W ankiecie “Listów" o Polsce wypowiada się kilkanaście osób z Czech i Słowacji. Václav Havel mówi, że powstanie “Solidarności" było “jednym z punktów szczytowych emancypacji sowieckich satelitów, jak wcześniej Praska Wiosna czy Węgry 1956 r., ale należało już do epoki, kiedy z wizji komunistycznych wyleczona była nawet ta część Europy Zachodniej, która wcześniej była skłonna do ich obrony". Jan Novotný, fizyk i publicysta z Brna, ocenia, że “prawdziwy wpływ polskich wydarzeń na nas pojawił się później. Polski bunt był pierwszym, który nie został pokonany. W Polsce czułem, że jestem w kraju, który zachował wewnętrzną wolność. We własnych papierach sprawdzam, że i ja zdobyłem się na odwagę pisania pod własnym nazwiskiem do nieoficjalnych pism od roku 1984, który w ten sposób stał się dla mnie rokiem antyorwellowskim. Polski wzór odegrał w tym zasadniczą rolę". Jan Vodňanský, twórca kabaretu literackiego z Pragi, wyznaje: “Nie potrafiłem się oprzeć i w 1979 r. pojechałem na pierwszą pielgrzymkę Jana Pawła II do Polski. Mówiłem sobie, że świadkiem tak historycznych wydarzeń mogę być tylko kilka razy w życiu. I rzeczywiście. Papież dokonał cudu od razu na początku swego pontyfikatu".
Bardziej gorzko lata 80. wspomina praski filozof Martin Profant: “O ile pamiętam, były tylko dwie marginalne grupy, które polskie wydarzenia przeżywały z rzeczywiście żywym i umotywowanym zainteresowaniem: dysydenci i aparatczycy. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że węgierski »gulaszowy komunizm« był dla oczekiwań wielu Czechosłowaków o wiele ciekawszym natchnieniem".
Wygląda na to, że nietrudno byłoby o rocznicową antologię czeskich wyrazów wdzięczności i podziwu wobec “Solidarności". I nie brakowałoby w niej nawet kompleksu niższości wobec Polaków.
VB